Jednego z liderów Rosy zabrakło w kluczowych momentach. "Z nim byłoby łatwiej"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

Z powodu popełnienia pięciu fauli, Michał Sokołowski nie mógł pomóc kolegom w końcówce czwartej kwarty i dogrywce w meczu ze Stelmetem BC Zielona Góra (65:66). - Zaryzykowałem, zostawiając go na parkiecie - mówi trener Rosy Radom, Wojciech Kamiński.

Meczu piętnastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki, ze Stelmetem BC Zielona Góra, Michał Sokołowski nie rozpoczął może najlepiej w ofensywie, ale od samego początku był bardzo pożyteczny w obronie. Ciężko pracował w tym elemencie, dodatkowo zbierając dużą liczbę piłek z własnej tablicy.

Później "rozkręcił się" także w ataku. Trafiał coraz częściej, a po jego lay-upie na niespełna 5,5 minuty przed końcem czwartej kwarty Rosa Radom zmniejszyła dystans do jednego punktu (54:55). Kilkadziesiąt sekund później obwodowy popełnił czwarty faul, nieprzepisowo zatrzymując Adama Hrycaniuka. Jak się później okazało, była to słuszna decyzja, gdyż środkowy mistrzów Polski nie trafił obu rzutów osobistych. Z kolei 24-latek wyskoczył najwyżej, notując dwunastą zbiórkę. Potem Jordan Callahan przymierzył z dystansu i gospodarze wyszli na prowadzenie 58:57. 19 sekund później Sokołowski przewinił po raz piąty i musiał opuścić parkiet. W jego miejsce wszedł Jarosław Zyskowski.

Dlaczego Wojciech Kamiński nie zdecydował się na wcześniejsze zdjęcie z parkietu jednego z liderów swojej drużyny, aby zachować go na kluczowe momenty? - Tak jak sędziowie podejmują decyzje, tak i ja. "Sokół" miał cztery faule, zaryzykowałem, żeby go zostawić na parkiecie, licząc, że dotrwa. Zostały cztery minuty, może trochę loterii, ale jeżeli zawodnik jest rozgrzany i "w gazie", to na pewno łatwiej jest mu nie popełnić faulu niż gdybym go przetrzymał na ławce, trochę by "ostygł", i wpuściłbym go na boisko - odpowiedział trener Rosy.

Rzucający spędził na parkiecie prawie 32,5 minuty. W tym czasie zapisał na swoim koncie double-double: 12 punktów i tyle samo zbiórek. Trafił 3/10 rzutów z gry, w tym 1/3 z dystansu. Miał jeszcze trzy asysty.

- Z nim byłoby łatwiej, aczkolwiek i tak mieliśmy swoją szansę, aby ten mecz wygrać - podkreślił Kamiński.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: z Ewą Piątkowską już nigdy się nie pogodzimy

Komentarze (1)
avatar
ws21
24.01.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
5 fauli przeciwnik czyli Stelmet mógł zamienić na 10 punktów. I wtedy do odrobienia w IV kwarcie byłoby 22. Czy Sokołowski by pomógł?
Takie to wybiórcze gdybanie. Sokołowski grał w tym meczu.