- To świetny strzelec. Lepszy dla zespołu, kiedy może wykazać się swoimi strzeleckimi umiejętnościami. Ale niech prowadzenie gry zostawi komuś innemu - tymi słowami Ernie Grunfeld, generalny menedżer Washington Wizards, żegnał Donella Taylora w październiku roku 2007, dodając jednocześnie. - Jeśli tylko poprawi swoje umiejętności rozgrywania, na pewno znajdzie swoją przystań w NBA. Amerykańskiemu obrońcy nie pomógł nawet fakt, że w niespełna miesiąc wcześniej podpisał z klubem kolejne przedłużenie umowy na następny sezon.
Kolejne, bowiem po raz pierwszy z najlepszą ligą świata i stołecznym zespołem, Taylor zetknął się przed sezonem 2005/2006, a rok później prolongowano z nim umowę. Mierzący 198 cm zawodnik już od samego początku wzbudzał spore emocje. Ze względu na swój wzrostu powinien występować na pozycji numer trzy, czyli niskiego skrzydłowego, lecz stylem bardziej przypominał rzucającego obrońcę, bądź nawet rozgrywającego. Jako prowadzący grę występował nawet w barwach Wizards w lidze letniej, podczas której notował 13,6 punktu na mecz. Sztab trenerski ekipy z Washington zdecydował się zaprosić Taylora na rozgrywki przedsezonowe, gdyż kilka miesięcy wcześniej koszykarz nie został wybrany w drafcie do NBA.
Ogółem w najlepszej lidze w Stanach Zjednoczonych 27-letni dziś gracz rozegrał 101 spotkań, rzucając 2,7 punktu i uzyskując 1,1 zbiórki oraz 1,1 asysty. Po tym, jak włodarze Wizards postanowili się go pozbyć, Amerykanin trafił do greckiej ekstraklasy ESAKE, do zespołu Maroussi Ateny. Zagrał tam jednak tylko 7 meczów (średnio 13 punktów), po czym na krótko przeniósł się do Telindusu Antwerpia.
Przed minionym sezonem Taylor ponownie próbował swoich sił w NBA, tym razem w drużynie Charlotte Bobcats, lecz kiedy nie otrzymał angażu, zdecydował się powrócić do Grecji. Kontrakt zaoferowała mu ekipa ESTII Egaleo i to barw tej drużyny koszykarz bronił w tych rozgrywkach. Ostatecznie sezon zakończył ze średnią zdobyczą 12,9 punktu, 4,2 zbiórki i 2,1 asysty i pokazując wachlarz wszechstronnych umiejętności, zapracował sobie na kontrakt w mocniejszym zespole w przyszłym sezonie.
PRZEDSTAWIENIE:
1. Nazywam się… Donell Quence Taylor II. Mój ojciec ma na imię Quence, więc to imię mam po nim. Dlatego też przy moim pełnym nazwisku widnieje rzymska cyfra II. Nie znam natomiast powodu, dla którego nadano mi na imię również Donell, ale nie ukrywam, że podoba mi się bardziej, niż Quence... Sorry, tato (śmiech).
2. Urodziłem się… miejscowości Montgomery w stanie Alabama, w szpitalu Jackson, w którym pracowała moja mama, więc nie było obaw, że coś pójdzie nie tak (śmiech). Przyszedłem na świat w obecności najbliższej rodziny i przyjaciół.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… miałem gdzieś koło siebie piłkę do koszykówki i w ogóle byłem bardzo aktywnym dzieckiem. Może nawet nadaktywnym, dziś lekarze powiedzieliby na to mnie chłopak z ADHD i wypisali jakieś głupie tabletki (śmiech). Ja jednak świetnie dawałem sobie z tym nadmiarem energii radę i po prostu całe dnie spędzałem grając w koszykówkę.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… nadal gram w koszykówkę (śmiech). I nadal jestem nadaktywny, co widać na parkiecie, gdzie wszędzie mnie pełno.
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Magic Johnson. Dorastałem oglądając go w akcji i do dziś nie mogę wyjść z podziwu jak zawodnik, który miał 206 cm wzrostu mógł grać na pozycji numer jeden z takim powodzeniem (śmiech)? Obecnie podziwiam grę Tracy’ego McGrady’ego. Jak gra jest taki wyluzowany, a przy tym niesamowicie inteligentny. Szkoda, że kontuzje nie pozwoliły mu nigdy na pokazanie swoich wszystkich możliwości.
POCZĄTKI:
1. W koszykówkę zacząłem grać… w zespole Riverside, jak chodziłem do 4 klasy. To była drużyna złożona z chłopców i dziewcząt, także było fajnie (śmiech). Choć wówczas wszyscy byliśmy zbyt mali, żeby na poważnie interesować się płcią przeciwną. Bardzo podobała mi się ta gra, ta wzajemna rywalizacja, która przy okazji pełna była humoru i dobrej zabawy.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… zachęcili mnie do tego starsi koledzy. Widzieli jak szybko rosnę i postanowili przekonać mnie do gry w koszykówkę. A ja zakochałem się bardzo szybko.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… Bruce Stewart, który szkolił mnie kiedy uczęszczałem na studia licencjackie. Zawsze kazał mi ciężko trenować i stosować się do jego wskazówek. Nigdy nie deprymował mnie swoim zachowaniem, lecz starał się zachęcać do cięższej pracy i kolejnego wysiłku.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… nigdy nie miałem sytuacji, która zdołowałaby mnie aż tak bardzo żebym musiał się do tego posunąć. Nawet rozstanie z NBA nie było na tyle bolesne. A po każdej porażce miałem proste założenie - skoro doznałem klęski, muszę jeszcze nad sobą pracować.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… NBA oczywiście. I rzeczywiście moje marzenie z dzieciństwa spełniło się w roku 2005, kiedy załapałem się do składu Washington Wizards. Ostatecznie grałem w najlepszej lidze świata przez dwa sezony i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się wrócić do niej.
DOŚWIADCZENIE:
1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… podczas turnieju, kiedy byłem na studiach licencjackich. Nie pamiętam przeciwko komu wówczas graliśmy, ale wygraliśmy, a ja rzuciłem 48 punktów. Nigdy wcześniej, ani później nie zagrałem na takiej skuteczności.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… podczas mojego debiutanckiego spotkania w szkole średniej. To były moje pierwsze zawody w koszykówce na poważnie, przed innymi ludźmi, obok i przeciwko świetnym graczom. Okazało się, że się zestresowałem i nic nie potrafiłem zrobić na parkiecie. Ale cóż… w tamtym czasie byłem głupiutkim, zwariowanym dzieckiem (śmiech).
3. Największy sukces mojego życia to… to, że pomagam moim kolegom z dzieciństwa, których życie nie obdarzyło takim szczęściem, jak mnie.
4. Największa porażka mojego życia to… strata mojego dziadka, który odszedł jakiś czas temu na zawał serca. Przeżywałem to bardzo ciężko, bo dziadek był wyjątkową osobą w naszej rodzinie.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… w sumie każdy klub. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się Washington Wizards i czas spędzony w NBA, ale równie miło wspominam okres w Maroussi Ateny czy ostatni pobyt w ESTII Egaleo.
PRZYSZŁOŚĆ:
1. Obecnie mam… 26 lat, więc chciałbym pograć jeszcze przynajmniej przez dziewięć lat, tak żeby swoją karierę zakończył mając plus minus 35 lat. To chyba optymalny wiek jeśli chodzi o zakończenie kariery.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… uczyć w szkole średniej i jednocześnie zająć się sekcją koszykówki. Jestem skoncentrowany na tym, by pomagać młodym, gniewnym chłopakom, tonować ich, ale i mobilizować do pracy i wskazywać właściwą ścieżkę. A każdy późniejszych ich sukces, byłby moim wielkim sukcesem.
3. Mamy rok 2019. Widzę siebie… gdzieś nad oceanem, a obok mnie siedzi moja piękna żona i gromadka dzieci. Nie mam jakichś specjalnych pragnień. Rodzina wystarczy mi za wszystko.
4. Marzę, że pewnego dnia… to samo co wyżej. Nie mam jakichś specjalnych marzeń. Na razie gram w koszykówkę i to mi wystarcza, a po zakończeniu kariery poświecę się rodzinie i trenowaniu młodych talentów.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… niczego nie będę żałował. Zawsze staram się żyć tak, jakby każdy dzień był ostatnim dniem mojego życia.
W następnym odcinku: Dimos Dikoudis - Panionios Ateny