Wicemistrzowie Polski znają słupską halę, bowiem występowali już tam w tegorocznym sezonie, ale ostatecznie przegrali. Wówczas kluczowa dla losów spotkania okazała się trzecia kwarta, w której gracze PGE Turowa szybko chcieli zapewnić sobie wygraną, a jedenastopunktowa (62:51) przewaga znacznie ich do niej zbliżała. W tym momencie coś zacięło się w ekipie ze Zgorzelca, która zupełnie straciła panowanie nad wydarzeniami na parkiecie. Gospodarze mieli jednak problem, ponieważ za pięć przewinień boisko opuścić musiał Mantas Cesnauskis, a swój czwarty faul popełnił, nieobecny już w Słupsku, Jay Straight, ale dwie arcyważne trójki trafił Marcin Sroka i Czarni ten moment gry wygrali 15:0, a cały mecz 86:81.
Ta półfinałowa para przynosi kibicom nie lada emocje. Obie ekipy rozgrywają bardzo emocjonujące i momentami dramatyczne spotkania. Już pierwszy mecz przyniósł dość sensacyjne rozstrzygnięcie, bowiem PGE Turów zaprzepaścił dwadzieścia jeden punktów przewagi i pozwolił Enerdze Czarnym dorównać i wygrać po dogrywce 99:98. Nieco mniej emocji było w drugim pojedynku, które to nie było aż tak wyrównane. Zgorzelczanie z minuty na minutę powiększali swoje prowadzenie i ostatecznie pokonali słupszczan 98:68.
- Nadal podtrzymuję swoje słowa, iż będzie 4:1 dla naszej drużyny. Chcieliśmy wygrać dwukrotnie w Zgorzelcu, ale wyjeżdżamy stąd z jednym, co było naszym założeniem - mówił po wtorkowym spotkaniu Marcin Sroka, skrzydłowy Energi Czarnych. Polak jest bardzo pewny siebie i jego zdaniem PGE Turów swoją jedyną wygraną w tej półfinałowej serii odniósł właśnie w poprzednim meczu.
Teraz przewaga jest po stronie słupszczan, którzy, dzięki wygranej w przygranicznym mieście, mają obecnie przewagę własnego parkietu i rozdają karty. Na ich korzyść przemawia także fakt, iż w hali Gryfia rywalom gra się niesamowicie ciężko, a kibice gotują drużynom przeciwnym prawdziwy kocioł. - Na pewno będziemy starali się z całych sił, aby odmienić losy rywalizacji i odnieść zwycięstwo. Czeka nas ciężki mecz w Słupsku, ale jedziemy tam wygrać. Czarni także z całą pewnością będą chcieli zwyciężyć i ciężko mi prorokować, kto wygra, ale zrobimy wszystko, byśmy byli to my - twierdził po meczu Krzysztof Roszyk, obrońca PGE Turowa.
Do gry powrócił już Damir Miljkovic, który przed pierwszym meczem miał kontuzję stopy. Nadal gotowy do gry nie jest Mantas Cesnauskis, który doznał urazu w niedzielę w starciu z Bryanem Bailey'em i brał udziału w drugim meczu. Nie wiadomo, czy ekipa medyczna Energi Czarnych zdziała cuda, aby Litwin w piątek pojawił się na parkiecie.
Trzeci mecz pomiędzy Energą Czarnymi Słupsk a PGE Turowem Zgorzelec odbędzie się w piątek, tj. 24.04.2009 r., w Słupsku. Początek meczu zaplanowano na godzinę 20:00, a bezpośrednią transmisję przeprowadzi TVP Sport.