Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że postawa Michała Samborskiego zadecyduje o losach finałowych potyczek z UMKS-em Kielce, naraziłby się na drwiny. - Sam nie do końca w to wierzyłem. Na szczęście jednak forma dopisała w końcówce sezonu i super, że wyszedł mi ten ostatni mecz. Cieszę się też, że trener w swoim czasie we mnie uwierzył i dał mi więcej czasu gry - podkreślił w rozmowie z Kurierem Lubelskim Samborski.
Swoim występem przeciwko kielczanom Samborski niemal zapewnił sobie miejsce w pierwszej piątce na przyszły sezon. - Nigdy nic nie wolno z góry przesądzać. Ale wydaje mi się, że przekonałem do siebie działaczy i trenera. Choć, póki co, trzeba trochę odpocząć. Pomyślimy o przyszłym sezonie, gdy przyjdzie na to czas - zastrzegł.
Czołowy zawodnik Startu nie ukrywa, że jednym z największych pozytywów finałowej potyczki była postawa publiczności. Już sama jej liczba sprawiła, że koszykarzom przy wyjściu z szatni zatkało dech w piersiach. - Kibice stworzyli fantastyczny doping i za to im dziękujemy. Oby tak było cały czas w przyszłym sezonie - marzy Samborski. Zdradza jednocześnie, że ekipa Startu wspólnie świętowała awans. - To jednak nie koniec, bo awans na pewno będziemy świętować kilka dni - żartuje.
Jak na razie, plany Startu pozostają pewną niewiadomą. - Nie mogę mówić za chłopaków i trenera, ale jeśli chodzi o mnie, to zdecydowanie potrzebuję odpoczynku. Czuję ten sezon w kościach i z pewnością przyda się trochę laby - kończy Sadowski.