NBA: gdzie się podział Karl-Anthony Towns? Timberwolves bez pary pod koszem

Newspix / Xia Yifang/Xinhua via ZUMA Wire / Na zdjęciu: Karl-Anthony Towns
Newspix / Xia Yifang/Xinhua via ZUMA Wire / Na zdjęciu: Karl-Anthony Towns

Minnesota Timberwolves, którzy rzutem na taśmę wywalczyli awans do play-off, po pierwszych dwóch meczach tej fazy przegrywają z faworyzowanymi Houston Rockets. Jak na razie w serii z Rakietami atutów nie posiadają w zasadzie żadnych.

Bez dwóch zdań nie jest nim gra jednego z liderów, podkoszowego Karla-Anthony'ego Townsa. Zawodnik, który w trakcie sezonu zasadniczego na konto swoje oraz drużyny zapisywał średnio po 21,3 punktu oraz 12,3 zbiórki (4. miejsce w lidze), w play-offach jest jak na razie cieniem samego siebie. Owszem, w walce na tablicach swoje robi (12 i 10), ale nie daje zespołowi wsparcia w ataku. W pierwszym meczu zdobył 8, zaś w drugim zaledwie 5 punktów.

- Jestem w play-offach i chcę znaleźć jedynie sposób na wygraną mojej ekipy - powiedział zawodnik Minnesoty Timberwolves. - Nie szukam własnych statystyk, szumu i blasku, bo to nie ma żadnego znaczenia - dodał. I oczywiście wszystko w wypowiedzi Townsa byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że "Wilki" przegrywają już z Houston Rockets 0-2. Najzwyczajniej w świecie, jeśli 22-latek nie odnajdzie swojego rytmu po atakowanej stronie parkietu, jego zespół przegra tę serię z kretesem.

W meczu nr 2, środkowy Timberwolves trafił zaledwie 2 na 9 rzutów z gry, zaś w całej serii ma 5/18. Czy w związku z tym jest sfrustrowany? - Nie ma na to czasu. Ani na frustracje, ani też na jakiekolwiek negatywne emocje. Nie można tak po prostu zwiesić głowy. Muszę iść do przodu i starać się pomóc mojej drużynie wygrać kolejne starcie - zaznaczył.

Z drugiej strony nie można nie docenić postawy w obronie zawodników Houston Rockets, bo ich gra defensywna jest w głównej mierze skupiona właśnie na podkoszowym rywali. Widać, że jak na razie przynosi to spodziewany efekt. - Myślę, że wszyscy musimy być lepsi, w tym oczywiście ja - stwierdził Towns. - Trzeba znaleźć sposób, wprowadzić kilka poprawek i być gotowym na następny pojedynek. W końcu nie od razu Rzym zbudowano. Musimy dobrze wykonać naszą pracę do kolejnego starcia - dodał.

ZOBACZ WIDEO Wygrał walkę i... oświadczył się swojej dziewczynie podczas gali MMA

Dla zespołu z Minnesoty jest to pierwszy udział w fazie posezonowej od rozgrywek 2003/04, kiedy to Timberwolves zdołali dotrzeć do finału Konferencji Zachodniej z Los Angeles Lakers. Wówczas przegrali 2-4. Minęło zatem bardzo dużo czasu od tamtego momentu, wobec czego naturalnym jest to, że Wilki muszą na nowo uczyć się gry w tej fazie. Na ich korzyść nie działa też zapewne walka do samego końca o udział w samych PO, co musiało kosztować sporo sił.

Po części to właśnie przez to, teraz brakuje im niezbędnej świeżości, aby móc nawiązać walkę z dużo bardziej doświadczonymi i będącymi po prostu w gazie Rockets. Czy w tej serii może zatem zdarzyć się w ogóle cokolwiek nieoczekiwanego? Wydaje się, że nic takiego nie ma prawa mieć miejsca, jednak następne dwa spotkania odbędą się w Minneapolis, gdzie w sezonie zasadniczym Timberwolves zanotowali bilans 30-11. Czy u siebie w domu, w Target Center, uda im się wygrać chociaż jeden mecz? Jeśli Towns nie zacznie punktować, jak do tego przyzwyczaił, i o to może być niezwykle trudno.

Komentarze (1)
avatar
Katon el Gordo
20.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wygląda na to, że Tom Thibodeau słabo pracę domową odrobił. Nadmiar obowiązków i funkcji w klubie. I niestety stare przyzwyczajenia.