Gra w Szwecji była dla mnie ciekawą przygodą - rozmowa z Piotrem Plutą, zawodnikiem MOSiR-u Krosno

Piotr Pluta, miniony sezon może zaliczyć do bardzo udanych. Ten 27-letni zawodnik ze średnią 14,9 punktów zdobywanych na mecz był drugim najlepszym strzelcem MOSiR-u Krosno. W rozmowie z naszym portalem, popularny "Pepe" opowiedział, nie tylko o grze w Krośnie, ale i o całej swojej dotychczasowej karierze.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Jeż: Jak wyglądały początki pana kariery?

Piotr Pluta: Początki mojej kariery były skupione na Pogoni Ruda Śląska. To jest mój macierzysty klub, tam trenowałem od kadeta. Później powoli przebijałem się do pierwszej drużyny, która występowała w pierwszej lidze (dawniejsza ekstraklasa - przyp. red.). Zaczynałem trenować z zespołem, czasami dostawałem szanse pokazania się na parkietach najwyższej klasy rozgrywkowej. I z czasem zakorzeniłem się w tej pierwszej drużynie Pogoni. W 2002 roku spadliśmy o klasę niżej. Na zapleczu ekstraklasy zacząłem grać więcej, i miałem w sumie niezły sezon.

Oprócz koszykówki, próbował pan innych sportów?

Zanim zacząłem grać w koszykówkę, próbowałem gry w piłkę nożną. Ale w futbol grałem bardzo krótko. W szkole podstawowej już miałem styczność z basketem, zapisałem się do klasy sportowej i w koszykówce "siedzę" do dziś.

Drugim pana zespołem po Pogoni Ruda Śląska była ekipa Czarnych Słupsk.

W 2003 roku rozstałem się z klubem z Rudy Śląskiej. Podpisałem dwuletni kontrakt z Czarnymi Słupsk. Tam wiodło mi się różnie, bo wiadomo byłem jeszcze młody, i można powiedzieć, że wybierając grę w ekstraklasie, rzuciłem się na głęboką wodę. W Słupsku raz mi było z górki, raz pod górkę, dlatego też spędzone tam dwa lata były dla mnie bardzo pouczające.

Po grze w Czarnych, wyjechał pan za granicę, do Szwecji. Tam grał pan w klubie Ockelbo Basket. Jak doszło do tego, że związał się pan z zagraniczną drużyną?

Po sezonie spędzonym w Słupsku, był organizowany camp w Bydgoszczy. Na ten camp przyjeżdżali menedżerowie i trenerzy z różnych krajów. Ja akurat byłem w drużynie, której trenerem był szkoleniowiec ze Szwecji. Na tym campie uzyskałem miano króla strzelców, i właśnie ten szwedzki trener zaproponował mi kontrakt z jednym z klubów ze Szwecji. Nawet nie musiałem jeździć na żadne testy, tylko od razu zaproponowano mi konkretne warunki. Ja zgodziłem się na to, bo chciałem spróbować czegoś nowego. I bardzo dobrze zrobiłem, bo gra w Skandynawii była dla mnie bardzo interesującą przygodą.

Jak oceniłby pan poziom organizacji szwedzkich klubów?

Poziom organizacji szwedzkich klubów stał naprawdę na wysokim poziomie. Tam nie było z niczym problemów. Począwszy od sprzętu, odnów biologicznych, czy czegoś innego, wszystko było bardzo dobrze poukładane. Wiadomo, mówi się, że poziom szwedzkiej ligi nie jest zbyt wysoki, i z tym mogę się zgodzić, ale jeśli chodzi o organizację, to nie można było mieć do niej żadnych zastrzeżeń.

A jeśli chodzi o zainteresowanie koszykówką ludzi w Szwecji. Było ono duże?

W Szwecji jest wiele innych dyscyplin sportowych, i koszykówka nie cieszyła się tam dużym zainteresowaniem. Ale akurat na mecze mojej drużyny przychodził komplet kibiców. Trochę gorzej było już ze spotkaniami wyjazdowymi, gdzie na halę nie stawiały się tłumy.

Po przygodzie w Szwecji wylądował pan na Dolnym Śląsku.

Tak, związałem się z Turowem Zgorzelec. Zdobyliśmy srebrny medal, ale niestety nie miałem tam zbyt wielu okazji do pokazania swoich umiejętności. Aczkolwiek miałem do czynienia z bardzo dobrym trenerem, Saso Filipovskim, od którego naprawdę bardzo dużo się nauczyłem. Szkoleniowiec ten zrobił ze mnie lepszego koszykarza.

Następnie podpisał pan kontrakt ze Sportino Inowrocław, w barwach którego zagrał pan tylko jedenaście spotkań...

Gra w Sportino była dla mnie chyba najgorszym okresem. W połowie sezonu musiałem rozwiązać umowę z inowrocławskim klubem, dlatego też nie wspominam miło pobytu w tym zespole. Na szczęście później trafiłem na MOSiR Krosno, w którym jestem do dziś.

No właśnie, co zadecydowało o tym, że pozostał pan w Krośnie na kolejny sezon?

Przede wszystkim bardzo dobry wynik drużyny, jaki osiągnęliśmy w minionym sezonie. Chyba nikt się nie spodziewał, że MOSiR Krosno jako beniaminek pierwszej ligi zajdzie tak daleko (druga pozycja po rundzie zasadniczej i porażka w ćwierćfinale ze Stalą Stalowa Wola dopiero po pięciu meczach - przyp. red.). Oczywiście też sam klub mi bardzo odpowiada. Nie ukrywałem tego wcześniej, że bardzo dobrze mi się żyje w Krośnie i współpracuje tam z miejscowymi ludźmi. Ponadto w zespole zostają trener Mariusz Zamirski i Krzysztof Kalinowski, z którymi mi się świetnie współpracuje. To wszystko miało wpływ na to, że pozostałem w Krośnie na kolejny sezon.

Trwają dyskusje nad kształtem pierwszej ligi w przyszłym sezonie. Co pan sądzi o pomyśle stworzenia 20-zespołowej pierwszej ligi podzielonej na dwie grupy?

Moim zdaniem to nie jest dobry pomysł, ponieważ podzielenie pierwszej ligi na dwie grupy byłoby tylko obniżeniem poziomu rozgrywek. Taka reforma na pewno nie byłaby dobra dla drużyn, kibiców i samego widowiska. Załóżmy, że liga zostałaby podzielona na północ i południe, i wtedy nie byłoby rywalizacji każdy z każdym, tylko dziesięć ekip grałoby między sobą. Każdy chce podnosić swoje umiejętności, kibice chcą oglądać widowiska na coraz wyższym poziomie, a taka reorganizacja nie służyłaby temu.

Źródło artykułu: