Omar Barlett: Słupsk? Chyba nie ma takiej opcji

Trzy pełne sezony i prawie cały czwarty - tyle czasu spędził w Polsce od roku 2005 Jamajczyk Omar Barlett. Wszystko wskazuje jednak na to, że w najbliższych rozgrywkach nie ujrzymy tego skrzydłowego na polskich parkietach. Barlett jest zdeterminowany by znaleźć dla siebie miejsce w którymś z zespołów NBA.

Poprzedni sezon Omar Barlett rozpoczął od treningów w Miami Heat. Kiedy okazało się, że nie otrzyma angażu na Florydzie, zdecydował się na ponowną przeprowadzkę do Europy, a konkretnie do Polski. Jako pierwsi zgłosili się po gracza włodarze jego byłego klubu, Energi Czarnych Słupsk, lecz ich ofertę przebił Anwil Włocławek, dysponujący asem z rękawa, czyli Igorem Griszczukiem - trenerem, który sprowadził Jamajczyka do słupskiej drużyny w roku 2005. Nic więc dziwnego, że koszykarz wybrał Włocławek, lecz po jednym meczu okazało się, że nie jest przygotowany do trudów sezonu, więc Anwil rozwiązał z nim umowę.

- Zeszły sezon był rzeczywiście szalony. Liczyłem na kontrakt w Miami, ale się nie udało, czego bardzo żałowałem. Potem Anwil zaoferował dobre warunki do gry, a w dodatku trenerem był Igor, którego znałem ze Słupska. Przyjechałem więc do Włocławka z myślą, by pomóc zespołowi w walce o mistrzostwo, ale nic nie poszło tak, jak chciałem i po kilku dniach ponownie musiałem szukać pracy gdzie indziej - wspomina specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl tamten okres koszykarz, który kiedy tylko usłyszał, że nie ma dla niego miejsca we włocławskim klubie, spakował walizki i odjechał do... Słupska. - Zdecydowałem się na grę w otoczeniu, które najlepiej znałem. Liczyłem, że tam się odbuduję, ale niestety znowu nie było tak, jakbym sobie wymarzył - dodaje Barlett

Już w swoim debiucie ówczesny trener Energi Czarnych, Słoweniec Gaspar Okorn dał zawodnikowi tylko trzy minuty na parkiecie. I choć w kolejnych spotkaniach Jamajczyk dłużej przebywał na placu gry, równie często schodził z niego po pierwszym popełnionym błędzie. Powszechnie wiadome było, że szkoleniowiec nie darzy 29-letniego gracza zaufaniem. Do tego stopnia, że Barlett nie wyszedł ani na minutę w trzech z sześciu spotkań półfinałowych przeciwko PGE Turowowi Zgorzelec, w pozostałych odgrywając jedynie marginalną rolę.

- Nie mam pojęcia jaki problem czy problemy miał trener ze mną, ale moje relacje z nim były kiepskie. Bardzo rzadko pojawiałem się na parkiecie, a jak już wychodziłem do gry nigdy nie czułem się komfortowo - wybucha zawodnik, choć uspokaja się równie szybko i tłumaczy spokojnym głosem. - Czułem się totalnie zagubiony, bo nie mogłem grać tak, jak wiem, że potrafię grać. Ale nie winię trenera Okorna. On miał swój system, do którego widocznie nie pasowałem. To się zdarzyło i to dla mnie dobra lekcja.

W zeszłym sezonie gracz notował średnio ledwie 5,4 punktu i 4,1 zbiórki. Dla porównania, w najgorszym z trzech wcześniejszych sezonów w Słupsku, Barlett uzyskiwał przeciętnie 10 oczek i 5 zbiórek, a w najlepszym jego średnie oscylowały wokół 12 oczek i 7,5 zbiórki. Czy zatem jest możliwość, że silny skrzydłowy przywdzieje jeszcze trykot słupskiego zespołu w przyszłości? Gaspar Okorn nie będzie przecież zasiadał na ławce trenerskiej Energi w nadchodzących rozgrywkach... - Jest nowy szkoleniowiec? Nie życzę Okornowi źle, lecz sport to też biznes. Z jednej strony skoro jego nie ma to ja nie wykluczam żadnej opcji. A z drugiej... Nie wiem jak to będzie, ale chyba jednak nie ma opcji bym pozostał w Słupsku. To już nie to samo co kilka sezonów temu. Obecnie mój agent zbiera oferty i czekamy na coś rzeczywiście dobrego. - otwarcie przyznaje gracz.

Równocześnie mierzący 203 cm wzrostu zawodnik zdradza nam, że najprawdopodobniej nie przywdzieje również trykotu żadnej innej ekipy PLK. - Mogę powiedzieć szczerze, że żaden zespół z Polski nie złożył mi konkretnej propozycji, choć do października wszystko się może jeszcze zdarzyć - przyznaje Barlett, stwierdzając jednocześnie, że jego priorytetem jest NBA. - Zanim jednak zdecyduję się na jakikolwiek kontrakt w Europie, na pewno spróbuję ponownie swoich sił w NBA na jakimś try-out’cie. Dlatego już teraz koncentruję się tylko na tym, by być w doskonałej formie fizycznej. Muszę zaprezentować się nie na sto, ale sto dwadzieścia procent swoich możliwości. Wtedy będę zadowolony nawet, jak coś pójdzie nie tak.

Kiedy zatem poznamy przyszłego, chociażby potencjalnego, pracodawcę Jamajczyka? - Póki co nie ma żadnego konkretu, więc nie właściwie nie ma żadnego tematu. Czekanie na dobrą propozycję to również element koszykarskiego rzemiosła. Nie wiem kiedy wszystko się wyjaśni i nie zarzekam się, że np. 31 sierpnia to ostateczny termin na podjęcie decyzji. Co ma być, to będzie - odpowiada na pytanie koszykarz z luzem charakterystycznym dla ludzi pochodzących z Karaibów.

Komentarze (0)