Upadek idola

Kiedy na linii startowej biegu na 400 metrów stanął mężczyzna, który zamiast nóg miał polimerowo-węglowe protezy, zwróciły się na niego oczy całego świata. Kilka miesięcy później ponownie był na ustach wszystkich. Powód był jednak zupełnie inny.

Detektyw
Detektyw
Oscar Pistorius AFP / Fot. AFP / MUJAHID SAFODIEN / Na zdjęciu: Oscar Pistorius
Letnie igrzyska olimpijskie w Londynie były w pewnym sensie przełomowe. Członkiem reprezentacji RPA był niepełnosprawny sportowiec.

Pistorius, rocznik 1986, urodził się z rzadką wadą - brakowało mu kości strzałkowych w podudziach. Z tego powodu, gdy miał 11 miesięcy, amputowano mu obie nogi. Z czasem rodzice sprawili mu pierwsze protezy, dzięki którym nauczył się chodzić. Wydawało się, że brak dolnych kończyn w żaden sposób go nie ograniczał, wręcz przeciwnie - był bardzo aktywny. Uprawiał wiele sportów - boks, piłkę wodną, tenis, rugby. Ostatecznie zdecydował się na lekkoatletykę i został biegaczem. W swojej dyscyplinie odnosił wiele sukcesów. Ma na koncie złote medale igrzysk paraolimpijskich w Atenach, Pekinie i Londynie. Z czasem przylgnął do niego pseudonim "Blade Runner" (ze względu na kształt protez używanych do biegania, które wyglądały jak ostrza). Nazywano go też najszybszym człowiekiem bez nóg. On sam podkreślał swoje motto: "Nie jesteś upośledzony z powodu swoich ułomności, jesteś silny, dzięki zdolnościom, które posiadasz". Pełną sukcesów karierę przerwała tragedia z lutego 2013 roku.

Zabójstwo w Pretorii

Reeva Steenkamp, podobnie jak Pistorius, pochodziła z RPA. Chciała zostać prawnikiem i w 2005 roku ukończyła stosowne studia. Pracowała też jako modelka, prezenterka telewizyjna, grała w reklamach. 29-latka poznała Oscara w listopadzie 2012 roku, na lunchu zorganizowanym na torze wyścigów samochodowych.

- Bardzo mi zależało na Reevie. Czasami miałem wrażenie, że to mi zależy bardziej niż jej. Nie osaczałem jej, dawałem jej przestrzeń, gdy tego potrzebowała - mówił potem Pistorius.

Feralnej nocy, 14 lutego 2013 roku, para przebywała w mieszkaniu sportowca w Pretorii w RPA. Wcześniej zdecydowali się spędzić spokojny wieczór w domu, Reeva ćwiczyła jogę, potem poszli spać.

- Położyliśmy się około godziny 22. Obudziłem się, wstałem i poszedłem na balkon, żeby wnieść do środka wentylator, zamknąć okno i zaciągnąć zasłony. W pewnym momencie usłyszałem hałas w łazience, zdałem sobie sprawę z tego, że ktoś tam jest. Poczułem zagrożenie. Okno w łazience nie było okratowane, przypomniałem sobie też, że budowlańcy, którzy remontowali moje mieszkanie, zostawili na zewnątrz drabiny. Brak protez nie umożliwia mi poruszania się, potrafię przemieszczać się za pomocą kikutów nóg. Byłem przekonany, że w moim domu jest intruz. Byłem zbyt przerażony, aby włączyć światło. Sięgnąłem pod łóżko i wyciągnąłem pistolet, kaliber 9 mm. W drodze do łazienki krzyczałem do intruza, by wyszedł i do Reevy, prosząc, by powiadomiła policję. W pokoju było ciemno, sądziłem, że Reeva leży w łóżku. Drzwi do sypialni były zamknięte, czułem się jakbym był w pułapce. Strzeliłem kilka razy w stronę drzwi do łazienki i ponownie poprosiłem Reevę, aby wezwała policję. Nie odpowiedziała. Zacząłem odchodzić od łazienki, cały czas mając na oku drzwi. W pokoju nadal było ciemno, bo wciąż bałem się włączyć światło. Gdy dotarłem do łóżka, zdałem sobie sprawę, że Reevy w nim nie ma. Wtedy dotarło do mnie, że to właśnie ona była w toalecie...

W aktach sprawy czytamy, że mężczyzna tłumaczył, że dostał się ponownie pod drzwi łazienki. Okazało się, że były zamknięte od środka. Wrócił po swoje protezy, założył je i zaczął kopać w drzwi. Nic to nie dało, więc sięgnął po kij do krykieta. Dopiero nim udało mu się usunąć przeszkodę. Reeva była ranna, ale według sportowca, przytomna. Wydostał kobietę stamtąd i zaniósł ją na dół.

- Starałem się udzielić jej pomocy, na tyle, na ile umiałem, ale zmarła w moich ramionach. Jestem przerażony tym, co się stało i zdruzgotany utratą mojej ukochanej Reevy - wyjaśniał lekkoatleta.

Taką wersję wydarzeń Pistorius przedstawił policji. Czy tak było naprawdę? To musieli ustalić południowoafrykańscy śledczy.

Machina sądowa rusza

Jeszcze w dniu zabójstwa Oscar Pistorius został zatrzymany. Potwierdził, że zastrzelił Reevę Steenkamp, ale tłumaczył, że nie zrobił tego celowo, był przekonany, że to włamywacz i działał w obronie własnej. 15 lutego, w sądzie w Pretorii, postawiono mu zarzut zabójstwa. Cztery dni później odbyło się pierwsze posiedzenie w sprawie kaucji; prowadził je sędzia Desmond Nair. Zarówno oskarżenie, w osobie prokuratora Gerriego Nela, jak i obrona, którą kierował Barry Roux, przyznały, że sportowiec wystrzelił ze swojej broni cztery razy, a trzy pociski trafiły jego partnerkę. Nel przekonywał sąd, że Pistorius założył protezy i dopiero potem udał się pod drzwi łazienki, aby oddać strzały. Sugerował, że potrzebny na to czas był wystarczający, by mówić o zabójstwie z premedytacją.

Głos zabrał także główny śledczy, Hilton Botha. Oficer przytoczył słowa jednego ze świadków, który zeznał, że słyszał dochodzące z mieszkania Pistoriusa odgłosy strzałów, a następnie krzyk kobiety poprzedzony kolejnymi wystrzałami z broni. Jego zdaniem, trajektoria lotu pocisków wskazywała na to, że sportowiec miał na sobie protezy, co było sprzeczne z wersją przedstawioną przez biegacza. Botha przyznał, że policjanci popełnili pewne błędy proceduralne na miejscu zbrodni. Dodał, że nie znaleźli żadnych dowodów na to, że wersja zdarzeń prezentowana przez Pistoriusa nie jest prawdziwa. Przyznał również, że nic nie wskazuje na to, aby to policja myliła się sądząc, że sportowiec działał z premedytacją.

22 lutego 2013 roku sędzia Nair orzekł, że prokurator nie przekonał go, że biegacz stwarza zagrożenie dla innych, więc nie trzeba osadzać go w areszcie, i ustalił kaucję w wysokości 1 mln randów (około 113 tys. dolarów).

Śledztwo w sprawie było kilkukrotnie przedłużane i dopiero 19 sierpnia odbyło się posiedzenie, na którym ogłoszono, że Oscar Pistorius będzie odpowiadał za zabójstwo, nielegalne posiadanie amunicji, a także dwa incydenty z bronią w miejscach publicznych. W akcie oskarżenia napisano: "Mimo że Pistorius pomylił się w identyfikacji osoby, którą zastrzelił, jego intencją było, aby zabić".

Proces na oczach milionów

Datę rozpoczęcia procesu w sprawie zabójstwa Reevy Steenkamp wyznaczono na 3 marca 2014 roku. Zainteresowanie mediów i opinii publicznej było ogromne. Kilka dni wcześniej przewodniczący Sądu Najwyższego, Dustan Mlambo, orzekł, że proces będzie transmitowany na żywo w formie audio, a poszczególne jego części (mowy otwierające i kończące, przesłuchania świadków - o ile wyrażą na to zgodę - oraz wyrok) zostaną pokazane również w telewizji.

Rozprawa toczyła się w Sądzie Najwyższym, w oddziale zajmującym się sprawami prowincji Gauteng, w Pretorii. Prowadziła ją Thokozile Masipa, która wybrała sobie dwóch asesorów. Mieli oni pomóc w ocenie tego przypadku i wydaniu werdyktu. Pistorius nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.

W swojej mowie otwierającej prokurator Nel powiedział, że będzie to proces poszlakowy, bowiem nie ma żadnego naocznego świadka zbrodni. Wyjaśnił też, że oskarżenie zmieniło zdanie co do tego, czy Pistorius miał na nogach protezy w momencie oddawania strzałów. W trakcie posiedzenia dotyczącego kaucji, trzymano się wersji, że je miał.

Głos zabrał również główny obrońca oskarżonego. Barry Roux przypominał, że według południowoafrykańskiego prawa zabójstwo jest definiowane, jako "celowe i bezprawne pozbawienie życia innego człowieka". Oskarżony był przekonany, że strzela do intruza i działa w obronie własnej, co jest dozwolone i wyklucza bezprawność postępowania. W związku z tym sportowiec swoimi działaniami nie złamał prawa i powinien być, według adwokata, uniewinniony od zarzutu zabójstwa i w zamian odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Na pierwszy ogień prokurator wezwał na świadków sąsiadów Pistoriusa - małżeństwo Michelle Burger i Charla Johnsona. Michelle wyznała, że tragicznej nocy usłyszała mrożące krew w żyłach krzyki należące do kobiety:

- Ten strach w głosie kobiety... Taki strach odczuwa się tylko wtedy, gdy twoje życie jest zagrożone - powiedziała Burger, dodając, że słyszała też cztery strzały.

Charl Johnson powiedział, że także słyszał krzyki i wystrzały. Założył jednak, że ich sąsiadów ktoś napadł. Był zaskoczony, kiedy rano dowiedział się, że Reeva Steenkamp nie żyje.

Obrona próbowała zdyskredytować zeznania świadków twierdząc, że ich wersje są zbyt podobne, by wyglądały autentycznie i najpewniej małżeństwo ustaliło przed rozprawą, co mają mówić. Zdaniem Rouxa zraniona Reeva nie dałaby rady krzyczeć tak głośno, że usłyszeliby ją sąsiedzi. Para stanowczo zaprzeczyła sugestiom adwokata.

Również kolejni świadkowie - sąsiedzi Pistoriusa - Estelle van der Merwe i Johan Stipp powiedzieli, że feralnej nocy dało się słyszeć krzyki kobiety dobiegające z mieszkania sportowca. Roux dowodził jednak, że to sam Oscar, będący w sytuacji niezwykle stresującej, wydawał z siebie te dźwięki wołając o pomoc.

Stipp był jedną z pierwszych osób, które weszły do mieszkania paraolimpijczyka po tragedii. W sądzie zeznał, że zobaczył oskarżonego modlącego się nad ciałem ofiary, mówiącego: "Zastrzeliłem ją. Myślałem, że to włamywacz. Zastrzeliłem ją".

Co na to śledczy?

Jedną z pierwszych osób mundurowych, które zeznawały w trakcie procesu, był kapitan Chris Mangena. Ten ekspert od spraw balistycznych był zdania, że Pistorius nie miał na sobie protez, gdy oddawał strzały z odległości około trzech metrów od drzwi prowadzących do łazienki.

- Aby zrekonstruować przebieg zdarzenia, musiałem mieć dokładne dane, w tym ile wzrostu ma oskarżony. Zleciłem wykonanie pomiarów firmie Ergonomics Technologies. Dzięki temu dowiedziałem się, że Oscar w protezach miał 184 cm wzrostu, a bez 155. Po oględzinach drzwi łazienkowych okazało się, że pierwsza kula trafiła je na wysokości 93,5 cm, druga 104,3 cm, trzecia 99,4 cm, czwarta 97,3 cm - zeznał przed sądem.

Z przeprowadzonych przez niego ekspertyz wynikało też, że Steenkamp stała w części, gdzie znajdowała się toaleta, twarzą do drzwi, gdy padł pierwszy strzał, który trafił ją w biodro. Kobieta upadła na stojak na gazety i znalazła się w pozycji siedzącej lub półsiedzącej. Kolejna kula bezpośrednio ominęła ją, ale odbiła się rykoszetem i otarła się o plecy, powodując siniaka. Trzeci i czwarty pocisk uderzyły w ramię i głowę modelki. Wtedy upadła głową na muszlę klozetową. Mangena tłumaczył, że kule z broni zabójcy nie były zwyczajne. Pociski skonstruowano tak, aby zmaksymalizować obrażenia. Gdy uderzają w cel, otwierają się i wydostają się z nich metalowe, ostre szpony, które szarpią organy wewnętrzne.

Kolejny z ekspertów - Johannes Gerhard Vermeulen - podważył wersję sportowca twierdzącego, że gdy uderzał kijem od krykieta w drzwi łazienkowe, miał na sobie protezy. Zdaniem Vermeulena tak nie było, wskazywały na to ślady pozostawione na drzwiach. Obrońca odpowiedział, że jego klient nie byłby w stanie utrzymać równowagi bez protez, a nawet mając je na nogach, nie byłyby w stanie uderzyć jak człowiek pełnosprawny. Zaatakował też policję, która według niego zachowywała się skandalicznie na miejscu zbrodni. Zadeptywano ślady, widziano, jak ekspert od balistyki badał narzędzie, którym dokonano zabójstwa bez użycia rękawiczek, a w dniu zatrzymania Pistoriusa z jego mieszkania zniknęły dwa luksusowe, drogie zegarki.

Na kolejnego świadka powołano patologa Gerta Saaymana, który podważył wersję Pistoriusa twierdzącego, że para poszła spać o godzinie 22. Medyk ujawnił, że resztki jedzenia znalezione w żołądku ofiary wskazują na to, że jadła około godziny 1, czyli na dwie godziny przed śmiercią.

Z ramienia policji zeznawał także ekspert od telefonów komórkowych Francois Moller. To on czytał wiadomości wymieniane przez oskarżonego i jego ofiarę za pośrednictwem aplikacji WhatsApp. O ile 90 proc. z nich to normalne rozmowy, pokazujące uczucie łączące Reevę i Oscara, o tyle są też takie przedstawiające mroczniejszą stronę ich związku. W trakcie procesu przytoczono kilka z nich.

Reeva: "Nasz związek opiera się na podwójnych standardach. Co chwilę słyszę o twoich byłych partnerkach. Spotykałeś się z naprawdę wieloma kobietami, a gdy ja wspominam coś zabawnego mającego związek z moim byłym, długoletnim chłopakiem, ty się denerwujesz".

Modelka w wiadomościach pisała też o sytuacji, gdy została zmuszona do wcześniejszego opuszczenia przyjęcia zaręczynowego swojego przyjaciela: "Z nikim nie flirtowałam. Niedobrze mi, gdy pomyślę o tym, że to zasugerowałeś. Jestem zawiedziona tym, jak zakończył się ten dzień". Pistorius odpisał jej: "Chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić. Chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze. Przepraszam, że tak zareagowałem. Zdenerwowałem się, że zostawiłaś mnie i poszłaś rozmawiać z tym facetem. Stałem tuż za tobą i widziałem jak dotykasz jego ramienia, ignorując mnie. Przedstawiłaś mnie, gdy się odezwałem, ale potem odszedłem, a ty zostałaś z nim, mając świadomość, że jestem zły".

Reeva zwracała uwagę, że Oscar publicznie ją upokorzył podczas wspólnego wyjścia: "Całkowicie rozumiem, że chciałeś opuścić to miejsce i sądziłam, że będzie ułatwieniem, jeśli trochę cię wyprzedzę i udam się do wyjścia przed tobą, nie mogę iść szybko nosząc szpilki. Nie spodziewałam się, że mnie za to skrytykujesz, zwłaszcza przy innych. Lubię żartować i czasami zachowuję się jak chłopczyca, ale uważam się za damę, a dziś w ogóle się nią nie czułam, nie po tym, jak mnie potraktowałeś, gdy wyszliśmy. (...) Doceniam to, że mnie ze sobą zabrałeś i rozumiem, że źle się tam czułeś. Chcę żebyś był szczęśliwy, staram się, ale mam wrażenie, że nigdy nie jesteś zadowolony, nieważne ile wysiłku w to włożę. Nie mogę być atakowana zarówno przez obcych, za to, że jestem z tobą, jak i przez ciebie, bo to właśnie ty powinieneś mnie chronić".

27 stycznia 2013 roku, na 3 tygodnie przed śmiercią, Steenkamp napisała do Pistoriusa: "Tak gwałtownie na mnie naskoczyłeś. Robię wszystko, abyś był szczęśliwy, a ty tylko się złościsz. Czasami się ciebie boję, tego, z jaką złością się do mnie odnosisz. Przez większość czasu sprawiasz, że jestem szczęśliwa. Myślę, że jesteśmy świetną parą. Jestem zakochaną w tobie dziewczyną, ale jestem też dziewczyną, która usuwa się w cień, gdy masz zły humor".

Wersja Oscara

Siedemnastego dnia procesu do głosu dopuszczono oskarżonego. Podczas wcześniejszych zeznań świadków reagował emocjonalnie na ich słowa. Gdy w trakcie jednego z posiedzeń wyświetlono makabryczne zdjęcia martwej Reevey, Pistorius zwymiotował.

Tym razem również dał upust emocjom. Zaczął od łzawych przeprosin skierowanych do rodziny i przyjaciół Reevy:

- Chciałbym przeprosić rodzinę Reevy i wszystkich, którzy ją znali, a są tu dziś obecni. Od momentu tej tragedii nie ma chwili, żebym o was nie myślał. Gdy budzę się rano, jesteście pierwszymi osobami, o których myślę, za których się modlę. Zapewniam was, że gdy Reeva kładła się do łóżka tamtej nocy, czuła się kochana. Wielokrotnie starałem się napisać do was list, przelać moje myśli na papier, ale za każdym razem dochodziłem do wniosku, że żadne słowa nie są odpowiednie.

Oskarżony dodał, że od feralnej nocy przyjmuje antydepresanty i pigułki nasenne. Często śnią mu się koszmary.

- Przy życiu podtrzymuje mnie tylko moja religia. Czasami jest mi naprawdę ciężko, ale mój Bóg jest moją ostoją - mówił oskarżony.

Wspomniał o tym, że w przeszłości bardzo bał się, że padnie ofiarą przestępstwa. Podobne obawy miała jego matka i dlatego trzymała pod poduszką pistolet. On także miał broń zawsze przy łóżku i to właśnie po nią sięgnął tragicznej nocy, gdy usłyszał hałas dobiegający z łazienki. Ponownie się rozkleił, gdy opowiadał jak odkrył, że postrzelił swoją partnerkę.

W akcie oskarżenia zawarto także dwa inne zarzuty - chodzi o incydenty z bronią, których Pistorius miał się dopuścić w przeszłości. Według relacji świadka - byłej dziewczyny Samanthy Taylor - w listopadzie 2012 roku sportowiec miał wystrzelić z pistoletu w dach swojego samochodu. Sytuacja bardzo go rozbawiła. Drugi przypadek, ze stycznia 2013 roku, dotyczył wizyty w restauracji w Johannesburgu. Jego przyjaciel Darren Fresco miał podawać Pistoriusowi pod stołem swój pistolet Glock 27, gdy ten przypadkowo wystrzelił i zranił mężczyznę. Paraolimpijczyk od razu cofnął rękę, prosząc by przyjaciel wziął winę na siebie, bo "on i tak wzbudza już wystarczające zainteresowanie mediów". Fresco zgodził się na takie rozwiązanie i gdy przy stoliku pojawił się kierownik restauracji przyznał, że wystrzał to jego wina. Sprawa rozeszła się po kościach. Goście zapłacili rachunek i wyszli. Zapytany o to w trakcie procesu sportowiec, pierwszemu zarzutowi zaprzeczył, a drugi uznał za wypadek.

Opinia publiczna w RPA czekała z niecierpliwością na moment, gdy sportowca zacznie przesłuchiwać prokurator Nel. Stało się to dziewiętnastego dnia procesu. Prawnik zaczął od mocnego uderzenia. Pokazał nagranie wideo ukazujące oskarżonego z bronią strzelającego do arbuza. Chwilę po wystrzałach Oscar powiedział: "Arbuz jest bardziej miękki niż mózg. To jak powstrzymywanie zombie".

- Wiesz, że to samo stało się z głową Reevy. Eksplodowała. Panie Pistorius, pokażę panu teraz, co się dzieje, gdy kula trafi w głowę człowieka - grzmiał Gerrie Nel.

Na ekranach telewizorów umieszczonych na sali sądowej wyświetlono dramatyczne zdjęcia z miejsca zbrodni ukazujące zamordowaną.

- Tak to właśnie wygląda. Nastał czas, byś zobaczył, co zrobiłeś. Wiem, że nie chcesz na to patrzeć, bo nie masz zamiaru brać za to odpowiedzialności.

- Pamiętam wszystko, nie będę na to patrzył. Gdy podnosiłem Reevę z podłogi, dotknąłem jej głowy. Nie muszę patrzeć na zdjęcia, byłem tam - powiedział oskarżony zanosząc się od płaczu i odwracając głowę.

- Nadal jesteś jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie. Byłeś wzorem do naśladowania dla wielu ludzi. Zgadzasz się z tym? - kontynuował prokurator.

- Myślę, że byłem znany. Popełniłem straszny błąd...

- Popełniłeś błąd? Zabiłeś człowieka!

- Popełniłem błąd.

- To nie był tylko błąd. Zabiłeś Reevę Steenkamp!

- Mój błąd polegał na tym, że odebrałem jej życie.

- Strzeliłeś do niej i ją zamordowałeś. Nie weźmiesz za to odpowiedzialności?

- Tak, zabiłem ją.

Prokurator na tym nie poprzestał. Zaczął wytykać nieścisłości w wyjaśnieniach sportowca. Pistorius przyznał, że przed strzelaniną wcale nie wyszedł na balkon, aby zabrać wentylator. Wychylił się tylko. Ponownie podkreślił, że najpierw wystrzelił, a dopiero potem pomyślał o tym, co zrobił. Nie miał zamiaru nikogo zabić, nawet gdyby w łazience był rzeczywiście ktoś obcy. Zmienił też pierwotną wersję dotyczącą pierwszych chwil, gdy znalazł postrzeloną Reevę. Policji powiedział, że starał się udzielić jej pomocy, co by wskazywało na to, że kobieta jeszcze żyła. Tym razem wyjaśnił, że nie oddychała, gdy ją znalazł.

- Dźwignąłem jej ciało. Jej głowa spoczęła na moim ramieniu. Czułem jej krew na sobie, widziałem, że jej ręka jest złamana. Wezwałem karetkę, ale już nic nie dało się zrobić.

Prokurator z niedowierzaniem przyjął słowa biegacza. Jego zdaniem Reeva uciekła do łazienki, bo pokłóciła się z oskarżonym i po prostu bała się go. Wytknął mu, że celowo zalewa się łzami w trakcie procesu, aby uniknąć odpowiedzi na trudne pytania i przyznania się do tego, że wiedział, iż strzela do swojej partnerki.

Po prokuratorze pałeczkę przejął obrońca, Barry Roux. Na świadków powołał Johana Standera i jego córkę Carice Viljoen, którzy poinformowani przez Pistoriusa, jako pierwsi pojawili się na miejscu tragedii. Oboje zeznali, że po przyjeździe zastali sportowca niosącego krwawiącą Reevę po schodach na dół. Mężczyzna płakał i błagał o pomoc. Oboje również przyznali, że widzieli potem w mieszkaniu wiele osób - sąsiadów, policjantów, przyjaciół - nikt nie kontrolował tego, kto wchodził i wychodził. Kolejnych trzech świadków powiedziało, że słyszało krzyki dochodzące z mieszkania zabójcy i ich zdaniem był to męski głos.

Roux zaprosił też pracownicę socjalną, Yvette Van Schalkwyk, która na początku procesu została przydzielona Pistoriusowi w charakterze pomocy psychologicznej. Kobieta miała wypowiedzieć się w temacie tego, czy wybuchy płaczu oskarżonego i jego emocjonalne reakcje są prawdziwe czy udawane.

- Od początku widziałam w nim mężczyznę o złamanym sercu. Płakał, był w żałobie, cierpiał. Było mu przykro z powodu tego, co się stało, szczególnie w stosunku do rodziców ofiary.

Te tłumaczenia nie przekonały Gerrie'ego Nela, który nadal stał na stanowisku, że biegacz użala się tylko nad sobą.

Trzydziesty dzień procesu przyniósł pewnego rodzaju przełom. Obrona powołała na świadka psychiatrę, dr Merryll Vorster, która orzekła, że Pistorius może cierpieć na zaburzenia lękowe przez co może też być niebezpieczny dla społeczeństwa. Od dzieciństwa oskarżony był zachęcany do tego, aby nie postrzegać siebie jako niepełnosprawnego i z tego powodu mógł nie otrzymać odpowiedniego wsparcia psychologicznego. To mogło sprawić, że stał się przeczulony na punkcie własnego bezpieczeństwa. W związku z opinią ekspertki, prokurator zwrócił się do sądu z wnioskiem o skierowanie sportowca na obserwację psychiatryczną. Obrona była temu przeciwna. Sędzina Masipa przychyliła się do zdania oskarżenia i wysłała Pistoriusa na trzydziestodniową obserwację do szpitala Weskoppies w Pretorii.

Po miesiącu sąd zebrał się ponownie, a psycholog Jonathan Scholtz przedstawił wnioski z pobytu paraolimpijczyka w jego placówce. Zdaniem lekarza oskarżony przeżył ogromną traumę w związku z zabójstwem partnerki, cierpiał na depresję i zespół stresu pourazowego.

- Jeśli nie zostanie skierowany na leczenie, jego stan będzie się pogarszał i może wystąpić ryzyko samobójstwa - stwierdził biegły.

Pistorius nie wykazywał cech narcystycznych, psychopatycznych, nie był nadmiernie agresywny, a jego związek z ofiarą nie nosił znamion znęcania. Według lekarza nie można było orzec, że Oscar cierpiał na zaburzenia lękowe.

Mowy końcowe

7 lipca 2014 roku mowę końcową wygłosił prokurator, którego zdaniem wymachiwanie bronią i maszerowanie z pistoletem przez korytarz wskazują, że było to zabójstwo z premedytacją. Nel mówił, że Pistorius był okropnym świadkiem, którego wyjaśnienia nie miały nic wspólnego z prawdą. Wykazywał też nieścisłości w linii obrony. Mówił, że oskarżony sam przestawił wentylator i tak ułożył kołdrę, aby wszystko pasowało do jego wersji wydarzeń. Tymczasem był świadomy, że to Reeva jest w łazience, wycelował w nią i strzelił, a nie były to chaotyczne strzały, tylko precyzyjne. Przypomniał wymianę wiadomości w aplikacji WhatsApp świadczącą o tym, że para miała problemy, a zamordowana bała się oskarżonego. Wspomniał też o zeznaniach świadków, którzy feralnej nocy słyszeli krzyki i kłótnię. Jego zdaniem to, że oskarżony nie przyznał się do pozostałych zarzutów, pokazuje pewien wzorzec zachowań - działać bezmyślnie i nie brać za to odpowiedzialności. Zaznaczył, że niezależnie od tego, kto był ofiarą, Pistorius jest winny zabójstwa.

Obrońca na początku swojej przemowy zaznaczył, że jego klient nie powinien być sądzony za zabójstwo, a za nieumyślne spowodowanie śmierci. Działał w obronie własnej, sądząc, że jest w niebezpieczeństwie. Nie miał żadnych motywów, aby zabić Steenkamp. Powiedział, że świadkowie przywołani przez oskarżenie kłamali zeznając, że słyszeli kobiece krzyki dochodzące z mieszkania sportowca. Przyznał jednak, że powinien on zostać uznany za winnego wystrzelenia z broni w restauracji.

Szokująco niewłaściwa propozycja

11 września 2014 roku Thokozile Masipa ogłosiła, że prokurator nie przekonał jej, że Oscar Pistorius popełnił zabójstwo z premedytacją. Według niej jasnym był fakt, że złamał prawo i nadużył siły, dlatego odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci. W kwestii pozostałych zarzutów sędzina orzekła, że Pistorius jest winny użycia broni w restauracji, ale nie odpowie za strzelanie w dach samochodu i posiadanie nielegalnej amunicji. Poinformowano, że wyrok zostanie ogłoszony w połowie października.

Zanim to się stało, na kolejnym posiedzeniu, obrońca powołał na świadków pracowników opieki społecznej, którzy dowodzili, że pobyt w więzieniu nie jest dla Pistoriusa dobrym rozwiązaniem. Rekomendowali trzy lata aresztu domowego i prace społeczne. Ich zdaniem przebywając za kratkami sportowiec byłby narażony na nieprzyjemności ze strony współwięźniów. Prokurator nazwał tę propozycję "szokująco niewłaściwą". Dowodził, że nie ma żadnych powodów, by sądzić, że w więzieniu protezy oskarżonego zostaną skonfiskowane i, że groziłoby mu tam jakieś niebezpieczeństwo. Nel żądał kary 10 lat pozbawienia wolności.

Masipa ostatecznie orzekła karę pięciu lat pozbawienia wolności. Pistorius dostał także trzy lata więzienia w zawieszeniu na pięciu za incydent w restauracji. Obrona twierdziła, że po 10 miesiącach w zakładzie karnym, sportowca należałoby umieścić w areszcie domowym. Z kolei prokuratura krajowa uważała, że powinno to nastąpić po 20 miesiącach. Przeważyła pierwsza propozycja. Po zakończonej rozprawie Pistoriusa przewieziono do zakładu karnego Kgosi Mampuru II, do skrzydła szpitalnego.

Co dalej?

Ogłoszenie wyroku wcale nie zakończyło batalii sądowej w tej głośnej sprawie. 27 października 2014 roku prokuratura poinformowała, że będzie składać apelację od werdyktu i kary. Na początku grudnia sędzia Masipa zezwoliła jedynie na sprzeciw wobec uniewinnienia od zabójstwa, ale nie od wyroku. W lutym 2015 roku apelacja została złożona, jednak spodziewano się, że proces nie rozpocznie się zanim kara więzienia zamieni się w areszt domowy, co miało nastąpić w sierpniu.

W czerwcu komisarz ds. więziennictwa, Zach Modise, poinformował, że sportowiec powinien opuścić zakład karny i zostać osadzony w areszcie domowym 21 sierpnia 2015 roku po odbyciu jednej szóstej wyroku. Argumentował to dobrym zachowaniem osadzonego i brakiem znamion stanowienia zagrożenia dla społeczeństwa. Dwa dni przed tym terminem w sprawie wypowiedział się minister sprawiedliwości RPA oświadczając, że służby więzienne nie powinny podejmować decyzji o zmianie kary przed upłynięciem 10 miesięcy od rozpoczęcia odsiadki. Ostatecznie, sportowiec trafił do aresztu domowego dopiero 19 października. W międzyczasie Sąd Najwyższy poinformował, że proces apelacyjny rozpocznie się 3 listopada 2015 roku. Tak też się stało.

Na początek prokurator argumentował, że nieważne kto znajdował się w łazience, Pistorius dopuścił się zabójstwa. Musiał wiedzieć, że strzelając czterokrotnie w stronę małego pomieszczenia zabije tego, kto tam był. Prawnicy sportowca nadal byli zdania, że ten działał w samoobronie.

3 grudnia Sąd Najwyższy orzekł, że oskarżony powinien jednak odpowiadać za zabójstwo, tłumacząc, że sąd niższej instancji niewłaściwie zastosował regułę lekkomyślności. Pięć dni później sędzina Aubrey Ledwaba ogłosiła, że do czasu orzeczenia nowego wyroku Pistorius zostanie w areszcie domowym, będzie mógł wychodzić poza teren posiadłości swojego wuja w Pretorii w godzinach 7-12, jednakże nie dalej niż 20 km od domu. Jednocześnie będzie musiał oddać paszport i nosić elektroniczną opaskę monitorującą.

W lipcu 2016 roku sędzina Masipa wydała werdykt w sprawie zabójstwa skazując Pistoriusa na 6 lat więzienia, mimo że prokurator domagał się minimalnego wyroku za zabójstwo, czyli 15 lat pozbawienia wolności. Prowadząca rozprawę argumentowała, że oskarżony odbył już roczną karę i wyraził szczery żal.

Prokuratura nadal nie była zadowolona z tego rozstrzygnięcia i ponownie się od niego odwołała. W listopadzie 2017 roku kara została zwiększona do 15 lat pozbawienia wolności z zaznaczeniem, że sportowiec będzie mógł ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie w 2023 roku.

Sportowiec jeszcze kilkukrotnie próbował obalić zasądzony wyrok. W sierpniu 2018 roku Sąd Najwyższy oddalił jego ostatni wniosek. Pistorius przebywa obecnie w więzieniu w Atteridgeville, gdzie prowadzi zajęcia biblijne i grupę modlitewną.

Anna Frej

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×