Przepisy NBA są jasne. Drużyna nie może w żaden sposób wpływać na zawodnika innego zespołu, który wciąż ma ważną umowę, ani też kontaktować się z jego agentem. Jak wykazało dochodzenie, tak właśnie postąpili Los Angeles Lakers. Generalny menadżer Jeziorowców, Rob Pelinka, rozmawiał bowiem z agentem Paula George'a. Liga wymierzyła im za to karę w wysokości 500 000 tysięcy dolarów.
- Szanujemy decyzję NBA w tej sprawie. W imieniu Los Angeles Lakers chcę wyrazić żal z powodu tego nieszczęsnego zdarzenia - napisał w oświadczeniu Pelinka.
Warto zaznaczyć, że kara dla Lakers mogła być jeszcze bardziej surowa, bo przepisy zakładają nawet utratę wyborów w drafcie, czy grzywnę nawet do pięciu milionów dolarów.
Przypomnijmy, że George w czerwcu poinformował swój ówczesny zespół, Indianę Pacers, że zamierza odstąpić od kontraktu w 2018 roku i dołączyć do Jeziorowców. Tymczasem w lipcu Pacers postanowili wytransferować go do Oklahomy City Thunder za Victora Oladipo i Domantasa Sabonisa.
ZOBACZ WIDEO: Arkadiusz Onyszko: Duńczycy mówią, że to ich ostatnia szansa