- My chcieliśmy tylko wyjść na parkiet i zostawić na nim całe serce. Pracowaliśmy na ten sukces przez cały sezon, pełen wzlotów i upadków, lecz teraz możemy powiedzieć sobie bez zbędnej skromności: jesteśmy wielcy - mówił po meczu szczęśliwy Ian Boylan. Amerykański skrzydłowy rozegrał dzisiaj kapitalne spotkanie, zdobywając 20 oczek, rozdając 8 asyst i notując 5 przechwytów! Trzeba jednak przyznać, że jednak głównym motorem napędowym włocławian w meczu przeciwko Enerdze Czarnym Słupsk był inny koszykarz zza oceanu - Paul Miller. Środkowy Anwilu zdobył aż 33 punkty w ciągu 35 minut na parkiecie.
To właśnie Amerykanin zdobył na początku 9 oczek z rzędu i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 13-4. - Rzeczywiście, grało mi się dzisiaj bardzo łatwo. Ten medal nie został wywalczony jednak przez Paula Millera. Wygrała go cała drużyna, choć nie ukrywam, że jestem dumny ze swojego wkładu w sukces - tłumaczył Miller, który co i rusz ogrywał środkowych ekipy przyjezdnej lub też, do czego zdążył już przyzwyczaić, trafiał z dystansu. Podopieczni trenera Gaspera Okorna zadziwiali natomiast nieskutecznością oraz prostymi błędami. W pewnym momencie przewaga już w pierwszej kwarcie sięgnęła osiemnastu punktów, 25:7.
- Na samym początku nie trafiliśmy kilku ważnych rzutów, straciliśmy kilka istotnych piłek i to włocławianie cieszą się z brązowych medali. Jeżeli tak się zaczyna mecz, to ciężko później wrócić do gry - wyjaśniał po ostatnim gwizdku sędziego Marcin Sroka. Skrzydłowy Energi Czarnych był najbardziej zmobilizowanym graczem w swojej ekipie. W samej tylko pierwszej połowie Polak rzucił 17 oczek, trafiając między innymi za trzy. Cwaniactwem oraz doświadczeniem przyczynił się również do wyrzucenia z boiska Bartłomieja Wołoszyna. Obrońca Anwilu najpierw zablokował Srokę przy rzucie i następnie został przez niego sfaulowany. Przewinienie na tyle rozwścieczyło 23-letniego gracza, że postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość. Trącił skrzydłowego Czarnych barkiem, a ten bezceremonialnie upadł na parkiet. Sędziowie nie mieli wyjścia i usunęli krewkiego koszykarza z placu gry.
Fakt ten mógł mieć bardzo istotny wpływ na przebieg meczu. Goście z akcji na akcję prezentowali się coraz lepiej i zmniejszali straty do Anwilu, który bazował głównie na rzutach z dystansu. Po faulu dyskwalifikującym Wołoszyna, przewaga zmalała do zaledwie 9 oczek (49:40) i z taką też różnicą obie drużyny schodziły na przerwę. Trener Igor Griszczuk miał spory ból głowy, gdyż nie dość ze wydalenie jego podopiecznego ograniczyło rotację na skrzydle, to jeszcze po cztery przewinienia na koncie mieli Marko Brkić i Michał Gabiński.
Jak się jednak okazało, mars szybko zniknął z twarzy białoruskiego szkoleniowca, gdyż jego podopieczni po zmianie stron grali jeszcze lepiej niż na początku meczu. Dwie trójki odpalił Łukasz Koszarek, trzecią dodał Boylan i nagle zrobiło się 64-46. Amerykański skrzydłowy zdobył w tej części meczu 10 oczek i wyłączył z gry zupełnie Demetrika Bennetta. Strzelec wyborowy Energi Czarnych w tym spotkaniu kompletnie nie wypalił. Pilnowany przez Boylana trafił tylko 1 z 6 rzutów z gry i w całym meczu zdobył 5 oczek. - To wielka przyjemność i świetne uczucie rozegrać takie zawody w pojedynku o wszystko. Dla zespołu, dla kibiców, dla klubu i dla siebie - opowiadał skrzydłowy Anwilu.
Trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 80-50, więc na trybunach Hali Mistrzów kibice powoli zaczęlie fetować drugi brązowy medal w historii. I choć zryw gości doprowadził do stanu 84:61, Paul Miller wspomagany przez Gabińskiego i Tommy’ego Adamsa rozwiał wszelkie nadzieje podopiecznych słoweńskiego szkoleniowca i stawiając przysłowiową kropkę nad ”i”, pokazał która drużyna była bezapelacyjnie lepsza w tym starciu i sprawił wielką radość swojemu trenerowi.
- Ten medal nie jest brązowy, on jest ze złota - krzyczał po meczu Igor Griszczuk i trzeba mu przyznać stuprocentową rację. Białorusin z polskim paszportem dokonał rzeczy wielkiej - zdobył medal z drużyną osłabioną kontuzjami podstawowych graczy i potrafił wykreować taki styl, który pozostanie w pamięci kibiców na lata. Po trzech latach bez sukcesu Anwil ponownie znalazł się na podium PLK, a trener wraca do Włocławka na białym koniu.
Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk 100:76 (31:15, 18:25, 31:10, 20:26)
Anwil: Miller 33 (3x3, 7 zb.), Boylan 20 (2x3, 8 as., 5 prz.), Koszarek 12 (2x3, 8 as.), Gabiński 11 (1x3, 5 zb.), Adams 11 (3x3), Pluta 6 (2x3), Brkić 6, Glabas 1, Adamczewski 0, Wołoszyn 0
Energa Czarni: Sroka 25 (5x3), Barlett 11 (6 zb.), Booker 10, Kedzo 6, Cesnauskis 6 (2x3), Bennett 5 (1x3, 5 zb.), Bakić 5 (1x3), Burks 4, Pabian 2, Malesa 2, Dutkiewicz 0, Leończyk 0