NBA: Kto awansuje do finału konferencji?

Czy Marcin Gortat i jego Orlando Magic pokonają w decydującym meczu mistrzów NBA i wywalczą awans do finału Konferencji Wschodniej? Czy o podobny wyczyn postarają się koszykarze Houston Rockets, którzy nękani przez kontuzje spisują się nadzwyczaj dobrze? Na te pytania poznamy odpowiedź w niedzielną noc, kiedy to rozpoczną się dwa decydujące spotkania półfinałów konferencji w lidze NBA.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed decydującym meczem pomiędzy Boston Celtics a Orlando Magic

Orlando jeśli chce wygrać musi skoncentrować swoją grę na Dwighcie Howardzie. "Superman" narzekał ostatnio, że dostaje mało piłek. Sytuacja zmieniła się w szóstym meczu i rezultat mógł być tylko jeden. 23 punkty i 22 zbiórki. Jego największą bolączką są jednak szybko łapane faule oraz fatalnie wykonywane rzuty wolne. Jeśli pozbędzie się obu mankamentów w decydującym starciu, to jest więcej niż pewne, że nikt z podkoszowych Celtów nie zatrzyma go przed kolejnym okazałym double-double.

Po stronie mistrzów NBA jest na pewno atut własnego parkietu i dodatkowy dzień wolnego. Celtowie we własnej hali przegrali co prawda pierwszy mecz w tej serii, lecz później już wygrywali. Gospodarze mają także kilkadziesiąt godzin więcej na odpoczynek, który w chwili obecnej jest niezwykle potrzebny mocno eksploatowanym zawodnikom w zielonych strojach. Czy zdołają się ponownie zregenerować, aby móc walczyć przez co najmniej 48 minut na najwyższych obrotach?

Bardzo wiele będzie zależało od dyspozycji Ray’a Allena. Póki co super strzelec Celtów jest cieniem samego siebie, a jego kolejne fatalne mecze wołają o pomstę do nieba. Warto chociażby przytoczyć statystykę w rzutach za trzy punkty, które są przecież specjalnością doświadczonego rzucającego. Allen na 36 prób zza linii 7,24m wykorzystał zaledwie 5 rzutów! Kibice zespołu z Massachusetts liczą na powtórkę z pojedynków przeciwko Chicago Bulls, kiedy to ich pupil zdobył nawet 51 punktów w jednym meczu.

Obie drużyny mają także swoje problemy. W Orlando gra opiera się tylko i wyłącznie na tercecie Howard-Lewis-Turkoglu. Skuteczny w pierwszej rundzie Lee nie potrafi odnaleźć właściwego rytmu, co zapewne ma związek z niedawną kontuzją nosa. Jedynym wartościowym zmiennikiem w szeregach ekipy Stana Van Gundy’ego wydaje się być Mickael Pietrus. Kiedy Francuz wchodzi na parkiet, zawsze gra na pełnych obrotach, będąc trudnym do zatrzymania przez rywali. Nie wspominamy tutaj o Marcinie Gortacie, który daje co prawda bardzo dobre, acz krótkie zmiany.

Problemem Celtów niewątpliwie jest wspominane już zmęczenie oraz podobnie jak w szeregach rywali, krótka ławka rezerwowych. Rajon Rondo w tegorocznych play off rozegrał już ponad 500 minut, a pozostali jego koledzy niewiele mniej. W czołowej szóstce graczy z największą ilością minut spędzanych na parkiecie, aż pięciu to koszykarze Bostonu! Doc Rivers chętnie dałby odpocząć swoim podstawowym zawodnikiem, lecz na ławce rezerwowych bieda z nędzą. Oprócz pożytecznego Eddiego House’a nie ma na niej wartościowych zmienników. Aż dziw bierze w ogóle, że dotychczasowy nosiciel ręczników Brian Scalabrine prezentuje się tak dobrze.

Trudno jednoznacznie przewidzieć jak będzie wyglądało to spotkanie. Jeśli Magicy od początku postraszą Howardem i Lewisem, to Celtowie mogą mieć problemy. Z drugiej jednak strony, zespół z Florydy już nie raz udowadniał, że w niezrozumiały sposób potrafi roztrwonić kilkunastu punktową przewagę. Kibice miejscowych muszą mocno ściskać kciuki, aby kolejny "game seven" okazał się szczęśliwy dla obrońców tytułu.

Dotychczasowe mecze

1 mecz: Boston - Orlando 90:95 (Pierce 23, Rondo 14, Davis 12 - Lewis 18, Pietrus 17, Howard 16)

2 mecz: Boston - Orlando 112:94 (House 31, Allen 22, Perkins 16 - Lewis 17, Pietrus 17, Redick 15)

3 mecz: Orlando - Boston 117:96 (Lewis 28, Turkoglu 24, Howard 17 - Pierce 27, Rondo 15, House 15)

4 mecz: Orlando - Boston 94:95 (Howard 23, Lewis 22, Turkoglu 11 - Pierce 27, Rondo 21, Davis 21)

5 mecz: Boston - Orlando 92:88 (Davis 22, Pierce 19, Allen 13 - Lewis 19, Turkoglu 18, Alston 16)

6 mecz: Orlando - Boston 83:75 (Howard 23, Lewis 20, Alston 11 - Rondo 19, Pierce 17, Perkins 15)

Stan rywalizacji 3:3. Decydujące starcie odbędzie się na parkiecie Boston Celtics, w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 2:00.

Przed decydującym meczem pomiędzy Los Angeles Lakers a Houston Rockets

Nikt nie spodziewał się takich emocji w tej serii. Lakers to drużyna, która miała kroczyć od wygranej do wygranej. Zastanawiano się jedynie z kim zagrają w wielkim finale, czy z Cleveland czy z Bostonem. Nie brano w ogóle pod uwagę jakichkolwiek problemów, szczególnie w półfinale konferencji. Zwłaszcza, że z każdym kolejnym meczem z ekipy Rakiet ubywało czołowych graczy. Przypomnijmy i podkreślmy szczególnie mocno, że Houston do decydującego meczu przystąpi bez Tracy’ego McGrady’ego, Yao Minga i Dikembe Mutombo.

Jeziorowcy jeśli chcą awansować do następnej rundy muszą w końcu wykazać więcej zaangażowania i chęci. Kobe Bryant powinien popracować nad swoją skutecznością, która zbyt często odbiegała od przyzwoitej. Andrew Bynum i Lamar Odom muszą w końcu zrobić użytek ze swoich centymetrów i udowodnić swoją wyższość nad Rakietami bez Yao i Mutombo. Swoje trzy grosze powinna dołożyć także ławka, uznawana za najlepszą w całej lidze.

Co Lakers jeszcze muszą? Na pewno powstrzymać Aarona Brooksa. Niepozorny, filigranowy zawodnik z Teksasu to prawdziwe objawienie tej serii. Pod nieobecność liderów młodzian hasa sobie w najlepsze, punktując bardziej doświadczonych rywali. Któryś z obwodowych Lakers musi wziąć na siebie ciężar gry w obronie przeciwko Brooksowi, który raz za razem penetruje strefę podkoszową rywala, strasząc jednocześnie rzutami z dystansu.

Tymczasem Rakiety nic nie muszą. Presja ciąży na ich przeciwnikach, więc teoretycznie podopiecznym Ricka Adelmana powinno grać się łatwiej. Na pewno podstawowym zadaniem będzie uniknięcie popełniania dużej ilości strat, jak to miało miejsce choćby w meczach numer 4 i 6. Goście muszą również uważać na przewinienia graczy podkoszowych. Kiedy nie ma Yao i Mutombo, podstawowym centrem stał się Chuck Hayes. Niestety 26-latek lubi szybko łapać faule. Jeśli i on powędruje na ławkę rezerwowych, to Gasol-Bynum-Odom będą mieć łatwą przeprawę ze słabiutkim Brianem Cookiem.

Rakiety nie stoją wcale na straconej pozycji. Luis Scola, Ron Artest, Shane Battier to zawodnicy, którzy potrafią zagrać fantastyczne mecze. Dwaj ostatni będą odpowiedzialni za nękanie i utrudnianie życia Bryantowi, który na pewno łatwej przeprawy mieć nie będzie. Lakers muszą z kolei przypomnieć sobie swoją dyspozycję z najlepszych okresów sezonu zasadniczego. Odpowiedzialna i uważna gra w ofensywie oraz szczelna i twarda obrona powinny być kluczem do sukcesu.

Faworytem decydującej batalii są koszykarze z Kalifornii. To oni są dużo bardziej doświadczeni w bojach o stawkę i to oni mają na ławce trenerskiej wielokrotnego mistrza NBA, Phila Jacksona. W końcu, to Jeziorowcy będą dopingowani przez 19-tysięczną publikę w Staples Center. Z drugiej jednak strony nie mielibyśmy nic przeciwko kolejnej niespodziance...

Dotychczasowe mecze

1 mecz: Lakers - Houston 92:100 (Bryant 32, Gasol 14, Ariza 10 - Ming 28, Artest 21, Brooks 19)

2 mecz: Lakers - Houston 111:98 (Bryant 40, Gasol 22, Fisher 12 - Artest 25, Landry 21, Brooks 13)

3 mecz: Houston - Lakers 94:108 (Artest 25, Ming 19, Scola 10 - Bryant 33, Odom 16, Gasol 13)

4 mecz: Houston - Lakers 99:87 (Brooks 34, Battier 23, Lowry 12 - Gasol 30, Bryant 15, Brown 14)

5 mecz: Lakers - Houston 118:78 (Bryant 26, Gasol 16, Bynum 14 - Brooks 14, Wafer 13, Scola 12)

6 mecz: Houston - Lakers 95:80 (Brooks 26, Scola 24, Landry 15 - Bryant 32, Gasol 14, Farmar 13)

Stan rywalizacji: 3:3. Decydujący mecz odbędzie się na parkiecie Los Angeles Lakers - początek o godz. 21:30 czasu polskiego.