Debiutanci z Detroit są jak na razie największym zaskoczeniem ligi letniej w Las Vegas. W piątkowej inauguracji świetny mecz rozegrał DaJuan Summers (numer 35), który bardzo dobre zawody rozegrał także w sobotę. Jego 19 punktów i 8 zbiórek po raz kolejny każe mieć nadzieję, że zawodnik ten będzie znaczącą postacią w ekipie Tłoków. Do jego dobrej dyspozycji dostosował się również inny tegoroczny rookie, Austin Daye (numer 15). 21-letni skrzydłowy zapisał na swoim koncie 19 punktów, z tego 9 w trzeciej odsłonie. Właśnie wtedy Pistons odskoczyli rywalowi na znaczną odległość i wydawało się, że pewnie wygrają drugi mecz w turnieju. Tymczasem Raptorki zaczęły odrabiać straty, a prym wśród nich wiódł Quincy Douby, autor 21 "oczek". Kanadyjskiej drużynie dwukrotnie udało się doprowadzić do remisu, lecz końcówka należała już tylko do Detroit. 12 punktów i 7 zbiórek dołożył inny debiutant Detroit, Jonas Jerebko.
Po raz drugi triumfowali także koszykarze Los Angeles Lakers. Jeziorowcy, po jednopunktowej wygranej w piątek, tym razem kontrolowali wydarzenia na parkiecie przez cały mecz i nie dali szans Cleveland Cavaliers. Podopieczni Chucky’ego Browna przegrywali tylko raz, w pierwszej kwarcie. Z każdą kolejną minutą powiększali swoje prowadzenie, które w ostatniej odsłonie wynosiło nawet 14 punktów. 22 "oczka" dla zwycięzców uzbierał Adam Morrison, jedyny gracz z szerokiego składu Lakers, który wywalczył przed miesiącem mistrzostwo NBA. - Myślę, że każdy grał twardo. Potrafiliśmy być bardzo fizyczni i sądzę, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Musimy jeszcze popracować nad naszą defensywą i wtedy będzie wszystko w porządku - powiedział opiekun drużyny z Kalifornii. 10 punktów do dorobku Lakers dorzucił piątkowy bohater, Ben McCauley.
Najwięcej emocji towarzyszyło starciu Wojowników z Królami. W pierwszej połowie warunki dyktowali koszykarze Sacramento, w szeregach których błyszczał Tyreke Evans. Młody obwodowy potwierdził, że wybór z 4. numerem w drafcie nie był sprawą przypadkową i zaaplikował rywalom 25 punktów oraz 10 zbiórek. Kings prowadzili nawet 40:31, ale po przerwie inicjatywę przejęło Golden State i Stephen Curry. Najlepszy strzelec NCAA w poprzednim sezonie zdobył 29 punktów, lecz potrzebował do tego aż 22 rzutów. Syn Della Curry’ego (świetnego niegdyś strzelca Charlotte Hornets) miał jednak wsparcie w postaci Cartiera Martina (27 punktów) oraz Anthony’ego Randolpha (24 punkty). Curry był bohaterem swojego zespołu w dodatkowych pięciu minutach, kiedy uzbierał sześć punktów, wykorzystując między innymi dwa rzuty wolne.
Wybrany z 25. numerem w czerwcowym drafcie Rodrigue Beaubois zdobył 34 punkty, lecz Dallas Mavericks nie zdołali odrobić znacznej straty z trzeciej kwarty i przegrali z Houston Rockets 95:98. Młody Francuz trafił 7 "trójek", miał ponadto 8 asyst, 5 zbiórek i... 9 fauli. Jego świetna gra okazała się jednak niewystarczająca, bowiem Rakiety miały w swoich szeregach więcej atutów. Koszykarze z Teksasu prezentowali lepszą skuteczność w rzutach z gry, a ich bohaterem okazał się Chase Budinger, autor 25 punktów (9/10 z gry). Kluczowa dla losów spotkania była trzecia kwarta, wygrana przez późniejszych triumfatorów 29:22. Dla Houston była to druga kolejna wygrana. Mavs przegrali dwa razy i o pierwsze zwycięstwo powalczą w poniedziałek przeciwko Phoenix Suns.
Detroit Pistons - Toronto Raptors 91:87
(A. Daye 19, D. Summers 19, D. Washington 13 - Q. Douby 21, D. DeRozan 20, P. O’Bryant 10 (10 zb))
Los Angeles Lakers - Cleveland Cavaliers 88:82
(A. Morrison 22, A. Anderson 12, D. Monds 12 - D. Green 16, J. Williams 14, L. Lyons 14)
Golden State Warriors - Sacramento Kings 98:95 po dogrywce
(S. Curry 29, C. Martin 27, A. Randolph 24 (11 zb) - T. Evans 25 (10 zb), J. Thompson 17, M. Landry 14)
Houston Rockets - Dallas Mavericks 98:95
(C. Budinger 25, J. Taylor 15, J. Dorsey 13 (15 zb) - R. Beaubois 34, L. Jackson 16, A. Nivins 11)