[tag=2464]
Chris Paul[/tag] i Andre Ingram mają po 32 lata. Pierwszy z nich we wtorek rozegrał swój 892 mecz rozgrywek zasadniczych w NBA, drugi zaliczył debiut w najlepszej lidze koszykówki. I to nie byle jaki debiut. Choć rozpoczął mecz na ławce, w sumie spędził na parkiecie 29 minut. W tym czasie zdobył 19 punktów (6/8 z gry, 4/5 za trzy), miał też trzy bloki i trzy zbiórki.
- Powiedziałem mu, że słyszałem o jego historii. Jest nieprawdopodobna. 10 lat pracował w G-League (zaplecze NBA - red.), aby w końcu otrzymać szansę i wykorzystać ją w ten sposób. To wyjątkowe - skomentował Paul.
Los Angeles Lakers przegrali z Rockets 99:105, ale Ingram mógł czuć się jak największy wygrany. Przed dekadę szlifował swoje umiejętności na zapleczu, aż w końcu Lakers wyciągnęli do niego rękę tuż przed końcem sezonu 2017/18.
- To było coś doskonałego. Kiedy wyszliśmy na rozgrzewkę, poczułem dreszcze. Ten tłum, te światła, po raz pierwszy w życiu. To naprawdę niesamowite - skomentował Ingram. Koszykarz najprawdopodobniej otrzyma jeszcze jedną szansę. Lakers w ostatnim dniu sezonu regularnego zmierzą się w derbach z Los Angeles Clippers.
ZOBACZ WIDEO Co za uderzenie z woleja Grealisha! Przepiękny gol na Villa Park [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]
Koledzy z parkietu nie szczędzili pochwał 32-letniemu debiutantowi. - Grać w sposób, w jaki on grał, to dla wielu wielkie marzenie. Inspirująca historia - przyznał Brook Lopez. - To świadectwo tego, że należy ciężko pracować i nigdy się nie poddawać - dodał natomiast Julius Randle, zawodnik o dziewięć lat młodszy od Ingrama.