Mając osiem milionów dolarów na transfery, Indiana przedstawiła propozycje kontraktów dwójce swoich graczy, Jarrettowi Jackowi i Joshowi McRobertsowi.
- Chcemy zbudować grupę młodych graczy. Ten pomysł powoli przynosi rezultaty - powiedział prezydent klubu, Larry Bird. Jego zdaniem trzyletni plan budowy wdrożony dwa sezony temu jest konsekwentnie realizowany.
Za poprzednie rozgrywki Jack, który występuje na pozycji obrońcy zainkasował dwa miliony dolarów. W końcówce sezonu pokazał się z dobrej strony, kiedy w ostatnich dwunastu meczach w wyjściowej piątce zastąpił T.J. Forda. To zwróciło na niego oczy innych generalnych menadżerów. Pacers woleli dmuchać na zimne i już teraz zaoferowali kontrakt, dzięki czemu Jack został zastrzeżonym wolnym agentem. Oznacza to, że Indiana może przedstawić kontrofertę w przypadku zakusów innej drużyny.
- To jest miejsce numer jeden. Chce tutaj (w Indianapolis - przyp. red.) występować. Gra w Pacers jest świetną okazją do wywalczenia lukratywnej umowy w przyszłości. Chciałbym dla tej drużyny grać przez wiele lat - powiedział Jack.
Podobny status, czyli zastrzeżony wolny agent, ma Josh McRoberts.
Bird dodał, że nowe kontrakty mogą nie zostać podpisane, ale nie wykluczył natomiast wymian z innymi drużynami. - Jeśli będzie taka możliwość i korzystna oferta, wówczas przemyślę ją - stwierdził. Oczywiście nie dotyczy to czwórki: Danny Granger, Roy Hibbert, Brandon Rush i Tyler Hansbrough, która ma status nietykalnych.
Przy Pacers można postawić trzy znaki zapytania. Pierwszy to Mike Dunleavy, który jest kontuzjowany i nie wiadomo, kiedy będzie w stanie wrócić do gry. Kolejnym problemem jest Jamaal Tinsley, który jest odsunięty od drużyny. Klub liczy, że uda się wymienić gdzieś zawodnika, któremu do końca kontraktu zostały dwa sezony warte 14,7 miliona dolarów. Na końcu niewiadomych plasuje się Marquis Daniels. Jest on niezastrzeżonym wolnym agentem, ponieważ klub nie przedstawił oferty kwalifikującej. Oczekuje się, że Pacers podpiszą z nim nową umowę, ale za mniejsze pieniądze.