Ponad 18 tysięcy kibiców śledziło na żywo mecz San Antonio Spurs z Memphis Grizzlies w hali AT&T Center. Gospodarze musieli uznać wyższość drużyny ze stanu Tennessee w stosunku 113:109, aczkolwiek o wyniku mało kto będzie pamiętać. Istotny był za to Tony Parker i fakt, że ten wieczór należał do niego. Klub z Teksasu uhonorował Francuza.
San Antonio zastrzegli numer 9, z którym Tony Parker przez 17 sezonów reprezentował ich barwy. Grał dla nich od 19. roku życia, wywalczył cztery mistrzowskie tytuły i na zawsze pozostanie w pamięci fanów. To dziesiąty przypadek, kiedy Spurs zdecydowali się w ten sposób docenić występy koszykarza w ich klubie.
Inni zawodnicy, których numery zostały zastrzeżone w przeszłości to: Tim Duncan (21), David Robinson (50), George Gervin (44), Manu Ginobili (20), Sean Elliott (32), Avery Johnson (6), Bruce Bowen (12), Johnny Moore (00) oraz James Silas (13).
ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel: Robert Lewandowski do Manchesteru United!
- San Antonio, to świetne uczucie być w domu! - zaczął przemowę podczas oficjalnej ceremonii Tony Parker. - Już na zawsze to miasto będzie dla mnie niczym dom. To bardzo istotne i wy o tym wiecie. Kibice Spurs, dziękuję wam za wszystko z całego serca - dodawał 37-letni Francuz.
Parker podczas wystąpienia skupił się też na osobie trenera, Gregga Popovich: - On miał na mnie największy wpływ - przyznał były rozgrywający. - Był moim przewodnikiem po koszykówce, nauczył mnie rozumieć tę grę, dał szansę zaistnieć w NBA, a poza boiskiem był niczym drugi ojciec. Mogę śmiało powiedzieć, że miałem dwóch niesamowitych ojców - mówił emocjonalnie czterokrotni mistrz ligi oraz MVP Finałów z 2007 roku.
- Obserwowałem jego rozwój jako człowieka i zawodnika od 19. roku życia. To wielki zaszczyt, że mogłem z kimś takim pracować - przyznał z uśmiechem na twarzy Gregg Popovich. Tony Parker ostatni rok kariery spędził w Charlotte Hornets. Wcześniej od 2001 do 2018 roku grał dla San Antonio Spurs - w sumie zdobywał średnio 15,5 punktu, 2,7 zbiórki oraz 5,6 asysty.
Czytaj także: Bez punktów w ostatnie 6:43 minuty czwartej kwarty - a i tak wygrali. Nikola Jokić znów to zrobił
Czytaj także: Giannis Antetokounmpo wściekły. MVP przegryzł koszulkę i kopnął barierkę