Podwójny pech Denver Nuggets

Minionej nocy koszykarze Denver Nuggets przegrali w Los Angeles pierwszy mecz w rozgrywkach play off z tamtejszymi Jeziorowcami w stosunku 128:114. Co gorsza, jeszcze przed rozpoczęciem meczu podopieczni George'a Karla zostali narażeni na dodatkową porcję emocji - wszystko za sprawą... autobusu, który niespodziewanie stanął w płomieniach.

W tym artykule dowiesz się o:

Do zdarzenia doszło na autostradzie Santa Monica, w pierwszym autobusie z częścią zawodników Denver Nuggets. Po około 15 minutach podróży gracze zauważyli czarny dym wydobywający się z silnika pojazdu. Po chwili pojawił się także ogień, co zmusiło kierowcę do natychmiastowego zatrzymania autobusu. Znajdowało się w nim kilku graczy Nuggets, między innymi Marcus Camby, J.R. Smith czy Linas Kleiza. Na szczęście żaden z nich nie doznał żadnych obrażeń. Zdenerwowanych i złych zawodników zabrał dopiero drugi autobus, który wyruszył z hotelu 30 minut po starcie feralnego pojazdu.

- Nic groźnego się nie stało. Było to jednak trochę frustrujące. Jedyne co mogliśmy zrobić, to stać i czekać. Nikt nie chciałby rozpoczynać rozgrywek play off spóźniając się na mecz - skomentował całą sytuację pierwszoroczniak Denver Taurean Green. Koszykarze z Kolorado szczęśliwe dotarli do Staples Center 90 minut przed rozpoczęciem meczu. Niestety dla nich pierwszy mecz padł łupem miejscowych Jeziorowców - 128:114. Następny pojedynek już w środę, ponownie w Los Angeles.

Komentarze (0)