Wśród aktywnych graczy w NBA jedynie Shaquille O’Neal może pochwalić się większą ilością zdobytych punktów od Allena Iversona. "Answer" od 1996 roku znajduje się w ścisłej czołówce najlepszych strzelców, choć sam zawodnik z Philadelphią 76ers tylko raz dotarł do wielkiego finału. Od czasu przejścia do Detroit Pistons, gra Tłoków i samego Iversona uległa wyraźnemu pogorszeniu. Widać wyraźnie, że zawodnik tego typu nie pasuje do zdyscyplinowanej i nadzwyczaj taktycznej gry zespołu z Michigan. W obecnym sezonie 33-latek notuje średnio 17,4 punktu, co jest najgorszym wynikiem w całej 12-letniej karierze.
Prawdziwe problemy Iversona rozpoczęły się na początku bieżącego tygodnia. We wtorkowym spotkaniu przeciwko Cleveland Cavaliers zagrał jedynie 18 minut a dzień później nawet minutę krócej w meczu z New Jersey Nets. Szkoleniowiec Detroit Michael Curry woli stawiać na duet Rodney Stuckey-Richard Hamilton, a więcej minut od Iversona dostaje nawet mało wykorzystywany do tej pory Will Bynum.
- Jestem w sytuacji, której jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Jest dużo trudniej niż myślałem. Po kontuzji pleców zaczynam na ławce, potem wchodzę a po chwili znowu wracam do grona rezerwowych. Ściągam czapkę z głowy w uznaniu dla tych zawodników, którzy wchodzą z ławki i są efektywni. Ja tego nie potrafię i mam z tym problemy - powiedział Iverson, który w swojej karierze 877 razy wystąpił w pierwszej piątce na 886 meczów.
33-latek podkreślał równocześnie, że nie widzi siebie w roli zmiennika i nie wyobraża sobie takiej sytuacji w przyszłości. - Prędzej skończę karierę, niż zrobię to kolejny raz. Nie mogę być efektywny grając w taki sposób. Nie jestem po prostu do tego przyzwyczajony i jest to dla mnie trudne zarówno mentalnie jak i fizycznie - dodał "AI", który w ostatnim meczu zdobył zaledwie 4 punkty, przy skuteczności z gry 1/8.