Nie da się ukryć, że Stelmetowi Enei BC Zielona Góra w końcówce meczu z Kingiem Szczecin trochę dopisało szczęście. Carlos Medlock najpierw źle podał do Pawła Kikowskiego, a następnie Amerykanin chybił jeden rzut osobisty, który mógł dać szczecinianom dogrywkę.
- W sumie już wcześniej mogliśmy załatwić ten mecz, mieliśmy na to możliwości. To było bardzo nerwowe spotkanie z obu stron. W sumie prowadziliśmy przez większość czwartej kwarty, więc to zwycięstwo nam się należało. Dobrze, że wygraliśmy - mówi nam Łukasz Koszarek.
Swoją drogą postawa Kinga w Zielonej Górze nie mogła być dla nikogo zaskoczeniem. Zespół prowadzony przez Mindaugasa Budzinauskasa pokonał niedawno na wyjeździe Anwil Włocławek, a teraz był bliski ogrania mistrzów Polski. - Walczą, są bardzo agresywni, grają drużynowo. Wykorzystywali nasz każdy błąd w obronie - przyznaje kapitan Stelmetu Enei BC.
Po 95 punktach straconych w spotkaniu z Miastem Szkła Krosno, w środę zielonogórzanie pozwolili zdobyć Kingowi 100 "oczek", choć z drugiej strony sami zdobyli 103 punkty. To na pewno nie był mecz pod znakiem defensywy. - Ta obrona gdzieś niestety wyjechała. Nie było jej ani teraz, ani ostatnio, więc to nie nowość. Może po prostu jesteśmy słabą drużyną w defensywie? - zastanawia się Koszarek.
Stelmet Enea BC w starciu z Kingiem musiał radzić sobie bez kontuzjowanego Thomasa Kelatiego oraz Borisa Savovicia, który przed spotkaniem ze szczecinianami złapał infekcję. - Brak Thomasa i Borisa to na pewno duża strata, szczególnie, że Savović ostatnio zagrał bardzo dobry mecz. Z Kingiem trener inaczej nami rotował, a zastępujący ich zawodnicy spisali się bardzo dobrze - ocenia reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO Co za uderzenie z woleja Grealisha! Przepiękny gol na Villa Park [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]