Jestem prawdziwym rozgrywającym - rozmowa z Jarrydem Loydem, koszykarzem Banku BPS Basketu Kwidzyn

Jarryd Loyd jest jednym z tegorocznych nabytków Banku BPS Basketu Kwidzyn. 23-letniego koszykarza do tego klubu sprowadził Paweł Mrozik, który poznał możliwości tego gracza, gdy ten występował jeszcze w lidze akademickiej, w ekipie Valparaiso. Amerykanin ostatnio bronił barw nowozelandzkiego Nelson Giants, gdzie notował średnio 17 punktów, 6 asyst oraz 2 przechwyty na mecz.

Patryk Kurkowski: Rozpocząłeś karierę w 2004 roku, kiedy to trafiłeś do Valparaiso. Czego nauczyłeś się w NCAA?

Jarryd Loyd: - Tak, moja kariera rozpoczęła się w 2004 roku. Miałem wiele poważnych ofert od uczelni takich jak Marquette, Minnesota, Northwestern, Dayton, ale wybrałem Valparaiso, ponieważ była ona blisko domu, a także gwarantowano mi sporo minut jako freshman. Miałem okazję rozpocząć mój rok w roli freshmana, i grać w bardzo dobrych rozgrywkach, a to dało mi doświadczenie. Nauczyłem się w NCAA, że istnieje tutaj polityka w każdej sytuacji jaka się pojawia.

Ten zespół był dla ciebie dobry?

- Czułem, że ten zespół będzie dla mnie dobry. Jednak po sezonie w roli pierwszoroczniaka, także po drugim roku, chciałem transferu, ponieważ byłem nieszczęśliwy w szkole. Dlatego otrzymałem początkowe zwolnienie. Po miesiącu szkoła nadal była mną zainteresowana, dlatego zdecydowałem, że chcę grać dla Homera Drew ponownie. Dlatego zdecydowałem się powrócić do Valparaiso, i ukończyłem tam swoje sezony w roli juniora oraz seniora. Po raz kolejny polityka weszła do gry, i nigdy więcej nie zagrałem dla Valpo, i stałem się sixth manem. Nigdy nie dostałem minut, chociaż pracowałem bardzo ciężko, ale to było dla mnie dobre, ponieważ nauczyłem się jak być produktywnym od razu po wejściu na parkiet. Jesteś starterem albo nie. Ale ja jestem starterem. Zdobyłem tytuł sixth man'a roku, a także wygraliśmy wszystkie turnieje i miałem również wiele innych osiągnięć. Skończyłem uczelnię będąc 4. najlepiej podającym zawodnikiem w historii szkoły, i znalazłem się w czołowej dziesiątce, pod względem skuteczności rzutów za 3 punkty. Więc zrealizowałem sporo, pomimo ograniczonych minut na parkiecie. Byłem jeszcze w stanie w ciągu tych czterech lat się rozwinąć, i myślę, że dużo skautów, w tym niektórzy z NBA, zauważyli mnie. Byłem bardzo blisko otrzymania zaproszenia na turniej Portsmouth Invitational.

W ostatnim sezonie notowałeś przeciętnie 12 punktów, 2,7 zbiórki, 4 asysty oraz 1,2 przechwytu. To była pełnia twoich możliwości? Czy stać cię było na więcej?

- Tak notowałem takie wyniki, pomimo spędzania sporo czasu na ławce rezerwowych, i wchodzenia na boisko w roli sixth mana. Nie otrzymywałem tyle minut, zdobywałem je dopiero na parkiecie. W swoim ostatnim sezonie, graliśmy bardzo dobrze. Był to nasz zwycięski sezon.

Swój pierwszy zawodowy kontrakt podpisałeś z SK Valmierą, w 2008 roku. Powiedz nam jak to się stało, że trafiłeś do tej drużyny?

- Tak, podpisałem kontrakt z SK Valmiera. Byłem również na Lidze Letniej we Włoszech, gdzie zagrałem bardzo dobrze, zdobywając 20 punktów, notując 8 asyst oraz 3 przechwyty, w finałowym starciu. Mieliśmy dobre wyniki w Lidze Letniej we Włoszech. Ten sam trener, który prowadził mój zespół na Lidze Letniej, Ainars Bagatskis, który jest legendą Łotwy, widział mnie i powiedział, że chce mnie w swoim zespole. Obecnie pracuje on w rosyjskiej Superlidze. Powiedziano mi, że Liga Bałtycka jest silną ligą.

Dlaczego odszedłeś z klubu?

- Odszedłem z Valmiery w grudniu, ponieważ nie byłem zadowolony z panującej sytuacji. Dziękuje im za to, że dali mi szansę, ale dla mnie najlepiej było odejść. Zespół zakończył sezon z wielki problemami finansowymi. Życzę im jak najlepiej

W styczniu bieżącego roku przeniosłeś się do zespołu Nelson Giants, z Nowej Zelandii. Co skłoniło cię do takiego ruchu?

- W styczniu przeniosłem się do Nowej Zelandii, bowiem podpisał kontrakt z Giants. To była bardzo dobra decyzja. Kontaktowałem się z trenerem tej drużyny, Chris Tupu. On słyszał o mojej grze od Nenada Vucinicia, który był trenerem BC Kalev Cramo. Nenad mówił o mnie w samych superlatywach. Chris chciał podpisać ze mną kontrakt od razu, ale były inne zespoły zainteresowane mną, więc powiedziałem, że póki co nie parafuje umowy. Rozmawiałem z Chrisem tydzień później, i wówczas zdecydowałem się podpisać kontrakt. Cieszę się, że to zrobiłem. Mieliśmy zwycięski sezon - zakończyliśmy rozgrywki na drugim miejscu w lidze, graliśmy bardzo dobrze. Chris jest świetnym trenerem - znał moje możliwości i jego system idealnie odzwierciedlał mój styl gry. Notowałem średnio 17 punktów, 6 asyst i 2 przechwyty na mecz. Koszykówka w Nelson, i Nowej Zelandii jest traktowana bardzo profesjonalnie. Najbardziej profesjonalne widziałem podejście w obsługiwaniu rzeczy w zakresie sprzedawania biletów sezonowych fanom, kontakty z mediami, wywiady.

Istnieją jakieś różnice pomiędzy grą w Europie, a w Nowej Zelandii?

- Różnicą o której mogę powiedzieć, są na pewno zarobki - w Europie zarobisz więcej niż w Nowej Zelandii, ale wynika to również z tego, że Nowa Zelandia jest małym krajem, i sezon rozgrywany jest po australijskiej NBL, więc sezon jest bardzo krótki. Nowozelandzka liga jest bardzo niedocenianą ligą, rozgrywki są bardzo dobrze zorganizowane, i gra tutaj sporo koszykarzy z ligi australijskiej, i vice versa. NBL w Nowej Zelandii potrzebuje większe ekspozycji, ponieważ obecnie jest ona niedoceniana. Jest to "śpiąca" liga, z dobrymi zawodnikami. Zawodnicy przeciwko, którym grałem, wcześniej występowali również dla europejskich klubów, a także są tutaj koszykarze, którzy po zakończeniu rozgrywek w Europie, grają tutaj w przerwie. Takim zawodnikiem jest Phill Jones, który był moim klubowym kolegą, i nauczyłem się od niego wiele. Phil grał wcześniej w lidze włoskiej, greckiej, i australijskiej.

Co skłoniło cię do podpisania kontraktu z Bankiem BPS Basketem Kwidzyn?

- Miałem różne oferty, z drużyn ligi australijskiej, a także z ekip występujących w EuroCup, ale postanowiłem podpisać kontrakt z tym zespołem, ponieważ trener zapewnił mnie, że będzie to dla mnie krok naprzód, a także że PLK to bardzo dobra liga. Czułem się bardzo komfortowo, z tym, że znał on moją grę, i że oglądał moje spotkania, kiedy grałem jeszcze w Valpo. Powiedział, że wie jak wykorzystać moje umiejętności, więc mogę odnieść sukces i myślę, że był on bardzo szczery. Ponadto był to dla mnie bonus, że ofertę otrzymał również mój przyjaciel i kolega z drużyny John Barber, który występował ze mną w Nelson Giants. Kibice będą na pewno zadowoleni z Johna - jego atletyczności i umiejętności. On grał w NBA D-League, dla ekipy Utah Flash, zanim trafił do Nelson. Jesteśmy z tej samej agencji, Interperfomances.

Czy słyszałeś, że Basket Kwidzyn nie otrzymał licencji na grę w PLK?

- Słyszałem o problemach z licencją. Całkiem szczerzę - rozumiem, że czasami polityka wkracza do gry, przy ubieganiu się o niektóre rzeczy. Byłem zapewniany, że zespół jest silny finansowo. Lubię jednak po prostu skupić się na moim zespole, i zwycięskiej grze w koszykówkę.

Jaki na parkiecie jest Jarry Loyd?

- Na parkiecie Jarry Loyd nadal się rozwija. Ale jestem liderem na parkiecie. Moi dotychczasowi koledzy z drużyny lubili grać ze mną. Wykorzystuję wszystkie moje umiejętności, aby zespół wygrał. Jestem dobrym podającym. Kibice zespołu, oraz PLK, polubią mój styl gry.

Czujesz się lepiej w roli rozgrywającego, czy też rzucającego obrońcy?

- Czuję, że jestem prawdziwym rozgrywającym. Mam pozycję - jestem playmakerem. Ale mogę również zagrać jako rzucający obrońca w kilku meczach, jednak moją prawdziwą jest rola rozgrywającego. Dlatego wielu menadżerom klubów z NBA D-League oraz innych lig, mówiłem, że jestem prawdziwym rozgrywającym. To jest moja pozycja.

Komentarze (0)