W ostatnich dwóch latach, czyli od awansu Legii Warszawa do koszykarskiej I ligi, hala Znicza Basket Pruszków pozostaje niezdobytym bastionem. W październiku 2014 pruszkowianie zwyciężyli 72:69, a rok później aż 71:56.
- Nie doszukiwałbym się w tym jakiejś specyfiki: hali, drużyny, czy innych elementów. Po prostu zagraliśmy wtedy słabiej niż Znicz. Każdy mecz to odrębna historia - zauważa Piotr Bakun, trener Legii Warszawa.
Obecnie pozycja zespołu z Pruszkowa jest inna. W poprzednich dwóch sezonach, kiedy Znicz pokonywał Legię, należał do ligowej czołówki. Aktualnie pruszkowianie spisują się zauważalnie słabiej, w okresie letnim szeregi drużyny opuścili podstawowi zawodnicy. W sobotę sforsowanie niezdobytych bram teoretycznie będzie znacznie łatwiejsze dla Legii.
- Skład odmłodzono, zespół bazuje na młodych graczach. To nieobliczalna drużyna. Młodość ma to do siebie, że jak zawodnicy wejdą dobrze w mecz, to potem ciężko może być ich powstrzymać - mówi Adam Linowski z Legii Warszawa, w latach 2013-15 podstawowy gracz Znicza - W Pruszkowie spędziłem dwa lata, ale do tego meczu podchodzę jak do każdego innego. Liczę na dobre, jak zwykle, przywitanie. Kibice w Pruszkowie są świetni, zawsze wspierają swój zespół - dodaje podkoszowy "Zielonych Kanonierów".
ZOBACZ WIDEO 9 rocznica pierwszego awansu Polski na Euro
- Grają szybko, nieszablonowo, w sposób trudny do rozszyfrowania. Jeżeli gracze Znicza dołożą do tego dobrą skuteczność rzutów za trzy punkty, mogą być niezwykle trudnym przeciwnikiem - ocenia Bakun.
Legia, tak jak w zeszłym sezonie, aspiruje do awansu do PLK, choć początek rozgrywek w jej wykonaniu jest niezbyt udany. Zespół z Warszawy, przed sezonem typowany do awansu, obecnie zajmuje 5. miejsce w ligowej tabeli z bilansem 6. zwycięstw i 4. porażek. Pomimo zadyszki, to warszawiacy będą zdecydowanym faworytem sobotniego spotkania. Znicz Pruszków ma znacznie gorszy bilans: 3. wygrane i 7. przegranych.
- Mieliśmy mały dołek, teraz skupiamy się na tym, aby nie popełniać błędów. W spotkaniu ze Zniczem będziemy chcieli od początku narzucić rywalom nasz styl gry - twierdzi Linowski.