Damian Chodkiewicz, Michał Dalidowicz: Dwa razy musiał Pan opuścić boisko z powodu urazu. Co się stało?
Andres Rodriguez: Skręciłem kostkę. Skoczyłem do góry, by rzucić, a spadając krzywo ustawiłem stopę, przez co po upadku kostka mi się skręciła. Chwile po tym biegałem, ponieważ byłem w zbyt dużym szoku, aby czuć ból. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że mam skręconą kostkę.
Co było powodem momentami braku koncentracji w Waszej grze?
Braku koncentracji? Graliśmy tyle, ile tylko mogliśmy. BC Kijów to mocny zespół i wydaje mi się, że w pierwszym meczu trochę ich zaskoczyliśmy. Nasi rywale na rewanż lepiej się przygotowali i sprawdzili dokładnie, na co powinni zwracać uwagę. Poza tym, walka o każdą piłkę jest bardzo ważna, zbiórki ofensywne są częścią takiej agresywnej gry. Myślę, że my pokazaliśmy dzisiaj agresywną walkę. Graliśmy na własnym parkiecie, co niewątpliwie było naszym atutem. Nie sądzę, byśmy byli w jakiś sposób zdekoncentrowani.
BC Kijów postawił bardzo silną i szczelną obronę, przez co Wasze akcje były długie i często mieliście problemy, by je w ogóle skonstruować?
Wydaje mi się, że to przez naszą dzisiejszą niemoc strzelecką, a nie przez ich ciasną obronę. Po prostu to było tak - ja wchodzę na kosz, oddaje piłkę do Davida (Logana - przyp. red. ), a ten nie trafia, albo odwrotnie - on podaje do mnie, a ja pudłuję. Dzisiaj miało miejsce jakieś fatum. Mieliśmy czyste pozycje do rzutu, a nie udawało nam się ich wykorzystać. Inną sprawą jest fakt, że mieliśmy dwanaście punktów zaliczki z pierwszego meczu i to było nasze dwanaście awaryjnych punktów. Nie mogliśmy przegrać więcej niż dwunastoma punktami i to był nasz główny cel.
Walkę na tablicach przegraliście aż 19:30.
Nie widziałem jeszcze statystyk, więc nie jestem w stanie zbyt dużo powiedzieć w tej kwestii [Śmiech]. Nasz zespół dzisiaj zagrał bardzo dobrze. Ile Kijów zdobył punktów? 67? To bardzo dobry wynik jak na obronę. My zdobyliśmy 58, co było wynikiem gorszego dnia pod względem strzeleckim. Skupialiśmy się na małych punktach. Musieliśmy utrzymać przewagę małych punktów, co dało nam przepustkę do Final Eight. Dostaliśmy się tam i to się liczy.
Zmienił Pana Petrović, spec od obrony, jednak wydawało się, że wówczas Jeter się rozstrzelał.
Nie wiem, co o tym sądzić, ponieważ nie potrafię stwierdzić, kto go lepiej krył. Jedno jest pewne - był bardzo dobrzy pilnowany przez cały zespół. Nieważne jest, czy przez wysokich, czy niskich graczy, bowiem za każdym razem staraliśmy się powstrzymać go od zdobywania punktów. Owszem, były takie sytuacje, gdy rzucał ponad naszymi głowami i rękoma i trafiał, ale takich akcji nie było zbyt wiele. Na pewno cały zespół ma wkład w zatrzymanie poszczególnych graczy. Zresztą, nieważne. Wygraliśmy awans do Final Eight. To powinno się teraz liczyć [Śmiech]. Cieszę się niezmiernie, że wywalczyliśmy awans oraz że udało nam się dotrzeć do kolejnego etapu. A przegrana? Trudno. Grunt, że jesteśmy dalej, że jedziemy do Turynu.
Jedziecie do Turynu, gdzie Waszym pierwszym przeciwnikiem będzie Dynamo Moskwa. Co Pan sądzi o tym przeciwniku?
Nie wiem za wiele na temat tego zespołu, bynajmniej nie w tym momencie. Do tej pory skupialiśmy się na Kijowie. Jedyne informacje jakie posiadam to to, że mają kilku dobrych graczy. Z całą pewnością będzie ciężko, ale to dopiero przed nami.
Śląsk, który Wy pewnie pokonaliście, postawił trudne warunki zespołowi z Moskwy. Pana zdaniem Dynamo wówczas na sto procent możliwości?
[Śmiech] Nic mi na ten temat nie wiadomo. Pewne jest tylko jedno, że to jest Puchar ULEB i tutaj nikt się nie poddaje, tylko walczy do końca. Do tej pory walczyliśmy i będziemy walczyć, a Dynamo nas czeka dopiero w Turynie. Fakt, dzisiaj przegraliśmy, ale jesteśmy w Final Eight i liczymy się w walce o zwycięstwo w pucharze.
Jakie macie Plany na najbliższy czas?
Awans do kolejnego etapu w Pucharze ULEB już mamy w kieszeni, więc teraz skupiamy się jeszcze bardziej na polskiej lidze. Musimy osiągnąć tam sukces. Przygotujemy się do kolejnych spotkań, by wygrać.