MKS rozpoczął sezon od dwóch zwycięstw we własnej hali. Najpierw ograł Polski Cukier Toruń (89:76 - przyp. red.), a w środę poradził sobie 84:73 z Kingiem Szczecin.
Dąbrowianie w obu tych spotkaniach grali bardzo dobrze, jako kolektyw. Był też jeden wspólny mianownik, który rzucił się w oczy. Mowa o Aaronie Broussardzie. W decydujących fragmentach obu starć to on złapał za ster panując nad wszystkim.
W starciu z Twardymi Piernikami zdobył w czwartej kwarcie 8 punktów - wszystkie, jakie zaliczył w tym występie. Przeciwko Wilkom było jeszcze lepiej, bo 12 (łącznie w całym meczu 20). Wspólnie z D.J. Sheltonem stworzyli naprawdę ciekawy duet Amerykanów w MKS-ie
27-letni gracz najważniejsze akcje w środę rozgrywał perfekcyjnie. Wymuszał przekazania czy faule, trafiał kluczowe rzuty wolne czy zbierał ważne piłki. Gra mądrze i wykorzystuje niemal każdy błąd defensywy rywali. Z tego transferu nie tylko Jacek Winnicki, ale i cały MKS może mieć bardzo dużo dobrego.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: koszykarz rzucał spod własnego kosza. Efekt zaskoczył wszystkich
[color=#000000]
[/color]
Broussard nie widzi jednak w sobie bohatera, patrzy na zespół. - Podsumowując, zagraliśmy dobry mecz. Każdy z nas był w grze, każdy dał z siebie wszystko. Sukces to wysiłek całego naszego zespołu i włożonej pracy w ten mecz - komentuje. - Mieliśmy dać z siebie energię, miała być duża intensywność. Takie były założenia i chyba im sprostaliśmy.
Gospodarze od początku kontrolowali mecz. Prowadzili już nawet różnicą 20 punktów, ale w czwartej kwarcie zrobiło się nerwowo. - W pewnym momencie zadowoleni z przewagi trochę za bardzo się rozluźniliśmy i rywal doszedł. Możemy być jednak szczęśliwi, że zdołaliśmy się podnieść, że zespół wrócił do takiej gry, jaką mieliśmy i chcieliśmy egzekwować - dodał.