W planowanym terminie, spotkanie, które odbyło się w ramach rozgrywek II ligi mężczyzn, zakończyło się wynikiem, jakim... nie powinno. Rezerwy pierwszoligowego Śląska Wrocław wygrały w Pleszewie 81:80, jednak w ostatniej akcji totalnie zaspali sędziowie stolikowi i to właśnie oni podarowali gościom szansę na wygranie tego meczu.
Jeden z graczy ekipy z Wrocławia - przy wyniku 80:79 dla KS Kosz Pleszew - wykonywał rzut wolny, po którym koszykarze obu ekip walczyli o piłkę, gdyż próba okazała się niecelna. Problem jednak w tym, że zegar nie ruszył w momencie, w którym piłki dotknął jeden z zawodników, a dopiero po około trzech sekundach odkąd ta obiła obręcz. Finalnie więc piłka trafiła w ręce jednego z gracza Śląska, który był faulowany przy rzucie za trzy. Wykorzystał dwie próby, co dało gościom wygraną.
Od razu po zakończeniu tego pojedynku, kapitan pleszewian złożył oficjalny protest co do ostatecznego wyniku, wskazując błąd pomiaru czasu w ostatniej akcji. I całkiem słusznie, bowiem do rzutu zawodnika gości nie doszłoby, gdyby zegar ruszył wtedy, kiedy powinien.
Poniżej akcja, która zdecydowała o tym, że mecz zostanie powtórzony:
Ostatecznie Wydział Rozgrywek Departamentu Sportu PZKosz zdecydował, że starcie odbędzie się po raz kolejny i to na koszt związku, a sędziowie oraz komisarz meczu, który odbył się w planowanym terminie, poniosą odpowiednie konsekwencje. Co do powtórzonego spotkania, odbędzie się ono 6 marca.
Pozostaje jednak pytanie, czy decyzja nie spowoduje teraz lawiny podobnych tego typu protestów. Bo owszem, w tej sytuacji podjęta została ona jak najbardziej słusznie, podobnie jak należało odwołać się od wyniku spotkania. Przyszłość jednak pokaże, czy PZKosz nie będzie miał więcej tego typu pism do rozpatrywania.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powinniśmy wyrzucać oszustów ze sportu
Czytaj całość