Ekipa Nuggets przystąpiła do meczu niezwykle skoncentrowana i niezwykle zmobilizowana. Po pierwszej porażce w play off w swojej Pepsi Center, podopieczni George Karla nie mogli pozwolić sobie już na potknięcie. Zadania z pewnością nie ułatwiła niedyspozycja lidera Carmelo Anthony’ego.
- Przystąpiłem do meczu z podkręconą kostką i olbrzymimi problemami żołądkowymi. Sztab robił co mógł, żeby mi pomóc. Środki przeciwbólowe trochę pomogły. Ja jednak nie czułem żadnej energii w sobie. Dobrze, że koledzy zagrali dzisiaj tak znakomicie. Ja obiecuję, że w środę będzie już wszystko ok - mówił po meczu Anthony. Lider Nuggets pomimo przeciwności losu spędził na parkiecie 35 minut. W tym czasie zdobył 15 punktów, trafiając jednak tylko 3 z 16 rzutów z gry w całym meczu (z czego 1/11 w pierwszej połowie).
Ciężar gry na siebie wzięli koledzy z drużyny. Aż siedmiu zawodników zakończyło spotkanie z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, a najwięcej wywalczyli Chauncey Billups i J.R. Smith - po 24.
Nuggets szybko zdołali narzucić swój styl gry w tym meczu. W połowie drugiej kwarty, po efektownym dunku Nene Hilario było już 39:24 dla Denver. Gości do walki pociągnął jednak niezawodny w tej serii Kobe Bryant. Po kilku jego akcjach i Paua Gasola, przewaga gospodarzy stopniała do 4 punktów, a wynik brzmiał 46:42. Jak się później okazało, było to jednak wszystko tego dnia, na co stać było "Jeziorowców".
- To było bardzo ważne, żeby każdy zagrał dzisiaj znakomicie. Bardzo dobrze zagrali chłopaki z ławki. W ostatnich dwóch czy trzech meczach nie szło im dobrze i nie byli tak produktywni dla zespołu. Dzisiaj jednak J.R. i Linas Kleiza wykonali kawał dobrej roboty. Podnieśli się i pomogli nam w tej wygranej bardzo mocno - powiedział "Melo" Anthony.
- To tylko pokazuje, że mamy ogromne serce do gry, nawet bez swojego lidera. Zrobiliśmy w tym sezonie już bardzo dużo, a jeszcze jest trochę do zrobienia - skomentował wszystko J.R. Smith.
Denver dominowało w tym meczu w każdym elemencie, a eksplozja nastąpiła w ostatniej kwarcie. Nuggets zaaplikowali swoim rywalom w tej części gry aż 43 punkty, zapewniając sobie zwycięstwo 120:101.
- Oni zagrali dzisiaj świetnie. Zdominowali walkę na tablicach, zagrali bardzo dobry mecz - mówił po meczu lider Lakers Kobe Bryant, który zakończył spotkanie z dorobkiem 34 punktów. Bryant przez większość meczu musiał się męczyć w grze w ataku, gdyż jak cień wszędzie podążał za nim Dahntay Jones. Nierzadko obrońca Nuggets nie przebierał w środkach, jednak Kobe wypowiedział się o nim, krótko, ale z uznaniem: - Dobry obrońca.
Wielkiego niezadowolenia po tej porażce nie krył trener LA Phil Jackson. - To co zrobiliśmy to to, że wygraliśmy mecz na wyjeździe i przewaga własnego parkietu wróciła do LA - mówił Jackson. - Co do dzisiejszego meczu. Koszykówka to taka gra, gdzie bycie agresywnym daje dużą przewagę. My dzisiaj nie wiedzieliśmy co to faul.
Koszykarze ze stanu Colorado nie tylko agresywnie grali w obronie. Koszykarze z Denver z wielką pasją atakowali tablicę po obu stronach boiska. Aż trzech zawodników zapisało w swoich statystykach 13 i więcej zbiórek. To pierwsze takie wydarzenie od 1994 roku, kiedy to trzech graczy Utah Jazz mogło poszczycić się podobnym osiągnięciem. Wtedy jednak do rozstrzygnięcia pojedynku potrzebna była dogrywka.
- Jestem pewien, że wszyscy na świecie chcą zobaczyć Cleveland i Los Angeles w wielkim finale NBA. Będzie to wtedy konfrontacja dwóch najlepszych zawodników na świecie, szansa na oglądanie ich pojedynków w siedmiu konfrontacjach. Ale ja tego nie chcę. Nie chcę tego widzieć. Robię wszystko co mogę, daję drużynie najlepsze co potrafię, żeby to się nie stało - powiedział po meczu mózg ekipy Nuggets, Mr Big Shot Chauncey Billups. Z zapowiedzi Billupsa jasno wynika, że razem z kolegami do Staples Center jedzie po zwycięstwo. Po poniedziałkowym spektaklu nie jest to takie niemożliwe!
Wynik:
Denver Nuggets - Los Angeles Lakers 120:101
Denver: Chauncey Billups 24, J.R. Smith 24, Carmelo Anthony 15, Nene Hilario 14 (13 zb), Kenyon Martin 13 (15 zb), Dahntay Jones 12, Linas Kleiza 10, Chris Andersen 6 (15 zb), Anthony Carter 2, Renaldo Balkman 0, Johan Petro 0, Jason Hart 0
Los Angeles: Kobe Bryant 34, Pau Gasol 21 (10 zb), Andrew Bynum 14, Jordan Farmer 10, Sasha Vujacic 6, Lamar Odom 5, Derek Fisher 5, Trevor Ariza 3, Shannon Brown 3, Luke Walton 0, Josh Powell 0, DJ Mbenga 0
Stan rywalizacji: 2:2