Tadeusz Aleksandrowicz: Graliśmy jak umieliśmy

W sobotę w hali przy ulicy Hutniczej w Stalowej Woli na koszykarzy Wiecko Zastalu Zielona Góra spadł kubeł lodowatej wody. Zielonogórzanie w trzecim meczu rundy play-off ulegli miejscowej Stali 71:74 i tym samym w rywalizacji ćwierćfinałowej przegrywają już 1:2. Dziś "Zastalowcy" muszą zwyciężyć, aby dostać "przepustkę" do piątego decydującego meczu o awansie do półfinałów. Porażka podopiecznych Tadeusza Aleksandrowicza oznaczać będzie definitywny koniec marzeń o wejściu do DBE w tym roku.

Marcin Jeż
Marcin Jeż

W sobotniej konfrontacji "Stalówka" grała jedynie siedmioma zawodnikami. Z kolei team Wiecko Zastalu w swoich szeregach miał 11 równych graczy. Okazało się, że właśnie Stal, mająca na zmianę jedynie dwóch solidnych zawodników, jest w stanie poważnie popsuć szyki zielonogórskiej ekipie, która przecież na brak wartościowych koszykarzy, nawet tych rezerwowych, nie może narzekać. Stalowowolanie ostatecznie wygrali 74:71 i do awansu do drugiej rundy play-off brakuje im już tylko jednego triumfu. Po raz kolejny, "katem" "Zastalowców" okazał się Paweł Pydych, który zakończył spotkanie z dorobkiem 21 punktów, 6 zbiórek i 1 asysty. Rozgrywający ten w sobotniej konfrontacji aż pięć razy celnie trafił zza linii 6,25! - Początek trzeciej kwarty zupełnie przespaliśmy. Rywale oddalili się od nas na dziesięć punktów i w ostatniej odsłonie była już gonitwa. Stali wpadały trójki, nam znowu nie wpadały. Drużyna ze Stalowej Woli walczyła, jakby grała o życie, jakby to ona była faworytem. Stalowowolanie poczuli krew i wykorzystali to. My nie trafialiśmy za trzy punkty z bardzo dobrych pozycji. Mieliśmy słabiutki procent trafień zza linii 6,25. Wystarczyłoby, żeby mieć chociaż taki procent, jak w Zielonej Górze w drugim meczu, to wygralibyśmy te spotkanie. Graliśmy jak umieliśmy. "Stalówka" wspięła się na wyżyny, naprawdę dobrze grała. W końcówce meczu mieliśmy jeszcze kilka szans na wyrównanie, ale niestety zadziałały nerwy i popełniliśmy dwie straty. Tak to jest, jak się gra pod presją. Później robi się kardynalne błędy i wynik jest, jaki jest - powiedział Tadeusz Aleksandrowicz, szkoleniowiec zielonogórzan.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×