Wojciech Potocki: Panie Łukaszu, przyjechał David Logan i co? Zadrżało serce?
Łukasz Koszarek: Nie, czemu miałoby zadrżeć? Przecież on przyjechał aby nam pomóc, a nie zaszkodzić. Myślę, że wszystko szybko się ułoży i będzie OK.
Przyzna pan jednak, że rywalizacja na pozycji rozgrywającego stała się teraz trudniejsza.
- To akurat prawda, ale jeśli chcemy odegrać jakąś rolę na wrześniowych mistrzostwach Europy to potrzebujemy bardzo dobrych zawodników. Nie mogą grać ci, którzy często nie są przygotowani do takiej imprezy. Rywalizacja może tylko pomóc w przygotowaniach.
Niedawno podpisał pan swój pierwszy zagraniczny kontrakt z włoskim Eldo Caserta. To pomaga w przygotowaniach? Jest pan spokojniejszy i pewniejszy siebie? Myśli pan teraz - chcą mnie zagranicą to znaczy, że jestem dobry?
- Nie, nie chodzą mi po głowie aż takie myśli. Skupiłem się przede wszystkim na treningach z kadrą, a na sezon klubowy przyjdzie jeszcze czas. Chociaż, muszę przyznać, że dzięki podpisanemu kontraktowi nie martwię się już o to co będzie później. Mogę spokojnie budować formę.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Logana. W swoich pierwszych wypowiedziach po przyjeździe nie wyrażał się zbyt entuzjastycznie o grze w naszej reprezentacji. Jego słynna już wypowiedź o tym, że mu wszystko jedno czy gra dla Polski, czy Afganistanu chyba nie przypadła i wam do gustu.
- Muszę przyznać, że nie czytałem zbyt wielu gazet i nie znam tej wypowiedzi. Wiem natomiast, jak się zachowuje na treningach. Stara się z nami współpracować i naprawdę nie ma żadnych zadrażnień.
Czyli nie dyskutujecie o tych wypowiedziach i nie myślicie, że skoro "chłopu" jest wszystko jedno gdzie gra, to nie nadaje się do waszej paki?
- Jestem przekonany, że wszyscy postarają się mu wytłumaczyć, iż gra dla Polski może być także dla niego czymś szczególnym. A kiedy już znajdzie się we wrocławskiej hali i usłyszy co potrafią nasi kibice, to i jemu serce zdarży.
A nie macie takich obaw, że na parkiecie nie będzie wypruwał z siebie żył?
- Nie, to niemożliwe. On jest profesjonalistą i w każdym meczu, do ostatnich sekund gra na sto procent.
Zostawmy już Logana. Co z resztą? Naprawdę tworzycie już, jak niektórzy mówią, taką fajną paczkę kumpli, którzy się nawzajem wspierają?
- Myślę, że tak właśnie jest. Trenujemy bardzo ciężko, nikt się nie obija, wszyscy sobie pomagają, a to świadczy o tym, że będziemy do mistrzostw bardzo dobrze przygotowani.
Adam Wójcik twierdzi, że pomoże wam publiczność. A może wam przeszkodzi? Nie boicie, się, że presja spęta wam trochę nogi, że będą drżały ręce?
- Jestem pewny, że przyjdą tłumy ludzi, a publiczność będzie, jak to mówił Adam, naszym szóstym zawodnikiem. To będzie dla nas pozytywna mobilizacja, a człowiek niesiony dopingiem, może czasami pokazać o wiele więcej niż mu się samemu wydaje.
Dobrze, publiczność pomoże i co? Niektórzy mówią, że awans do ćwierćfinału jest pewny. Pan też tak sądzi?
- Skądże, przecież nikt nam ćwierćfinału nie poda na tacy. Będziemy musieli na to bardzo mocno zapracować, a przeciwnicy są naprawdę trudni. Wierzę jednak, że ich pokonamy.
Pan, jako rozgrywający, wie najlepiej co znaczy wzajemne zgranie. Wystarczy czasu, by wszyscy się "dotarli" i rozumieli bez słów na parkiecie? Przyjechały "gwiazdy" z zagranicy, ale prawdę mówiąc gracie ze sobą bardzo mało.
- Zgadza się, ale mamy bardzo dobrych zawodników, którzy bardzo szybko się dogadają. Inne drużyny mają zresztą tyle samo czasu na przygotowania. Jestem przekonany, że ze zgraniem nie będzie żadnych problemów.
A nie jest problemem, to, że niektórzy z was odpadną tuż przed mistrzostwami?
- Nie sadzę. Nawet ci którzy odpadną i tak będą trzymali kciuki i wspierali tych co zostaną. Na razie jednak o tym zbyt dużo nie myślimy. Po prostu rozumiemy, że wszyscy nie mogą grać. Na razie jednak każdy z nas walczy o swoje. Zostaną najlepsi.
Które miejsce byłoby dla was sukcesem. Liczycie na medal?
- Oczywiście, że tak, ale ja myślę, że wejście do ósemki wszyscy przyjmą z radością. I właśnie na tym postaramy się skupić.
Odejdźmy na chwilę od reprezentacji. Był pan bardzo długo związany z warszawską Polonią. To tu , tak na dobre, rozpoczęła się pańska kariera. Jak pan teraz odbiera ten przedziwny przypadek. Dwie Polonie w lidze, a żadna jeszcze nie ma licencji.
- Ja w Warszawie czuję się jak w domu i bardzo mnie boli właśnie taka sytuacja. Trudno mi jednak oceniać posunięcia działaczy. Wolałbym, żeby w lidze grała jedna, ale za to silna Polonia. Wtedy kibice mieliby więcej emocji, miejsce w lidze byłby dużo lepsze, a zainteresowanie koszykówką też by bardzo wzrosło.
Marcin Gotrat obiecuje, że zakończy karierę grając w ŁKS Łódź. Pan też myśli, by za parę lat wrócić do stolicy?
- Choć to jeszcze dość odległy czas, ale tak, chciałbym jeszcze kiedyś zagrać w Polonii. Przecież tu będzie mój dom...
Zanim to nastąpi czeka pana gra w lidze włoskiej. Czego pan oczekuje? To chyba nie tylko kwestia większych pieniędzy?
- Pewnie, że nie. Ja zawsze staram się podnosić sobie poprzeczkę jak najwyżej i sądzę, że to jest dobry ruch. W Polsce gram już siódmy sezon, przyzwyczaiłem się do hal, zawodników, niewiele mnie może zaskoczyć. Teraz chciałbym spróbować gry w lepszej lidze, bo wciąż chcę być lepszym koszykarzem.
Pana nowy zespół nie gra w pucharach.
- Ale za to liga jest bardzo silna i szczerze mówiąc każdy mecz ma europejski wymiar.
Może to właśnie Łukasz Koszarek poprowadzi swój nowy zespół do europejskich pucharów?
- Zobaczymy, zobaczymy. Na wszystko trzeba sobie zapracować...