Sobotnie spotkanie bardzo dobrze rozpoczęli gospodarze. Szybkie akcje inicjowane przez rozgrywających - Łukasza Żytko, Grzegorza Mordzaka i Michała Kułyka przynosiły zamierzony efekt w postaci punktów. W piętnastej minucie gry podopieczni Jacka Winnickiego prowadzili już różnicą 15 oczek (35:20). Później do głosu doszli koszykarze z Poznania, którzy głównie dzięki świetniej grze Marcina Stokłosy i Pawła Wiekiery, najpierw odrobili straty aby później wyjść na prowadzenie i systematycznie je powiększać. Ostatecznie Politechnika pokonała Sportino 90:74.
- Jak się nie trafia łatwych punktów to nie można wygrać meczu. W drugiej połowie nie mogliśmy celnie rzucić spod samego kosza, brakowało też celności w rzutach osobistych. Ciężko jest to przetrzymać, zwłaszcza przy takich zawodnikach jacy grają w Politechnice. - powiedział Michał Świderski, koszykarz Sportino.
Przed meczem inowrocławianie byli uważani za faworyta. Bardzo dobra forma (10 zwycięstw z rzędu), pozycja w ligowej tabeli (Sportino miejsce 2, Politechnika 5), mecz w pierwszej rundzie wygrany przez Sportin, głównie te czynniki stawiały podopiecznych Jacka Winnickiego w roli zwycięskiej drużyny. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna.
- Wiadomo nikt nie lubi przegrywać jednak jest to wkalkulowane w sport. Mieliśmy bardzo dobry okres, wygraliśmy bowiem dziesięć meczów z rzędu. W sobotę rozegraliśmy natomiast bardzo słabe zawody. Przez pierwsze piętnaście minut graliśmy bardzo dobrze zarówno w ataku jak i obronie. Później coś się "zacięło". Stokłosa się "otworzył" najpierw jedną "trójką", później drugą. My z kolei nic nie trafiliśmy. - zakończył skrzydłowy inowrocławskiej ekipy.