Wielkie widowisko w Stargardzie. Mistrzowski finisz Spójni

WP SportoweFakty / Waldemar Kulesza
WP SportoweFakty / Waldemar Kulesza

Niezwykły pojedynek stoczyli w 7. kolejce I ligi koszykarze Spójni Stargard i Noteci Inowrocław. Gospodarze pozostali niepokonani w tym sezonie, ponieważ zwyciężyli po pasjonującym finiszu i dogrywce 102:97.

Takiego meczu kibice w Stargardzie dawno nie oglądali. Była walka, wysoka skuteczność, zwroty akcji, wielkie emocje i szczęśliwy koniec dla gospodarzy. Zaczęło się podobnie, jak kilkanaście dni wcześniej przeciwko Astorii Bydgoszcz. Spójnia oraz Noteć urządziły sobie trening strzelecki. Obie drużyny spisywały się bez zarzutów w ofensywie. Nie dość, że niemal w każdej akcji trafiały do kosza to jeszcze grały szybko, nie tracąc pełnych, regulaminowych, 24 sekund na skonstruowanie ataku.

Ozdobą pierwszej kwarty był ostatni rzut z połowy w wykonaniu Damiana Janiaka. Koszykarz zebrał olbrzymią owację a w całym meczu zdobył 22 punkty trafiając 8/14 rzutów. Po drugiej stronie 16 "oczek" zdobył Bartosz Pochocki. Nie do zatrzymania byli przede wszystkim Marcin Kowalewski i Dawid Adamczewski. Pierwszy z tego duetu to najlepszy strzelec I ligi a do 26 punktów dołożył również 10 zbiórek.

W sumie prowadzenie zmieniało się 13 razy. Pierwsza połowa należała do Noteci. Na przerwę to jednak Spójnia schodziła wygrywając 47:46. Po zmianie stron gospodarze przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Kilka razy nie wykorzystali jednak szansy, żeby zniechęcić przeciwnika do walki. Uzyskiwali siedem punktów przewagi, lecz po chwili zatrzymywali się, żeby pozwolić przyjezdnym uwierzyć w sukces.

Kosztowny powinien być dla Spójni przestój z czwartej kwarty. Po 14 zdobytych punktach z rzędu Noteć na niespełna cztery minuty przed końcem wyszła na prowadzenie 80:72. To był najtrudniejszy moment niepokonanej ekipy w sezonie. Stargardzianie pokazali jednak charakter. W niespełna minutę powrócili do walki o zwycięstwo. Dwie asysty rozdał Marcin Dymała, który mecz zakończył z double-double - 14 punktów i 12 kluczowych podań. Trzypunktowe rzuty trafili natomiast Maciej Raczyński i Janiak. Gospodarze aż 13 razy skarcili rywali trafieniami z za linii 6,75. Kilka z tych rzutów było naprawdę z potężnej odległości.

ZOBACZ WIDEO Marek Koźmiński: Wciąż musimy gonić Europę i świat (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W decydujących fragmentach cała hala dopingowała Biało-Bordowych, którzy wyszli nawet na prowadzenie. Zafundowali jednak swoim fanom niezwykły horror. Już w ostatniej minucie regulaminowego czasu pozwolili Noteci odskoczyć na cztery punkty. Wtedy wydarzyły się najbardziej dramatyczne rzeczy. Goście mogli jeszcze bezkarnie faulować, gdyż nie osiągnęli limitu czterech przewinień zespołowych. W niespełna 30 sekund roztrwonili jednak pokaźną zaliczkę doprowadzając do wściekłości trenera Łukasza Żytkę. Najpierw "trójkę" trafił Dymała. Następnie faulowany Kowalewski wykorzystał tylko jeden z dwóch rzutów wolnych. Niezwykłym finałem tej historii był rzut na remis w wykonaniu Wojciecha Frasia po podaniu Dymały. Podkoszowy zdobył w sobotę 16 punktów i miał dziewięć zbiórek. Podobnie jak inni wysocy: Karol Pytyś i Hubert Pabian był pewnym punktem drużyny.

W dogrywce lepsza była już Spójnia, która kontrolowała boiskowe wydarzenia. Miała nawet sześć punktów przewagi i mimo kilku błędów dowiozła prowadzenie do końca odnosząc siódme zwycięstwo w sezonie. Noteć doznała natomiast czwartej wyjazdowej porażki. Złożyło się na to wiele różnych sytuacji. Oprócz fatalnej końcówki także pudła z linii rzutów wolnych. Goście przestrzelili dziewięć na 26 prób.

Patryk Neumann ze Stargardu

Spójnia Stargard - KSK Noteć Inowrocław 102:97 (26:30, 22:17, 17:15, 24:27, d. 13:8)

Spójnia: Janiak 22, Pabian 17, Fraś 16, Dymała 14, Pytyś 13, Raczyński 11, Lewandowski 7, Śpica 2, Bodych 0.

Noteć: Kowalewski 26, Adamczewski 22, Pochocki 16, Grod 13, Maciejewski 9, Kwiatkowski 8, Lisewski 2, Sroczyński 1, Wierzbicki 0.

[multitable table=776 timetable=493]Tabela/terminarz[/multitable]

Źródło artykułu: