To, że radomianie nie są w najlepszej formie, widać od pewnego czasu. Niemniej kolejna porażka w wykonaniu koszykarzy Wojciecha Kamińskiego jest sporą sensacją. Sensacją z uwagi na klasę przeciwnika. A mowa przecież o drużynie, która po dwunastu spotkaniach legitymowała się bilansem 1-11.
Start właśnie zapisał na swoje konto drugi triumf. I to nie przeciwko byle komu, lecz ekipie mającej niezły skład i spore ambicje. Lublinianie w pewnym momencie byli już na straconej pozycji. W trzeciej kwarcie wicemistrzowie Polski zagrali nieźle w ofensywie, dzięki czemu odskoczyli i mieli nawet osiem punktów zapasu. Całość zmarnowali.
Decydujące okazały się ostatnie minuty. Im bliżej było końca, tym - nieoczekiwanie - coraz lepiej radzili sobie lublinianie. Podopieczni Davida Dedka trafiali na niezłej skuteczności i wykorzystywali impas przyjezdnych, którzy pudłowali na potęgę. Start gonił tak długo, aż w końcu dopiął swego i dopadł Rosę. Na tym nie skończył i poszedł o krok dalej - rzutem na taśmę sięgnął po zwycięstwo.
Bohaterem gospodarzy został Doug Wiggins. 28-letni Amerykanin był nie tylko najlepszym strzelcem lublinian, ale trafił także rzut, który przesądził o wygranej Startu. Ogółem na jego koncie znalazło się 16 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty oraz przechwyt. Oprócz niego dobrze spisali się Nick Kellogg i Jakub Dłoniak.
Radomianie mogą sobie pluć w brodę. Nie wykorzystali szansy na triumf, a wpływ na to miała kiepska skuteczność, w tym również w rzutach osobistych (tylko 9/16). Najskuteczniejszy u wicemistrzów był Gary Bell, autor 18 punktów, 2 zbiórek i 2 przechwytów.
TBV Start Lublin - Rosa Radom 64:63 (16:17, 17:15, 15:21, 16:10)
TBV Start: Wiggins 16, Kellogg 14, Dłoniak 12, Peterson 9, Balzamović 8, Bonarek 3, Trojan 2, Ciechociński 0, Jankowski 0.
Rosa: Bell 18, Callahan 13, Sokołowski 13, Jackson 6, Zyskowski 5, Zegzuła 3, Witka 3, Adams 2, Jeszke 0, Szymkiewicz 0.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież