- Poradzimy sobie w Koszalinie - rozmowa z Alexem Harrisem, rzucającym PGE Turowa

Alex Harris, autor 25 punktów i 5 zbiórek, był w sobotę jednym z autorów drugiego zwycięstwa PGE Turowa Zgorzelec nad AZS Koszalin. Po wygranym meczu postanowiliśmy zamienić z nim kilka słów.

Damian Chodkiewicz: Zdobył Pan 25 punktów i trafiał w kluczowych momentach. Saso Filipovski miał rację, że będzie Pan gotowy na play-off.

Alex Harris: Przychodząc do Turowa nie miałem być kreowany na gwiazdę. Nadal tak nie jest i nie będę. Gwiazdy to Tyus Edney, Dragisa Drobnjak, czy Damir Miljkovic. Ci gracze zasługują na wiwaty. Zdobyłem dużo punktów, ale w kolejnym meczu to ktoś inny może być najlepszym strzelcem, ponieważ mamy dużo świetnych zawodników. Odkąd przybyłem do Zgorzelca, Saso Filipovski poświęcał mi dużo uwagi, bo po prostu nie orientowałem się w realiach europejskiej koszykówki. Podobno miałem potencjał [śmiech]. Treningi bardzo często były indywidualne i bardzo wyczerpujące. Nadal wiele dobrego czerpię z nauki, jaką przekazywał mi trener Filipovski. To najlepszy szkoleniowiec, jaki kiedykolwiek mnie trenował. Podczas treningu nie jestem nauczycielem, bo to ja patrzę, jak coś robią inni. Oglądam Damira Miljkovicia i wiem, jak on rzuca i jaką ma technikę, a od Bryana Bailey’a uczę się szybkości rzutu. Każdy ma coś innego, indywidualnego i dzięki temu, że współpracujemy ze sobą, możemy się od siebie uczyć. Teraz, gdy nabrałem pewności siebie i o wiele lepiej mi się gra, trener ma więcej zaufania do mnie i dostaję więcej minut, by się wykazać. Cieszę się, że mogę udowodnić swoją wartość.

AZS postawił wam ogromnie trudniejsze warunki niż w piątek. Skąd ten przestój w Waszej grze na początku drugiej kwarty?

Myślę, że była to po prostu chwilowa niemoc strzelecka oraz brak koncentracji, który złapaliśmy na moment. AZS ma niewielu graczy, a mimo to postawili nam bardzo ciężkie warunki, zwłaszcza w pierwszej połowie. W piątek rozgrywaliśmy trudny mecz i wszyscy byli zmęczeni dlatego w drugim meczu, po drugiej kwarcie, AZS opadł ze zmęczenia. Mamy dłuższą ławkę, więc mogliśmy grać dalej. Poza tym myślę, że musimy postarać się grać na maksymalnej koncentracji od samego początku - od rzutu sędziowskiego do ostatniej syreny. Wtedy będziemy mogli wygrywać.

Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na Wasze zwycięstwo. Ten brak koncentracji mógł Was sporo kosztować.

To prawda. Muszę przyznać, że nie wiem dlaczego tak słabo poszło nam w drugiej kwarcie. Podczas przerwy pomiędzy połowami wytłumaczyliśmy sobie, że musimy się bardziej skupić, grać naszą koszykówkę i narzucić przeciwnikom nasz styl gry. Mieliśmy małe problemy, bo AZS nas podwajał, zamieniali się kryciem i sprawiali nam mnóstwo problemów. Druga połowa pokazała naszą siłę i koncentrację. To Krzysiek Roszyk, Robert Witka czy Dragisa Drobnjak obudzili w nas ducha walki i rządzę zwycięstwa. Dlatego właśnie podnieśliśmy się i wygraliśmy.

Udało Wam się odrobić blisko 19-stopunktową przewagę. Jakie słowa padły w szatni?

Ze strony trenerów nie padły żadne ostre słowa. Sami doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy źle, nad czym musimy popracować w drugiej połowie meczu i co powinniśmy zmienić. Powiedzieliśmy sobie, że zagramy taką zagrywkę, takie krycie i taką ustawioną akcję. Rozumieliśmy się doskonale, więc nie było problemu ze zrealizowaniem naszych założeń. Przede wszystkim skoncentrowaliśmy się o wiele bardziej na tym, co robimy i jak myślimy. To nam pomogło.

W trzeciej kwarcie zagraliście wręcz kapitalnie, a rzut Danielsa chyba przypieczętował to prowadzenie.

Z całą pewnością. Wydaje mi się, że Chris zaczął tę akcję od bloku. Tak czy siak, był to niesamowity rzut. Wiedzieliśmy już wtedy, że tak mamy grać, ostro, agresywnie i z pewnością siebie. Być może nie byliśmy wtedy pewni wygranej, ani wyniku meczu, bo było na to za wcześnie, ale pewne skoncentrowanie i pewność siebie pomogły nam grać naszą dobrą koszykówkę. Wiedzieliśmy już, jak mamy grać i pewne podekscytowanie podniosło nasze morale.

Po wygranej kwarcie 37:12 w ostatnich dziesięciu minutach broniliście już tylko wyniku?

Tak, na pewno. Poza utrzymywaniem wyniku, chcieliśmy również zagrać trochę swojej koszykówki, dać kibicom odrobinę radości z naszej gry i chyba nam się udało. Play-off to specyficzne rozgrywki. Tutaj każdy może wygrać z każdym, ale jak wiesz, że wygrasz, to starasz się cieszyć koszykówką. My to doskonale pokazaliśmy. Było wiele niesamowitych akcji, podań i przechwytów. Ten rzut Chrisa Danielsa to po prostu niesamowita sprawa. Długo będę to pamiętał.

W końcówce meczu popisał się Pan niesamowitym wsadem nad Łukaszem Diduszko. Z tej strony Alexa Harrisa jeszcze nie znamy!

Fakt, świetnie to wyszło, a zrobiłem to całkowicie spontanicznie. AZS postawił nam dosyć ciężkie warunki i czasem trudno było przebić się do kosza. Każda akcja, którą kończyłem, zbliżała mnie do kosza przeciwników. W końcu postanowiłem, że następnym razem dotrę jeszcze bliżej. Tak się złożyło, że dostałem piłkę na pozycji idealnie przygotowanej do wsadu. Łukasz Diduszko stał mi na drodze, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszy mnie to bardzo, że wielu kibicom podobała się ta akcja.

Prowadzicie 2:0. Macie dość komfortową sytuację przed Koszalinem. Zakończycie rywalizację w trzecim meczu?

Oczywiście wszystko jest możliwe, także liczę na zwycięstwo. Jesteśmy przygotowani fizycznie i technicznie. Musimy tylko mentalnie zwyciężyć ten mecz to będzie dobrze. Wiadomo, że jesteśmy w mało komfortowej sytuacji i nikt nie lubi takich spotkań, ale musimy temu sprostać i na pewno to zrobimy. Poradzimy sobie w Koszalinie!

Źródło artykułu: