"Magicy" z Orlando nie powtórzyli błędu z pierwszego meczu i tym razem pokonali we własnej hali "Szóstki" z Philadelphii. Do sukcesu ekipę z Florydy poprowadził debiutant Courtney Lee. który zdobył 24 punkty, co jest jego nowym rekordem.
- Oni chcieli, żebym rzucał z półdystansu - mówił Lee. - Wiedząc, że pod koszem ma się takiego dominatora jak Dwight Howard, jest zdecydowanie łatwiej oddawać rzuty, bo jest duże prawdopodobieństwo zbiórki piłki w ataku przez niego po ewentualnym niecelnym rzucie.
Dwight Howard drugiego spotkania nie zaliczy jednak do udanych. Co prawda Superman zapisał na swoim koncie double-double w postaci 11 punktów i 10 zbiórek, ale miał problemy z faulami. Przez nie spędził na parkiecie zaledwie 30 minut. Howard krótko skomentował "występ" sędziów. - Mam nadzieję, że Ci faceci już nie wrócą - powiedział środkowy Magic.
Drugie spotkanie do złudzenia przypominało pierwsze. Gospodarze długo walczyli i w trzeciej kwarcie zdołali odskoczyć na 18 punktów. Rywale jednak rzucili się w pogoń, która tym razem jednak nie zakończyła się powodzeniem. Liderem "Szóstek" był Andre Miller, który zakończył spotkanie z dorobkiem 30 punktów. 13 z nich rozgrywający z Philadelphii miał już na swoim koncie po pierwszej kwarcie meczu.
Marcin Gortat na parkiecie spędził ponad 17 minut. Było to w dużym stopniu spowodowane problemami z przewinieniami Howarda. Polski środkowy zapisał w tym czasie w swoich statystykach 6 zbiórek, 2 bloki i przechwyt. Polish Hammer spudłował również trzy rzuty z gry i zakończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym.
Po klęsce w pierwszym meczu podnieść się zdołali również koszykarze Miami Heat. Na drugą porażkę swojego zespołu z Hawks w Atlancie nie pozwolił lider Dwyane Wade. Flash zakończył spotkanie z dorobkiem 33 punktów trafiając m.in. 6 z 10 rzutów trzypunktowych. Lider "Żaru" był niesamowicie skoncentrowany od początku meczu i już po pierwszej połowie miał więcej punktów, niż w całym pierwszym meczu.
Kluczową dla losów spotkania okazała się akcja przeprowadzona przez Wada w końcówce meczu. Przy stanie 98:91 lider Heat trafił trójkę z 8 metrów od tablicy, co doszczętnie załamało gospodarzy. - To jest to. Tutaj dzieją się rzeczy niesamowite - krótko skomentował to Wade, używając sloganu reklamowego ligi NBA Where amazing happens.
- On nadawał ton - powiedział po meczu opiekun Heat Erik Spoelstra. - Jeszcze przed tym, gdy wszedłem do szatni przed meczem, żeby zrobić odprawę, słyszałem w szatni same dowcipy i dużo śmiechu. Wtedy usłyszałem jego, który kazał się wszystkim zamknąć i skupić swoje myśli na meczu - skomentował zachowanie swojego lidera Spoelstra.
Wśród "Jastrzębi" najwięcej, bo 18 punktów, wywalczył Mike Bibby. Dla gospodarzy aż 6 zawodników zapisało na swoim koncie 11 i więcej punktów, jednak to nie wystarczyło na fenomenalnego Wada z kolegami, którzy zdołali doprowadzić do remisu w serii.
W pierwszym meczu zdobył 36 punktów i poprowadził Denver Nuggets do pierwszej wygranej nad New Orleans Hornets. Teraz zdobył punktów 31, a jego Nuggets ponownie pokonali Hornets. O kim mowa? Mr Big Shot, czyli rozgrywający Chauncey Billups, ponownie był królem parkietu w Pepsi Center, a jego ekipa prowadzi już 2:0 w ćwierćfinałowej serii.
Billups spędził na parkiecie ponad 35 minut. W tym czasie, oprócz 31 punktów (4/6 za 3 punkty i 11/11 w rzutach osobistych), zapisał na swoim koncie 4 zbiórki oraz 4 asysty i całkowicie przyćmił lidera "Szerszeni" Chrisa Paula. Ten wywalczył dla ekipy z Nowego Orleanu 14 punktów, 13 asyst i 4 zbiórki.
- Jestem rodzajem zawodnika, który zawsze gra bezpiecznie. Nie biorę w meczu na siebie zbyt wielu sytuacji na zdobywanie punktów. Zawsze staram się wyszukać odpowiedniego, najlepszego rozwiązania dla zespołu. Nie zawsze mi się to udaje, ale bardzo się staram, żeby tak właśnie było. Dużo łatwiej mi się gra, kiedy obok ciebie jest tylu tak znakomitych zawodników, grających tak dobrze - mówił po meczu Billups, który w pierwszych dwóch meczach zdobył łącznie 67 punktów, trafiając 12 z 15 rzutów zza linii 7,24.
Zachwytu grą Billupsa nie krył nawet Paul. - On gra najlepiej, jak tylko może grać w tym momencie - mówił rozgrywający "Szerszeni".
Trener George Karl po dwóch pierwszych meczach może spać spokojnie. Jego podopieczni wygrali oba mecze, a co najważniejsze, żaden zawodnik nie narzeka na żadne urazy, co w Denver nie jest bez znaczenia.
- Możemy grać bardzo fizycznie, z czym nie radzi sobie rywal. Trener Byron Scott jest już chyba zdołowany naszym stylem gry. Teraz jednak jedziemy na jego teren i z pewnością będzie chciał coś wymyślić, żeby nas zaskoczyć i pokonać - mówił po meczu Karl.
Wyniki:
Orlando Magic - Philadelphia 76ers 96:87
(C.Lee 24, R.Lewis 16, H.Turkoglu 16 - A.Miller 30, A.Iguadala 21, T.Young 20)
Stan rywalizacji: 1:1
Atlanta Hawks - Miami Heat 93:108
(M.Bibby 18, J.Smith 17 (10 zb), J.Johnson 16 - D,Wade 33, D.Cook 20, J.O’Neal 19)
Stan rywalizacji: 1:1
Denver Nuggets - New Orleans Hornets 108:93
(C.Billups 31, C.Anthony 22, J.R.Smith 15 – D.West 21 (10 zb), P.Stojakovic 17, C.Paul 14 (13 as))
Stan rywalizacji: 2:0 dla Denver Nuggets