Dla Marcusa Morrisa okres aklimatyzacji w stanie Massachusetts nie jest najłatwiejszy. Nowy koszykarz Boston Celtics najpierw musiał zrobić sobie przerwę, która spowodowana była toczącą się sprawą w sądzie. Silny skrzydłowy wraz ze swoim bratem oskarżeni byli o napaść. Kiedy obaj zostali uniewinnieni, u Marcusa pojawił się problem ze zdrowiem, przez co w okresie przedsezonowym wystąpił on w zaledwie jednym spotkaniu kontrolnym. I to w dodatku tylko przez 11 minut.
Były zawodnik Detroit Pistons zmaga się z problemami z kolanem, co zabierze mu kilkanaście pierwszych dni nowego sezonu. Dla trenera Celtów, Brada Stevensa, to jednak i tak nie jest najgorsza wiadomość.
Owszem, dużo lepiej byłoby mieć Morrisa w rotacji od początku rozgrywek, ale gdyby ciągnąca się za nim sprawa sądowa nie zakończyła się pomyślnie, mógł przecież trafić nawet za kratki. Wobec tego krótka przerwa skrzydłowego na początku sezonu, to i tak dla 41-letniego szkoleniowca stosunkowo niewielka bolączka.
Pierwotnie Morris był przymierzany nawet do roli startera bostońskiej drużyny i niewykluczone, że tak właśnie będzie po jego powrocie na parkiet, ale może to trochę potrwać. Opuszczony niemal cały preseason na pewno nie pozwolił 28-letniemu zawodnikowi na odpowiednie zgranie z nowymi kolegami, bo to wymaga przecież czasu, co oczywiste.
Informację o absencji gracza przekazał właśnie Stevens. Nie zaznaczył przy tym wprost, jak będzie wyglądał jego wyjściowy skład na mecz otwarcia 72. sezonu NBA (Celtics zagrają z Cavaliers), ale jest wielce prawdopodobne, że na parkiet od początku wybiegną Kyrie Irving, Gordon Hayward, Jaylen Brown, Jayson Tatum oraz Al Harford.
ZOBACZ WIDEO "Biegacze" - opowieść o przekraczaniu barier