Woods MVP finału, Prokom po raz szósty - relacja z meczu Asseco Prokom Sopot - PGE Turów Zgorzelec

Już piąte spotkanie mogło zapewnić szósty tytuł z rzędu Mistrza Polski Asseco Prokomowi Sopot. Sopocianie przystąpili do meczu w osłabieniu, musieli sobie poradzić bez Przemysława Zamojskiego. Jednak godnie zastąpił go Adam Łapeta, który również dołożył cegiełkę do końcowego sukcesu.

Choć skuteczność w początkowej fazie spotkania zawodziła sopocian, to gwiazdy wykonały świetną robotę. Niewątpliwie był to klucz do sukcesu – nie twarda obrona, nie niesamowita skuteczność, a właśnie gwiazdy, które od początku sezonu powinny święcić i wprawiać w podziw kibiców.

Niebywałe spotkanie rozegrał Qyntel Woods, zdobywca 28 punktów. Po końcowym gwizdku, został uznany za MVP finału. Amerykański skrzydłowy zachwycał praktycznie w każdym spotkaniu. Fani koszykówki szczególnie byli pod wrażeniem jego możliwość motorycznych, ale również talentu koszykarskiego, który sprawiał w osłupienie obrońców. Bardzo trudno będzie zatrzymać tego zawodnika działaczom sopockiej drużyny.

Piąte spotkanie w ostatniej fazie play-off odbyło się przy komplecie publiczności. Nie zabrakło również osób popularnych, jak Dariusz Michalczewski, oraz władz Polskiego Związku Koszykówki, m.in. prezesa Romana Ludwiczuka.

Ekipa Tomasa Pacesasa rozpoczęła bardzo zestresowana, wpłynęło to na skuteczność drużyny, która nie mogła trafić przez pierwsze dwie minuty. Prokom miał problemy ze skonstruowaniem akcji w ataku, z kolei Turów potrafił to znakomicie wykorzystać w kontratakach – pierwsze skrzypce zagrał Tyus Edney. Niemoc strzelecką przełamał Qyntel Woods. W piątej minucie meczu na boisko wszedł Filip Dylewicz – najlepszy Polak w drużynie z Sopotu. Cały czas z zimną krwią grał Damir Milijkovic, który po kolejnym trafiony rzucie z półdystansu ustawił wynik na 14:5 dla gości. Lekarstwem na niepowodzenie był świetny w tej serii finałowej Woods przyśpieszając akcje wykonywane w ataku. Pod koniec pierwszej kwarty piłkę w rękach miał David Logan, który wymuszając faul i wykorzystując dwa rzuty wolne zmniejszył przewagę gości do osiemiu punktów. W pierwszej kwarcie zdecydowanie przeważali podopieczni trenera Pawła Turkiewicza, fantastycznie wykonując przede wszystkim kontrataki, ale również stawiając bardzo szczelną obronę.

Już na samym początku drugiej odsłony amerykański skrzydłowy Woods zdobył sześć punktów z rzędu zmniejszając przewagę gości do dwóch punktów (22:24). Publiczność przebudziła się, jednak bardzo szybko uciszył ją Robert Witka rzucając za linii 6.25m. To spotkanie było przede wszystkim sprawdzianem dla Adama Łapety, który zastępował kontuzjowanego Przemysława Zamojskiego. Młody Polak starał się nie popełniać prostych błędów. Po kolejnych dwóch rzutach wolnych Daniela Ewinga oraz indywidualnej akcji Davida Logana Prokom w piętnastej minucie meczu wyszedł na prowadzenie (31:28). Mistrzowie Polski uwierzyli w swoje możliwości i poszli za ciosem – Logan zaliczył trzy oczka wyprowadzając zespół na dziewięć punktów przewagi (39:30). Druga kwarta zakończyła się wynikiem 48:37. Asseco Prokom Sopot obudził się. Zaczął zdecydowanie lepiej prezentować się w obronie. Drużynę przede wszystkim pociągnął Tyrone Brazelton, który fantastycznie przyśpieszał akcje, ale również trójki Logana oraz Ewinga sprawiły, że Prokom wygrał tą kwartę 32:13.

W drugiej połowie już na samym początku swój geniusz koszykarski pokazał Qyntel Woods chwytając piłkę w locie po oddanym rzucie przez Chrisa Danielsa. Jednak to zawodnicy PGE Turowa Zgorzelec zaczęli zdobywać punkty zmniejszając przewagę do ośmiu punktów. Ekipa Asseco Prokomu nie potrafiła zakończyć skutecznie akcji przez pierwsze cztery minuty aż do momentu, kiedy Ronnie Burrell wymusił przewinienie techniczne. Ciężar spotkania na swoje barki wziął David Logan, który zdobywając kolejne punkty spod tablicy (miał w tym momencie 15 punktów). Z wyniku trzech fauli Dylewicza, na boisku przez większą część trzeciej kwarty musiał grać Adam Łapeta. Turów Zgorzelec starał się bronić strefą 2:3, jednak na nic się nie zdała taka obrona, gdyż gospodarze fantastycznie niszczyli ich zaporę. Kolejne trójki zdobywali Logan oraz Woods. Na dwadzieścia sekund przed końcem trzeciej odsłony Prokom prowadził 68:56. Ta kwarta przebiegała pod dyktando podopiecznych trenera Pacesasa, goście nie znaleźli żadnego sposobu na obronę Sopocian oraz ich świetne zagrywki w ataku.

Ostatnia kwarta była kontynuacją dominacji Asseco Prokomu. Po kolejnych punktach Woodsa, wszyscy kibice zaczęli skandować "MVP". Gospodarze cały czas krok po kroku powiększali przewagę sprawiając, że publiczność zebrana w hali mogła już szykować się do świętowania kolejnego tytułu. Na nic nie zdały się trójki Milijkovica oraz Radonjica. Ostatnie pięć minut spotkania to wymiana ciosów z obu stron. Na dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego wszyscy wstali i skandowali nazwę zespołu zwycięzców. Sopocianie wygrali ostatecznie 96:74.

Asseco Prokom Sopot po raz szósty z rzędu został Mistrzem Polski. Dominacja sopocian została przedłużona o kolejny rok. Czy działacze, prezesi i trenerzy sprostają oczekiwaniom kibiców i wreszcie Asseco Prokom zaprezentuje się godnie na europejskich parkietach? To okaże się już w najbliższym sezonie.

Asseco Prokom Sopot - PGE Turów Zgorzelec 96:74 (16:24, 32:13, 21:19, 27:18)

Asseco Prokom: Woods 28, Logan 17, Ewing 14, Brazelton 11, Burrell 8, Łapeta 7, Dylewicz 5, Burke 4, Szczotka 2, Kostrzewski 0, Świętoński 0, Hrycaniuk 0

Turów Zgorzelec: Edney 18, Milijkovic 18, Witka 9, Daniels 9, Radonjic 5, Turek 5, Drobnjak 5, Koszyk 4, Strzelecki 1, Stefański 0, Bochno 0, Bailey 0

Źródło artykułu: