Po pierwszych dwóch meczach tych zespołów w play-off jest remis 1:1. Zwycięstwo Stali w Zielonej Górze było sensacyjnym wynikiem. Skazywani na pożarcie podopieczni Leszka Kaczmarskiego wygrali 80:77. W tym spotkaniu aż 14 razy Stalowcy trafiali zza linii 6.25, z czego aż siedem razy w pierwszej kwarcie. - Zielonogórzanie myśleli, że wyeliminowanie nas będzie formalnością. No to utarliśmy im nosa. I chyba nie tylko im. Bo jeśli ktoś mówił, że powinniśmy zakończyć już sezon, na dziewiątym miejscu w tabeli i nie grać w play-off, bo to niepotrzebne koszty, to się grubo mylił. My chcemy wykonywać naszą pracę jak najlepiej i walczyć do końca. A pieniądze też nie rosną na drzewach, a my za wygrane mamy premie - stwierdził rozgrywający Stalówki Paweł Pydych.
Stal na pewno tanio skóry nie sprzeda. Mimo, że goście weekendowych spotkań mają szerszą ławkę, to jednak łatwo im nie będzie. - To zielonogórzanie niech się teraz nas boją. My gramy na luzie, nie jesteśmy pod taką presją jak rywale. Czy sprawimy sensację i wyeliminujemy głównego faworyta do awansu? Bardzo bym tego chciał, ale nie zapominajmy, że Zastal ma ogromny potencjał i bardzo mocny, wyrównany skład - dodaje Pydych. Szkoleniowiec Stali w ostatnich meczach daje więcej pograć zawodnikom z ławki i tak zapewne powinno być w sobotę i niedzielę. Kibice, którzy liczą, że w niedzielę będzie po zawodach mogą srogo się zdziwić. Jeśli tylko Stalowcy będą chcieli pokazać charakter, to oba spotkania są w stanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. Przekonają się o tym kibice, którzy odwiedzą halę przy ulicy Hutniczej w sobotę i niedzielę.