Beniaminek EBL do Włocławka przyjechał bez żadnej presji i po pierwszej połowie wydawało się, że Anwil Włocławek zakończy ten mecz takim zwycięstwem, jakie kibice w Hali Mistrzów oglądali już niejednokrotnie w tym sezonie. W drugiej połowie obraz gry się zmienił i podopieczni Pawła Turkiewicza zdołali wrócić do gry, w czwartej kwarcie zbliżyli się nawet na cztery punkty do gospodarzy.
- W drugiej połowie pokazaliśmy, że potrafimy się bić z każdym. Na początku mieliśmy problem ze zbyt dużą liczbą strat i brakiem zbiórek. Na szczęście po przerwie udało się nam to poprawić. Było trochę za dużo fauli z naszej strony, przez co drużyna gospodarzy zdobyła dużo punktów z wolnych i ten mecz nam uciekł. Teraz pozostaje nam dalsza walka w lidze, bo udowodniliśmy, że nas stać na walkę na wysokim poziomie - mówił po meczu trener gości.
Kapitalne zawody rozgrywał Ante Delas, chorwacki strzelec mógł się czuć jak ryba w wodzie, gdyż trener Igor Milicić poustawiał zagrywki właśnie pod niego. 5 celnych rzutów z dystansu (na 6 prób) i pewna ręka na linii rzutów wolnych sprawiła, że Delas uzbierał 21 punktów, będąc najlepszym strzelcem drużyny.
Ważną rolę w końcówce spotkania odegrał Quinton Hosley, momentami przypominał on tego samego zawodnika, który wygrywał mistrzostwo z drużyną z Zielonej Góry. Amerykanin grał na dużej intensywności i wziął na siebie ciężar gry w najważniejszych momentach. Wykorzystywał rzuty wolne i nie pozwolił by jego drużyna traciła przewagę.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Białkowski: Spełniłem największe marzenie
- Cieszę się, że znowu zagraliśmy przy prawie pełnej hali i to jest powód do radości. Od początku meczu graliśmy pod nasze dyktando. Na początku trzeciej kwarty, gdy chcieliśmy przełamać ten mecz i odskoczyć to nam nie wyszło. Na szczęście udało nam się oszczędzić dwóch podstawowych zawodników, wygrać spotkanie i dalej możemy iść przed siebie - mówił po meczu Igor Milicić.
W piątkowym spotkaniu krótko grał Paweł Leończyk, a nie wystąpił wcale Kamil Łączyński. Obaj zawodnicy narzekali na urazy w zeszłym tygodniu i nie trenowali z drużyną. Zawodnicy mają być gotowi do gry na kolejne spotkanie. Podobnie wygląda sytuacja z Ivan Almeida , który musiał opuścić przedwcześnie boisko z powodu kontuzji mięśnia. Kabowerdeńczyk po meczu uspokajał, ze nic strasznego się nie stało i będzie niedługo gotów do powrotu na boisko.
- Zrobiliśmy parę strat, dostaliśmy kilka punktów z kontr i GTK odzyskało wiarę, że mogą wyrwać ten mecz. Spotkanie trwa 40 minut i wiadomo, że będą wzloty i upadki, najważniejszy jest jednak końcowy wynik. Jeżeli chodzi o trudniejszych rywali to wtedy sprawa wygląda inaczej, bo będziemy dysponowali szerszą rotacją, do gry już powrócą Kamil Łączyński i Paweł Leończyk - dodał.
Kolejny mecz włocławianie zagrają 2 kwietnia w Toruniu. Zespół z Gliwic ma tylko kilka dni na odpoczynek, już w środę czeka ich ciężkie starcie z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski.