Phil Jackson nie chce Carmelo Anthony'ego w Knicks

PAP/EPA / TANNEN MAURY / Na zdjęciu: Carmelo Anthony w barwach New York Knicks
PAP/EPA / TANNEN MAURY / Na zdjęciu: Carmelo Anthony w barwach New York Knicks

- Myślę, że Carmelo dobrze zrobiłaby przeprowadzka do innego klubu. Tam mógłby pokazać pełnię swoich możliwości - mówi Phil Jackson, który pełni funkcję prezydenta w New York Knicks. Czy to koniec Anthony'ego w zespole

To był kolejny nieudany sezon dla New York Knicks, którzy z bilansem 31:51 znaleźli się dopiero na 12. miejscu w Konferencji Wschodniej.

Oczekiwania były znacznie większe - drużyna miała walczyć o udział w fazie play-off, ale po kilku miesiącach trwania rozgrywek stało się jasne, że Knicks czwarty rok z rzędu znajdą się poza pierwszą "ósemką" na Wschodzie.

Prezydent klubu, Phil Jackson nie kryje swojego niezadowolenia z gry Carmelo Anthony'ego, lidera Knicks, który w tym sezonie przeciętnie zdobywał 22,4 punktu (wystąpił w 74 meczach sezonu zasadniczego).

- Prawda jest taka, że nie byliśmy w stanie wygrywać, jak on przebywał na parkiecie. Myślę, że Carmelo dobrze zrobiłaby przeprowadzka do innego klubu. Tam mógłby pokazać pełnię swoich możliwości. My potrzebujemy zawodników, którzy chcą walczyć po obu stronach parkietu - powiedział Jackson.

Anthony za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych skomentował słowa prezydenta klubu.

REALLY #StayMe7o

Post udostępniony przez Carmelo Anthony (@carmeloanthony)

Koszykarz dał jasno do zrozumienia, że swoją przyszłość widzi właśnie w Knicks. Nie chce odchodzić, choć nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie rezygnacji z klauzuli "no-trade", którą ma zawartą w kontrakcie.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdor UFC rozkleił się po porażce. Zobacz wzruszający moment

Od kilku miesięcy trwa saga pt. "przyszłość Carmelo Anthony'ego". Już w trakcie sezonu mógł on opuścić drużynę i przenieść się w inne miejsce. Koszykarz był łączony m.in. z Cleveland Cavaliers, ale ci nie chcieli oddać za niego Kevina Love'a. Mówiło się też o zainteresowaniu Los Angeles Clippers.

Komentarze (0)