AZS Koszalin przegrał, ale zmazał plamę

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

AZS Koszalin przez większość meczu jak równy z równym walczył z mistrzem Polski, Stelmetem BC Zielona Góra. Ostatecznie podopieczni Piotra Ignatowicza przegrali 58:67.

Po kompromitującej porażce z Anwilem Włocławek różnicą 48 punktów, zrobiło się nerwowo w klubie z Koszalina. Postawę zawodników skrytykowali kibice, ale także zarząd na czele z Leszkiem Dolińskim, który zespołowi dał żółtą kartkę. Piotr Ignatowicz zapowiadał, że drużyna w spotkaniu ze Stelmetem BC Zielona Góra pokaże się z lepszej strony.

Szkoleniowiec AZS-u nie rzucał słów na wiatr. Zespół pokazał, że może walczyć jak równy z równym z najlepszymi ekipami w PLK. Przez większość meczu koszalinianie postawili spory opór mistrzom Polski.

- Myślę, że rozegraliśmy całkiem niezłe zawody - przyznaje Kenneth Manigault, rzucający AZS-u, który zdobył 13 punktów.

Akademicy mieli świetny początek meczu. Po kilku minutach gospodarze prowadzili 17:6. Duża w tym zasługa Amerykanina, który w tym fragmencie gry uzyskał dziewięć oczek. Koszalinianie mogli nawet podwyższyć prowadzenie, ale zabrakło im odpowiedniej kreacji w ataku. Szwankowała skuteczność.

- Na samym początku zanotowaliśmy dobrą serię, ale później nieco się rozluźniliśmy. Nasi rywale obudzili się i zdobyli sporo punktów w krótkim odstępie czasu. Następnie popełniliśmy zbyt wiele strat, które nas kosztowały wygraną - ocenia Manigault.

AZS odbudował wizerunek u kibiców, którzy w liczbie 1513 stawili się w koszalińskiej Hali Sportowo-Widowiskowej.

W następnej kolejce akademicy zmierzą się z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. - Musimy kontynuować naszą pracę, tak aby być gotowym na kolejne spotkanie w PLK. Chcemy odnieść trzecie zwycięstwo - zapewnia Amerykanin.

ZOBACZ WIDEO Maja Włoszczowska: wrzeszczałam z bólu wniebogłosy, wiedziałam, że to koniec

Źródło artykułu: