MKS ma swojego "money time player", Aaron Broussard lubi włączyć się w końcówce

Materiały prasowe / Adrianna Antas / Na zdjęciu: Aaron Broussard
Materiały prasowe / Adrianna Antas / Na zdjęciu: Aaron Broussard

MKS Dąbrowa Górnicza odniósł drugi triumf na starcie sezonu w PLK. Z pewnością sukcesów nie byłoby, gdyby nie dobra postawa Aarona Broussarda. Dąbrowski "money time player" w końcówkach lubi brać ciężar gry na siebie.

MKS rozpoczął sezon od dwóch zwycięstw we własnej hali. Najpierw ograł Polski Cukier Toruń (89:76 - przyp. red.), a w środę poradził sobie 84:73 z Kingiem Szczecin.

Dąbrowianie w obu tych spotkaniach grali bardzo dobrze, jako kolektyw. Był też jeden wspólny mianownik, który rzucił się w oczy. Mowa o Aaronie Broussardzie. W decydujących fragmentach obu starć to on złapał za ster panując nad wszystkim.

W starciu z Twardymi Piernikami zdobył w czwartej kwarcie 8 punktów - wszystkie, jakie zaliczył w tym występie. Przeciwko Wilkom było jeszcze lepiej, bo 12 (łącznie w całym meczu 20). Wspólnie z D.J. Sheltonem stworzyli naprawdę ciekawy duet Amerykanów w MKS-ie

27-letni gracz najważniejsze akcje w środę rozgrywał perfekcyjnie. Wymuszał przekazania czy faule, trafiał kluczowe rzuty wolne czy zbierał ważne piłki. Gra mądrze i wykorzystuje niemal każdy błąd defensywy rywali. Z tego transferu nie tylko Jacek Winnicki, ale i cały MKS może mieć bardzo dużo dobrego.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: koszykarz rzucał spod własnego kosza. Efekt zaskoczył wszystkich
[color=#000000]

[/color]

Broussard nie widzi jednak w sobie bohatera, patrzy na zespół. - Podsumowując, zagraliśmy dobry mecz. Każdy z nas był w grze, każdy dał z siebie wszystko. Sukces to wysiłek całego naszego zespołu i włożonej pracy w ten mecz - komentuje. - Mieliśmy dać z siebie energię, miała być duża intensywność. Takie były założenia i chyba im sprostaliśmy.

Gospodarze od początku kontrolowali mecz. Prowadzili już nawet różnicą 20 punktów, ale w czwartej kwarcie zrobiło się nerwowo. - W pewnym momencie zadowoleni z przewagi trochę za bardzo się rozluźniliśmy i rywal doszedł. Możemy być jednak szczęśliwi, że zdołaliśmy się podnieść, że zespół wrócił do takiej gry, jaką mieliśmy i chcieliśmy egzekwować - dodał.

Źródło artykułu: