Zawodnik od kilku tygodni jest w reżimie treningowym i choć początki były ekstremalnie trudne, to dziś nie żałuje swojej decyzji. - Czuję się świetnie i już wiem, że bardzo mi tego brakowało - mówi były medalista mistrzostw świata, Marek Plawgo.
Przygotowania do startu w zupełnie nowej dyscyplinie wśród amatorów rozpoczął dwa miesiące temu, ale od razu zabrał się do sprawy bardzo poważnie i dziś trenuje 6-8 razy w tygodniu. To pierwszy tak poważny powrót do sportu od 2013 roku, gdy wybitny sportowiec zakończył swoją karierę.
- Po raz pierwszy od lat zdarzyło mi się nawet wymiotować po treningu. Gdy ostatni raz byłem tak zmęczony, marzyłem o medalu olimpijskim. Tym razem zadawałem sobie pytanie, po co to robię. Odpowiedź była zaskakująco prosta - dla swojego zdrowia. Nawet po tak krótkim okresie widzę pozytywny wpływ sportu na moje samopoczucie. Czuję się lepiej, lepiej mi się pracuje - mówi Plawgo, który jest jednym z ambasadorów IRONMAN Poland. Wybitny 400-metrowiec wystartuje na dystansie 1/2 IRONMAN podczas zawodów w Gdyni 6 sierpnia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podnosiła sztangę i nagle upadła. Przerażające wideo
Plawgo nie będzie pierwszym polskim lekkoatletą, który po zakończonej karierze spróbuje swoich sił - w coraz popularniejszym w Polsce - triathlonie. Regularnie na zawodach można także spotkać choćby Sebastiana Chmarę, Pawła Januszewskiego, Tomasza Rudnika, Filipa Walotkę.
Okazuje się, że dopiero takie wyzwanie jak 1,8 km pływania, 90 km jazdy na rowerze i półmaraton zmobilizowało go do powrotu do regularnej aktywności.
- Triathlon wyciągnął mnie z marazmu, jeśli chodzi o aktywność fizyczną. Do tej pory okazjonalnie grałem w badmintona, chodziłem na koszykówkę, czy rower, ale brakowało mi motywacji do regularnych treningów. Czasem wychodziłem na bieganie, ale w sumie rocznie nie biegałem więcej niż 20 razy. Teraz cel jest poważniejszy, bo nie chodzi nawet o sam wynik, a zmianę moich codziennych przyzwyczajeń - dodaje 42-latek.
Aktualny dyrektor marketingu w spółce Miejska Arena Kultury i Sportu w Łodzi należy do ludzi bardzo zapracowanych, ale od kiedy zaangażował się w triathlon, bez większego problemu znajduje czas na codzienne treningi. Pod plany treningowe dostosowuje swój tryb dnia i nie dość, że ma więcej siły, to jest znacznie bardziej produktywny.
Początek był jednak zaskakująco trudny, a były sportowiec uważa, że jego sportowa przeszłość wcale nie pomoże mu w osiągnięciu lepszego wyniku.
- Pierwsze treningi to był koszmar. Miałem wychodzić na bieganie, ale żeby utrzymać się w odpowiedniej strefie tętna, mogłem jedynie pozwolić sobie na marszobiegi. Zdałem sobie sprawy, że jako były sportowiec nie mam już żadnej przewagi i muszę zacząć przygotowania od zera. Przyrost formy jest zauważalny i to dodaje mi motywacji do kolejnych treningów - przyznaje rekordzista Polski w biegu na 400 metrów przez płotki.
Czytaj więcej:
Bogaty program imprez towarzyszących
Polskie zawody w trójce najlepszych na świecie