Rider chce znów grać

38 lat na karku sportowca nie musi oznaczać, że myśli on o emeryturze. Isiah Rider zapowiada swój comeback na koszykarskie parkiety. Znaleźli się nawet zainteresowani jego usługami.

W tym artykule dowiesz się o:

Zawodnika, który w meczach o stawkę ostatnio grał w sezonie 2001/02, na obóz przygotowawczy zamierzają zaprosić New Jersey Nets. Stanowisko klubu z NBA jest jednak jasne - Isiah Rider nie ma co liczyć na kontrakt.

O 38-latka stara się właściciel drużyny North Texas Fresh, która sposobi się do pierwszego sezonu w lidze ABA. Jay Bowdy ma mocnego kontrkandydata. Riderem zainteresowany jest jeden z klubów europejskich. - Cały czas czekamy. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, wówczas Rider będzie naszym graczem - stwierdził Bowdy.

Agent koszykarza zapewnia, że jego klient bardzo ciężko pracuje, aby być w formie. Dodaje, że Rider uspokoił się i wydoroślał. Lepiej późno niż wcale...

38-latek do NBA trafił w 1993 roku. Z piątym numerem w drafcie wybrano go Minnesota Timberwolves. Spędził tam trzy sezony, podczas których dał poznać się jako świetny strzelec, ale także jako człowiek, który sprawia wiele problemów. W końcu miarka się przebrała i władze "Leśnych Wilków" przekazały go do Portland. Tam nie było lepiej i cały czas można było słyszeć o pozaboiskowych problemach Ridera. Zawodnik próbował jeszcze szczęścia w Atlanta Hawks, Los Angeles Lakers i Denver Nuggets, ale zawsze kończyło się rozczarowaniem.

38-letni koszykarz na swoim koncie ma jeden znaczący sukces. W 1994 roku podczas All-Star Weekend w Minneapolis wygrał konkurs wsadów. Charles Barkley określił jego "East Bay Funk Day" (przełożenie piłki między nogami w locie - przyp. red.) jako najlepszy wsad, jaki widział w swoim życiu.

Rider szybko znalazł się na topie, jednak szybko przekonał się, jak to jest spaść na samo dno. W trakcie kariery, jak i po jej zakończeniu w sezonie 2001/02 był częstym gościem na komisariatach. Posiadanie narkotyków, napady, kradzieże samochodów - to tylko część z występków zawodnika. W 2006 roku spędził siedem miesięcy w więzieniu za porwanie. Kara byłaby pewnie większa, ale Rider przyznał się do winy.

Komentarze (0)