W Sopocie zespół zagrał poprawnie, ale nic więcej. Znów błyszczał Dardan Berisha, który zdobył 31 punktów. Praktycznie w pojedynkę ciągnął zespół. Dwoił się i troił, ale to okazało się za mało na całkiem nieźle dysponowanego Trefla Sopot, który wygrał 77:72.
- O naszej porażce zadecydowały straty. Popełniliśmy ich aż 19. To zdecydowanie za dużo, jeśli marzymy o zwycięstwach na poziomie PLK. Trudno to tak naprawdę wytłumaczyć. Tym bardziej, że rywale po naszych stratach zdobyli aż 24 punkty. Sprawa jest jasna. Zabrakło odpowiednich decyzji w kluczowych momentach. Gdybyśmy grali bardziej odpowiedzialnie, to nasze szanse na zwycięstwo byłyby znacznie większe - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Jarosław Krysiewicz, szkoleniowiec kutnian.
- Straty nas zabiły. Rywale wyprowadzali łatwe kontrataki, po których zdobywali punkty. Czasami lepiej było wyrzucić piłkę w aut. W drugiej połowie graliśmy nieco "na wariata". Decydowaliśmy się na rzuty z nieprzygotowanych pozycji - tłumaczył z kolei Sebastian Kowalczyk, który po raz kolejny wpadł w problemy z faulami.
Polski rozgrywający już na początku trzeciej kwarty miał cztery przewinienia. Nie mógł już grać agresywnie. Sytuację utrudniał fakt, że na ławce brakowało zmiennika. Grzegorz Grochowski nie jest jeszcze w stanie grać. Dochodzi do siebie po kontuzji.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież
Dla Polfarmeksu to już szósta porażka z rzędu. Bilans 3:8 nikogo w Kutnie nie satysfakcjonuje. Drużyna zawodzi i na razie nie widać sygnałów, by coś miało się zmienić w tej materii. Zmiany? Na razie ich nie będzie. Z prostego powodu. W klubie nie ma po prostu pieniędzy na uzupełnienie składu. - Gramy tym, co mamy. Czekamy na Grochowskiego i będziemy walczyć - zapowiedział Krysiewicz.
Dla kutnian niezwykle ważny mecz odbędzie się tuż po Świętach Bożego Narodzenia. Podopieczni Krysiewicza na własnym parkiecie zagrają z Siarką Tarnobrzeg, która jest autsajderem PLK. Porażka w przypadku Polfarmeksu nie wchodzi w grę.