[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy kibice Anwilu mogą martwić się o stan zdrowia Kamila Łączyńskiego?[/b]
Kamil Łączyński, kapitan Anwilu Włocławek: Idzie ku lepszemu. Od poniedziałku powinienem rozpocząć treningi z zespołem.
Z jakim urazem się pan zmagał w ostatnich dniach?
W trakcie meczu z Asseco Gdynia skręciłem staw skokowy. Za wszelką cenę chciałem wystąpić w kolejnym spotkaniu w Ostrowie Wielkopolskim i niestety stan tej kostki znacząco się pogorszył. Rehabilitacja powinna być dłuższa, a ja chciałem wrócić do treningów. To było z dużą niekorzyścią dla mojego zdrowia.
Były takie głosy, że mógł pan zagrać z Treflem Sopot. To prawda?
Nie, bo od dziesięciu dni nie uczestniczyłem w zajęciach z drużyną. Trenowałem indywidualnie.
Czy problemy Kamila Łączyńskiego ciągną się od feralnego zderzenia z sędzia podczas meczu z TBV Startem Lublin?
Tak. To jest cały czas ta sama kostka. Niestety nie jest w idealnym stanie, jest mocno naruszona. Miałem przerwę w grze, ale ona powinna być znacznie dłuższa. Takie jest życie sportowca, że trzeba wyjść na parkiet mimo bólu. Robiłem to świadomie, bo zależało mi na dobrych wynikach zespołu.
Trzy porażki w czterech ostatnich meczach to powód do zmartwień?
Nie przypominam sobie tak fatalnej serii w naszym wykonaniu. Pamiętam, że po raz ostatni przegraliśmy dwa mecze z rzędu w serii z Czarnymi Słupsk w fazie play-off. Powód do zmartwień na pewno jest, bo przed nami najważniejsze spotkania w tym sezonie. Nie popadałbym jednak w histerię, bo w tej drużynie drzemie spory potencjał. Trzeba jednak pamiętać o tym, że nikt w lidze przed Anwilem się nie położy. Każdy chce ograć lidera PLK.
Te porażki zbiegły się z dojściem dwóch nowych zawodników: Wojciechowskiego i Ihringa. Można te dwie kwestie łączyć ze sobą?
Ja bym ich nie łączył, bo obaj na pewno nie osłabili drużyny, a wręcz przeciwnie - wzmocnili ją. Jesteśmy jeszcze bardziej uniwersalnym zespołem.
Co w takim razie jest przyczyną ostatnich niepowodzeń?
Trzeba zdać sobie sprawę, że gramy teraz z drużynami, które walczą o swój byt w rozgrywkach. Te mecze są dla nich o być albo nie być. Rywale wychodzą bardzo napakowani, chcą sprawić niespodziankę. My awans do play-off zapewniliśmy sobie już dawno, więc ta koncentracja jest na nieco mniejszym poziomie. Do tego doszły mocniejsze treningi, które mają nas przygotować do najważniejszej części sezonu.
Podobno w szatni Anwilu nie dzieje się ostatnio najlepiej. Dochodzą słuchy o konflikcie największych gwiazd: Almeida-Hosley. Jest coś na rzeczy?
Wiadomo, że w momencie porażek głowy zawodników są zwieszone, trudno o uśmiech na twarzy, ale w naszej szatni nie ma konfliktu. Prawdą jest, że Hosley i Almeida mają wysokie ego, duże oczekiwania względem siebie, ale nie było żadnego spięcia między nimi. Nie robiłbym z tego "afery". To normalne rzeczy w sporcie. Potrzebujemy jako drużyna przełamania, takiego jednego dobrego meczu, w którym wszystko zafunkcjonuje.
Taki zbliża się wielkimi krokami: Stelmet Enea BC w czwartek we Włocławku.
Tak. Wydaje się, że to idealny mecz na przełamanie. Poza tym to dobry sprawdzian przed fazą play-off.
ZOBACZ WIDEO Emocje w Wolfsburgu mimo braku bramek. Dwie poprzeczki w starciu z FC Augsburg [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]
Takie cechy powini Czytaj całość