Gospodarze do środowego spotkania z Kotwicą przystąpili osłabieni brakiem Tony’ego Lee oraz Kyle’a Landry’ego. - Tony wciąż odczuwa ból w udzie, póki co trenuje na pół gwizdka. Kyle z kolei, urazu nabawił się na ostatnim przedmeczowym treningu, kiedy to niefortunnie na stopę naskoczył mu David Gomez. Jego przerwa w grze nie będzie długa. W kolejnym meczu powinien już zagrać - wyjaśnił Artur Kisielewicz, rzecznik prasowy Sportino.
Na parkiecie szczególnie widoczna była absencja Kanadyjczyka, bo o tyle, że Łukasz Żytko dobrze prowadził grę swojej drużyny, to już pod tablicami, inowrocławianie nie radzili sobie zupełnie. Nieporadność gospodarzy w tym elemencie, wykorzystywali podopieczni Sebastiana Machowskiego, którzy kilkakrotnie po spudłowanych rzutach, skutecznie zbierali piłki, przez co ponawiali swoje akcje. - Świetnie zagraliśmy w pierwszej kwarcie. Dzięki skutecznym w naszym wykonaniu rzutom zarówno spod kosza, jak i z dystansu, uzyskaliśmy kilkunastopunktową przewagę - ocenił Tomasz Cielebąk, skrzydłowy Kotwicy.
Kołobrzeżanie imponowali szybkością w ofensywie, dobrze kreowali sobie pozycje do rzutu. I gdy na początku drugiej kwarty osiągnęli 24-punktową przewagę, mało kto przypuszczał, że gospodarzom uda się choć w części zniwelować straty. Zespół Aleksandra Krutikowa nie mógł znaleźć recepty na grającego poukładaną grę rywala. Na domiar złego, na początku drugiej kwarty, czwarte przewinienie popełnił David Gomez, najlepszy wówczas strzelec drużyny. Nadzieję na dobry rezultat w serca inowrocławskich kibiców wlał Eddie Miller. Jego cztery celne rzuty z dystansu sprawiły, że po pierwszej połowie, Sportino traciło już tylko sześć punktów. - Nie mogliśmy poradzić sobie z Millerem. Trafiał jak w transie - powiedział Sebastian Machowski, szkoleniowiec Kotwicy. - W błyskawiczny sposób odpowiadał na zdobywane przez nas punkty. Był wręcz nie do powstrzymania - wtórował Cielebąk.
Po przerwie Sportino wyraźnie spuściło z tonu, oddając inicjatywę rywalowi. - W drugich dwudziestu minutach nie mieliśmy już nic do powiedzenia. Kotwica grała bardzo dobrze, skrupulatnie powiększała nad nami przewagę. Nie załamała się po niezbyt dobrej w jej wykonaniu drugiej kwarcie, przez co udowodniła, że nieprzypadkowo plasuję się w czołówce ligowej tabeli - wyjawił trener inowrocławian. - Koszykarze z Kołobrzegu postawili na twardą obronę i to przyniosło im korzyść. Nie mogliśmy sobie z nią dać rady - powiedział Eddie Miller.
Pod koniec Kotwica całkowicie zdominowała grę. Podobnie jak w pierwszych minutach, nie pozwalała gospodarzom na zbyt wiele w ataku. Potwierdzeniem tego może być fakt, że w czwartej kwarcie straciła tylko trzy punkty, przy czym pierwsze z gry, inowrocławianie za sprawą Millera zdobyli dopiero na cztery minuty przed końcem meczu. - Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa. Dzięki kompletowi dwóch punktów zakończyliśmy sezon zasadniczy na trzecim miejscu, najwyższym w dotychczasowej historii klubu. Po weekendzie, w którym bierzemy udział w Pucharze Polski, musimy mocno zmobilizować się na najważniejszą część sezonu, jaką są play-offy - podsumował Piotr Stelmach.
Sportino Inowrocław - Kotwica Kołobrzeg 51:75 (8:22, 29:21, 11:16, 3:16)
Sportino: Eddie Miller 24, Łukasz Obrzut 10, Dawid Gomez 8, Ivars Timermanis 7, Łukasz Żytko 1, Łukasz Wichniarz 1, Hubert Wierzbicki 0, Michał Świderski 0, Artur Robak 0, Dawid Witos 0.
Kotwica: Paweł Kikowski 17, Julien Mills 15, Drew Naymick 13, Tomasz Cielebąk 10, Kevin Hamilton 8, Dawid Przybyszewski 6, Sefton Barrett 4, Brandon Crone 2, Piotr Stelmach 0.