Marcin Jeż: Jak Pan oceniłby drugi mecz w Lublinie, w którym Siarka przegrała 71:77?
Krzysztof Zych: - Przede wszystkim był to mecz walki. Zarówno my, jak i oni walczyliśmy ze wszystkich sił. Można powiedzieć, że te spotkanie było na wyniszczenie. Lublin wygrał sześcioma punktami, nam się nie udało. Także w środę będziemy walczyć w decydującym o utrzymaniu meczu. Pójdzie chyba walka na noże (śmiech).
Czy w weekendowej rywalizacji, ekipa Startu AZS szczególnie czymś zaskoczyła tarnobrzeskich koszykarzy?
- Drużyna z Lublina zaskoczyła nas skutecznością rzutową (54 % za dwa i 36 % za trzy, przy 41 % za dwa oraz 20 % za trzy Siarki w czwartym meczu - przyp. red.). My na pewno nie graliśmy tak skutecznie, jak w meczach u siebie. W pierwszym spotkaniu na wyjeździe trafiliśmy tylko trzy "trójki", a w meczach rozegranych w Tarnobrzegu trafialiśmy nawet po dwanaście celnych rzutów za trzy. Naszą bolączką była wspomniana skuteczność, natomiast w obronie nie było tak najgorzej. Przede wszystkim nie wychodziły nam rzuty osobiste i "trójki".
Co może okazać się kluczem do zwycięstwa "Siarkowców" w decydującym o utrzymaniu meczu?
- Jak zagrać, aby wygrać? Musimy zagrać, tak jak w dwóch pierwszych meczach w Tarnobrzegu, czyli agresywnie przede wszystkim. W środę będzie już grał Daniel Wall, który nie wystąpił w drugim meczu w Lublinie za trzecie przewinienie techniczne. Walluś jest podstawowym zawodnikiem, także będzie na pewno dla nas dużym wzmocnieniem w środowej potyczce.
Lublinianie, dwukrotnie wygrywając w weekend chyba bardzo was zaskoczyli...
Osobiście chcieliśmy już w sobotę zakończyć rywalizację i tym samym zapewnić sobie utrzymanie. Ale nie udało się. Po porażce w sobotę myśleliśmy, że w niedzielę się uda. Zespół z Lublina w rundzie play-out gra zdecydowanie lepiej niż w sezonie zasadniczym. Jest ciężkim przeciwnikiem. Akurat my na takiego rywala trafiliśmy i my musimy się z nim męczyć. Ale ktokolwiek by to nie był, z każdym byłoby ciężko.