Anwil Włocławej jedyny brązowy medal w swojej siedemnastoletniej historii w ekstraklasie zdobył w sezonie 1994/1995. Wówczas zespół prowadzony przez Wojciecha Kobielskiego na ławce trenerskiej oraz Igora Griszczuka na parkiecie łatwo poradził sobie ze Śnieżką ASPRO Świebodzice, wygrywając trzy spotkania. Choć w późniejszych latach ekipa z Włocławka niejednokrotnie grała w "finale pocieszenia", drugiego brązowego medali nigdy nie udało się wywalczyć.
Również jeden medal z najmniej szlachetnego kruszcu w swojej historii zdobyła drużyna Energi Czarnych Słupsk. Było to w sezonie 2005/2006, kiedy to słupszczan prowadził nie kto inny, jak Igor Griszczuk - legenda włocławskiego basketu i obecny trener Anwilu. Jego podopieczni uporali się wówczas w dwumeczu z Polpakiem Świecie. Jedyną różnicą pomiędzy tymi dwoma zespołami jest fakt, iż dla Czarnych brązowy medal z tamtych rozgrywek to największy sukces odkąd klub awansował do ekstraklasy, podczas gdy Anwil ma na swoim koncie dodatkowo siedem srebrnych medali oraz jeden złoty. Ostatni krążek w lidze włocławianie wywalczyli jednak dokładnie w tym samym sezonie, co Energa Czarni. Przegrali wówczas decydującą batalię z Prokomem Trefl Sopot.
Zwykło się mówić, że najważniejszym czynnikiem decydującym o tym, która drużyna wygra rywalizację o trzecie miejsce jest podejście samych koszykarzy oraz trenerów. Wielu zawodnikom ciężko jest pozbierać się po porażce w półfinale, przychodzi rozprężenie, dekoncentracja, a sam brązowy medal nie jest dla nich przedmiotem pożądania.
Po pierwszym spotkaniu rozegranym we Włocławku wydawało się, że idealnym przykładem obrazującym tą teorię jest właśnie drużyna Energi Czarnych. Podopieczni Gaspera Okorna zostali rozgromieni we Włocławku 75:104 a kibice ekipy mieli nie tyle pretensję o porażkę, lecz o styl. Niektórzy gracze drużyny gości sprawiali wrażenie jakby myśleli tylko i wyłącznie o rychłym powrocie do domu. Nieskuteczni Mantas Cesnauskis i Demetric Bennett, zupełnie bierny Mateo Kedzo i nieskoncentrowany Antonio Burks. - To jest dla nas wielka hańba oraz wstyd. Jeśli mamy zakończyć rozgrywki w takim stylu, zniweczymy wszystko to, na co pracowaliśmy przez kilka miesięcy. Anwil robił z nami co chciał, a my momentami wyglądaliśmy, jakbyśmy byli w cyrku - grzmiał wówczas na konferencji prasowej słoweński szkoleniowiec.
W tym samym czasie trener Griszczuk triumfował. Jego wysiłki motywacyjne zdały egzamin, co przyznawali sami koszykarze. - Nasz trener wykonał kawał dobrej roboty kierując nas ponownie na właściwe tory. Chciał żebyśmy przestali myśleć o tym, że odpadliśmy z walki o finał, a zaczęli koncentrować się na brązowym medalu - tłumaczył Tommy Adams, autor 21 punktów. O tym jak włocławianom zależało na zwycięstwie niech wystarczy fakt, iż Andrzej Pluta, jeden z bardziej doświadczonych i utytułowanych zawodników całej ligi, w ciągu niespełna 19 minut zdołał rzucić aż 28 punktów na bardzo wysokim procencie skuteczności.
Dlatego właśnie włocławianie jechali na drugi mecz do Słupska pełni nadziei, że uda się im zakończyć serię. Nic bardziej mylnego. - Broni nie składamy. Mam nadzieję, że wygramy drugie spotkanie i wrócimy do Włocławka, by zmierzyć się raz jeszcze w meczu o wszystko - mówił wówczas Marcin Sroka, skrzydłowy Energi, i okazało się, że miał stuprocentową rację. Gospodarze drugiego spotkania wyszli na parkiet bardzo zmotywowani i choć pierwszą część meczu wygrali goście, później aż do czwartej kwarty dominowali zawodnicy słoweńskiego szkoleniowca. Anwil grał za to chaotycznie i choć pod koniec spotkania miał okazję przechylić szalę na swoją korzyść (m.in. odrobił czternaście punktów), więcej zimnej krwi w końcówce zachowali gospodarze z Demetrikiem Bennettem na czele.
Zmotywowany Amerykanin rzucił 26 oczek i zagrał zgoła odmiennie w porównaniu z pierwszych pojedynkiem. Skutecznie, pewnie, odważnie - zresztą tak, jak cały zespół. Po końcowym gwizdku stało się więc jasne, że seria się jeszcze nie skończyła i przed trzecim meczem w Hali Mistrzów szanse obu zespołów są równe. Ta drużyna, której pierwszej uda się zdominować przebieg spotkania i narzucić swój styl gry, w efekcie sięgnie po brązowe medale i miano trzeciej ekipy w Polsce. Ze względu, że to ostatni meczu sezonu, na jakiekolwiek rozluźnienie nie będzie już miejsca a motywacji każdemu zawodnikowi nie zabraknie.
Trzeci pojedynek pomiędzy Anwilem Włocławek a Energą Czarnymi Słupsk rozegrany zostanie w Hali Mistrzów w sobotę, 16 maja o godzinie 18.00. Bilety w cenie 10 i 15 złotych do nabycia w kasach klubowych na dwie godziny przed meczem. Bezpośrednią transmisję z meczu przeprowadzi TVP Bydgoszcz.