Z większym animuszem finałowy pojedynek rozpoczęli koszykarze z Francji. Gracze prowadzeni przez Jeana-Aymi Toupane'a grali bardzo skutecznie. Od samego początku wyróżniał się Edwin Jackson. Strzelec znad Sekwany był nie do zatrzymania, i to on walnie przyczynił się do wyjścia na prowadzenie przez "Trójkolorowych". Francja próbowała odskoczyć, ale rywale wciąż trzymali się blisko. Grecy ruszyli do ataku niespełna dwie minuty przed końcem inauguracyjnej odsłony. Konstantinos Papanikolaou dwukrotnie trafił do kosza z dystansu, co pozwoliło mistrzom Europy sprzed siedmiu lat wyjść na 6-punktowe prowadzenie.
Zawodnicy z Bałkanów kontynuowali swój festiwal strzelecki również w drugiej kwarcie. Ponownie fantastycznie spisywał się Papanikolaou, który dołożył kolejne dwie "trójki". To był mocny cios dla Francuzów. Nieco ponad 6 minut przed końcem pierwszej połowy na tablicy świetlnej widniał wynik 31:19 dla ekipy Konstantinosa Missasa. Był to jednak przełomowy moment dla "Trójkolorowych". Przebudzeni z letargu sukcesywnie odrabiali straty. Prowadził ich oczywiście Jackson, który trafiał z każdej pozycji. Momentami z bardzo dobrej strony pokazywał się Antoine Diot. Podopieczni Toupane'a zdołali jedynie zbliżyć się odległość 6 "oczek".
Gracze znad Sekwany zmotywowani przez swojego trenera rewelacyjnie weszli w trzecią partię. Zaliczyli oni serię sześciu punktów z rzędu, które dały im prowadzenie w tym spotkaniu. Grecy wciąż byli bardzo blisko, ale tym razem na czele pozostawali ich rywale. Najwięcej problemów koszykarzom z Bałkanów sprawiał oczywiście Jackson. To dzięki niemu nieco ponad 4 minuty przed końcem Francja prowadziła 57:50. Wówczas to o czas poprosił szkoleniowiec Hellady - Missas. Początkowo nie dało to zamierzonych efektów, ale później mistrzowie Starego Kontynentu sprzed siedmiu lat, zdołali w ekspresowym tempie wyjść na przodownictwo.
W ostatniej kwarcie górą byli już zdecydowanie gospodarze tego czempionatu. Grecy grali koncertowo w ofensywie, i równie dobrze w obronie. Przewaga tej drużyny bardzo szybko urosła, a przeciwnik nie był już w stanie zmienić obrazu gry. Dopiero minutę przed końcem, na więcej Francuzom pozwolili reprezentanci Hellady. Jednak wówczas było już po meczu, bowiem strata "Trójkolorowych" sięgała aż 15 "oczek". Ostatecznie pojedynek zakończył się rezultatem 90:85.
Dla Greków był to pierwszy triumf od siedmiu lat. Co więcej był to pierwszy medal na tej imprezie od 2002 roku. Warto jednak podkreślić, że zawodnicy Missasa występowali przed własną publicznością, co niewątpliwie pozytywnie wpłynęło na postawę Greków. Francja natomiast po raz ostatni medal na Mistrzostwach Europy wywalczyła także siedem lat temu. Wówczas to team znad Sekwany uplasował się na 3. miejscu.
Gospodarze zagrali przede wszystkim bardziej zespołowo - aż 23 asysty, przy zaledwie 10 rywala. Obie ekipy zagrały najlepiej jak potrafiły, a potwierdzeniem tego jest wysoka skuteczność rzutowa zarówno rzutów z dystansu, jak i tych bliżej kosza.
Siła Hellady tkwiła w szerokim składzie. Aż siedmiu koszykarzy zdołało zapisać na swoje konto dwucyfrową ilość "oczek". Liderem był Papanikolaou, autor 15 punktów. Natomiast w zespole przegranym wyróżniło się trzech graczy. Mowa tutaj o Jacksonie (32 punkty), Diocie (21 punktów) oraz Kévinie Seraphinie (10 punktów).
- Każdy jest wyczerpany. To był powód naszej wygranej, ponieważ daliśmy z siebie wszystko - powiedział Zisis Sarikopoulos.
- Jest to szczególna chwila. Kolejny złoty medal i pierwsze miejsce w Europie. Chcemy cieszyć się tym momentem. Każdy medal jest specjalny. Ten jest specjalny, bowiem wygraliśmy go w domu, w Rodos, gdzie są nasi przyjaciele i rodzina - komentował Nikolaos Pappas.
- Nawet jeśli nie mamy złotych medali, możemy opuścić Grecję dumni. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy i zagraliśmy naprawdę twardo. Nie sądzę byśmy mogli zrobić coś więcej by wygrać. Zostaliśmy pokonani przez lepszy zespół. A jeśli zostaleś pokonany przez silniejszy zespół musisz to zaakceptować - stwierdził Jackson.
Grecja - Francja 90:85 (22:16, 23:23, 19:22, 26:24)
Hiszpania praktycznie od samego początku, aż do końcowej syreny byli na prowadzeniu. Koszykarze z Półwyspu Iberyjskiego świetnie rozpoczęli pierwszą odsłonę, ale z czasem ich wydajność spadała. Wykorzystali to rywale, którzy znaczącą się zbliżyli. Nadal na prowadzeniu byli jednak gracze Gustavo Aranzany.
Wicemistrzowie Starego Kontynentu sprzed dwóch koncertowo zagrali w drugiej partii. Zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego nie mieli najmniejszych szans. Hiszpania była na fali, i rozpędzona trafiała niezwykle często. Natomiast podopieczni Stefano Sacripantiego mieli olbrzymie problemy z rozegraniem skutecznej akcji.
Obraz gry nieco uległ zmianie w drugiej połowie. Włosi wzięli się za odrabianie strat, ale jak się okazało było już za późno. Koszykarze Aranzany choć stopniowo tracili przewagę, to jednak wciąż byli bezpieczni. Również pościg w czwartej partii na nic się zdał. Tym samym to Hiszpania stanęła na trzecim stopniu podium tego Eurobasketu.
Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego przede wszystkim niesamowicie często wymuszali faule. W ten sposób równie często pojawiali się na linii rzutów osobistych, a w tym elemencie byli bardzo dobrzy. To właśnie rzuty osobiste zaważyły na wygranej Hiszpanów w tym starciu. Trafili oni 30 na 39 prób, zaś gracze z Italii 9 na 14.
Po raz kolejny liderem ekipy Aranzany był Pere Tomas, który tym razem zdobył 18 punktów. Dzielnie wspierali go Pablo Aguilar (14 punktów) i Sergio De La Fuente (13 "oczek"). Natomiast w drużynie włoskiej prym wiedli Paolo Rotondo (12 punktów) oraz Daniele Sandri (11 punktów).
- Przegraliśmy wczoraj i to był smutny moment (z Grecją 76:87 - przyp. P.K.). Ale to są Mistrzostwa Europy i tylko trzy drużyny mogą stać na podium - powiedział Xavier Rabaseda.
Hiszpania - Włochy 75:72 (20:18, 25:10, 17:26, 13:18)
(Tomas 18, Aguilar 14, De La Fuente 13 - Rotondo 12, Sandri 11)
Wielką niespodzianką pozostaje bardzo niska pozycja Serbii. Koszykarze tej reprezentacji w ostatnich trzech latach nie mieli sobie równych na Starym Kontynencie. Tym razem zespół ten uplasował się dopiero na 11. pozycji.
Co ciekawe tegoroczne podium jest podobne do tego sprzed siedmiu lat. Wówczas również medale zdobywali Grecy, Francuzi i Hiszpanie. Jedyną różnicą jest zamiana miejsc przez "Trójkolorowych" z drużyną Aranzany.
Klasyfikacja końcowa:
1. Grecja
2. Francja
3. Hiszpania
4. Włochy
5. Litwa
6. Turcja
7. Czarnogóra
8. Chorwacja
9. Rosja
10. Łotwa
11. Serbia
12. Ukraina
13. Słowenia
14. Niemcy
15. Izrael
16. Belgia
Mistrzowie Europy w koszykówce mężczyzn do lat 20:
1992: Włochy, Grecja, Francja
1994: Białoruś, Włochy, Hiszpania
1996: Litwa, Hiszpania, Jugosławia
1998: Jugosławia, Słowenia, Turcja
2000: Słowenia, Izrael, Hiszpania
2002: Grecja, Hiszpania, Francja
2004: Słowenia, Izrael, Litwa
2005: Rosja, Litwa, Serbia i Czarnogóra
2006: Serbia i Czarnogóra, Turcja, Słowenia
2007: Serbia, Hiszpania, Włochy
2008: Serbia, Litwa, Hiszpania
2009: Grecja, Francja, Hiszpania