Marcin Krukowski na wojnie ze związkiem. "Dziękuję serdecznie"

PAP / Na zdjęciu: Marcin Krukowski
PAP / Na zdjęciu: Marcin Krukowski

- Zostałem bezpardonowo wyrzucony ze szkolenia przez Polski Związek Lekkiej Atletyki - nie ukrywa rozgoryczenia Marcin Krukowski. Jego wojna z działaczami trwa w najlepsze. Chodzi o szczepienia. Jak na jego gorzkie słowa reaguje związek?

W tym artykule dowiesz się o:

Na zakończonych w sobotę mistrzostwach Polski w Suwałkach Marcin Krukowski zdobył po raz ósmy z rzędu tytuł najlepszego oszczepnika w kraju. Występ 30-latka (do złota wystarczyło 80,44 m), a także jego wypowiedzi po starcie nie wlały jednak optymizmu w serca kibiców.

Od wielu miesięcy zawodnik toczy bowiem spór z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki i formalnie nie jest członkiem kadry narodowej. Powód?

Wszystko przez brak zgody Krukowskiego na szczepienie przeciwko COVID-19 w terminie narzuconym przez związek. Już zimą lekkoatleta grzmiał na łamach mediów, że czuje się szantażowany przez działaczy w tej sprawie.

Szantaż czy obowiązkowy wymóg?

- Zostałem pozbawiony centralnego szkolenia, bo nie zaszczepiłem się wtedy, gdy narzucali to w PZLA. Usłyszałem, że jeśli się nie zaszczepię, nie zostanę powołany do kadry na mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy. Powiedziano mi, że sport w Polsce nie jest obowiązkowy i mogę się z niego wypisać. Odpowiedziałem, że to jest szantaż - ujawniał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

ZOBACZ WIDEO: Co ten 19-latek zrobił?! Hiszpański bramkarz upokorzony

Co na to PZLA? Wiceprezes Tomasz Majewski już kilka miesięcy temu przekonywał, że szczepienie na koronawirusa nie jest wymysłem związku, ale organizatorów mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Dlatego nie mogą tam wysłać zawodnika, który nie przyjął szczepionki.

Potwierdził to również lekarz kadry, doktor Jarosław Krzywański. Majewski zapewnił też, że PZLA może udostępnić odpowiednie protokoły covidowe otrzymane od organizatorów.

I według jego słów, brak możliwości występu sportowca na imprezach głównych z przyczyn proceduralnych sprawia, że ten nie może być objęty szkoleniem.

Krukowski powtarza jednak, ze wedle jego wiedzy World Athletics i European Athletics nie wymagają obowiązkowych szczepień. Zapewnia też, że nie jest przeciwnikiem szczepionek, chce tylko sam decydować o tym, czy i kiedy ją przyjmie. W PZLA odpowiadają z kolei, że muszą dostosowywać się do reguł narzucanych przez federację światową i europejską.

Jakby spór ze związkiem nie wystarczył, Krukowski startował w Suwałkach z kontuzją mięśnia uda. Jak sam mówił w rozmowie z TVP Sport po zawodach, rzucał "z ręki". Jego zdaniem to efekt braku odpowiedniego treningu i startów.

Krukowski dziękuje związkowi

- Przez cały ostatni rok nie byłem objęty centralnym szkoleniem, z którego zostałem bezpardonowo wyrzucony przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Trenowałem sam w Spale - mówił rekordzista kraju.

- Na dodatek wiosną pogoda pokrzyżowała mi plany, w kwietniu jeszcze leżał śnieg, więc w hali patrzyłem sobie w sufit. Dziękuję związkowi za te działania. Pozdrawiam serdecznie - nie ukrywał ironii w wywiadzie telewizyjnym.

Co teraz? Krukowski nie ukrywa, że szanse na jego udział w mistrzostwach świata w Eugene są czysto teoretyczne. Także ze względu na to, że do tej pory nie uzyskał wymaganego minimum (85,00 m).

- Ja nie zrezygnowałem z wyjazdu na mistrzostwa świata, zrobił to za mnie Polski Związek Lekkiej Atletyki - powtarzał 30-latek. Jest jednak szansa na jego występ na sierpniowych mistrzostwach Europy w Monachium. Co musiałoby się stać? Najprościej, gdyby wypełnił minimum kwalifikacyjne (84,00 m). Na imprezę mógłby się też dostać z rankingu.

W Suwałkach Krukowski tajemniczo przyznał, że musiałby się też "dogadać" z PZLA. Na czym miałoby to polegać? Tego nie ujawnił.

Co na to związek?

- Trudno mi powiedzieć, co autor miał na myśli, skoro ze mną nie rozmawia - mówi nam dyrektor Krzysztof Kęcki. - Na dziś Marcin nie figuruje w rankingach World Athletics i European Athletics, nie ma tam jego wskaźnika. Trwa okres kwalifikacji i trzeba poczekać, podobnie jak z kwestiami proceduralnymi dotyczącymi szczepień. Związek będzie reagował na zmiany wprowadzane przez organizatora.

- Mogę potwierdzić, że właśnie dostaliśmy protokół ze Stanów Zjednoczonych dot. MŚ w Eugene i nic się nie zmieniło, osoby niezaszczepione nie będą mogły tam przylecieć. Co do ME w Monachium mamy jeszcze czas, może coś się zmieni. Nie ma sensu teraz zmieniać reguł, bo za chwilę mogą pojawić się nowe procedury - wyjaśnił.

Kszczot też miał wątpliwości

Przypomnijmy, że Marcin Krukowski nie jest jedynym polskim sportowcem który miał obiekcje dotyczące obowiązkowego szczepienia na COVID-19. Na początku roku wątpliwości wyraził m.in. Adam Kszczot, który planował zakończyć karierę na Halowych Mistrzostwach Świata w Belgradzie.

Wybitny lekkoatleta chciał przyjąć drugą dawkę szczepionki po imprezie, jednak przez naleganie ze strony PZLA zrobił to wcześniej. Niestety, jego organizm zareagował osłabieniem, przez co Kszczot musiał zrezygnować z udziału w HMŚ.

- Działacze przyczynili się do tego, że nie będzie mnie na imprezie, która miała być ostatnią w mojej karierze. Pisałem do PZLA, ale nie udzielili mi żadnej oficjalnej odpowiedzi. Za to zdążyli wysłać informację do trenera, by on zobowiązał zawodników do zaszczepienia się. Pierwsze szczepienie miało wystarczyć na 12 miesięcy, jednak przepisy w trakcie sezonu się zmieniły - tłumaczył rozgoryczony (WIĘCEJ TUTAJ).

- Związek wyjątkowo łatwo rezygnuje z czołowych sportowców - ocenił Krukowski, wspominając zamieszanie dotyczące Adama Kszczota, który swoją bogatą karierę zakończył podczas Copernicus Cup w Toruniu.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: