Poważny kryzys Pawła Fajdka przed MŚ. Formy nie widać

Paweł Fajdek miał w tym roku walczyć o szósty w karierze złoty medal mistrzostw świata, jednak młociarz jest bez formy. A do imprezy pozostało zaledwie kilka tygodni.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Paweł Fajdek PAP / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
- Sześć tytułów mistrza świata? Chcę więcej, chcę siedmiu i potem mogę oddać prymat - mówił przed rokiem, gdy na mistrzostwach świata w Eugene po raz piąty zdobył złoty medal tej imprezy. Plan był prosty - na tegorocznych MŚ w Budapeszcie wyrównać osiągnięcie Sergieja Bubki, a za dwa lata go prześcignąć i zostać rekordzistą. Tylko ukraiński mistrz tyczki zdobył w historii sześć złotych medali MŚ.

Niestety, coraz mniej wskazuje, by za kilka tygodni w stolicy Węgier Paweł Fajdek walczył o złoto w rzucie młotem. Formy po prostu nie ma - w niedzielę podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej był dopiero piąty z wynikiem 73,93 m.

Z kolei we wtorek na mityngu w Szekesfehervar nie zaliczył ani jednej próby... Jego najlepszy wynik obecnego sezonu (76,50 m) nie daje mu miejsca nawet w czołowej "20" na światowych listach.

- Bardzo żałuję, że Pawłowi nie idzie. Wolałbym, żeby nasza rywalizacja wyglądała zupełnie inaczej, żebyśmy znowu brylowali na rzutniach świata. Mam nadzieję, że Paweł się odbuduje, choć nie wiem, czy zdąży na mistrzostwa świata, które już za miesiąc - mówił w niedzielę pytany o swojego kolegę Wojciech Nowicki, cytowany przez Interię.

"Chyba już nic się nie poprawi"

Najważniejsza impreza sezonu coraz bliżej (19-27 sierpnia). Czy w zaledwie kilka tygodni może coś się zmienić?

- Chyba poprawić już nic nie można - mówi nam Paweł Januszewski, mistrz i brązowy medalista mistrzostw Europy w biegu na 400 metrów przez płotki, komentator Polsatu Sport.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #4. Anna Kiełbasińska walczy nie tylko z rywalkami. "Od dwóch lat jestem na lekach"

- On uprawia konkurencję techniczną. Pamięć mięśniową ma i będzie mieć, nawet gdyby nie startował kilka lat. Nawet tak wielki sportowiec jak on ma prawo do gorszego okresu. Ale patrząc na to z boku mam wrażenie, że może jest to mu potrzebne, żeby nie podkręcać oczekiwań - dodaje nasz ekspert.

Januszewski nie chce jednak przesądzać, że Fajdek nie ma szans na sukces w Budapeszcie. Nie chce go też pouczać. - Jako mistrz Europy przy mistrzu świata nie mogę tego zrobić - przekonuje. Ale dodaje: - Na pewno nie chcę oceniać tak wielce utytułowanego sportowca, na dodatek na pewno nie przed główną imprezą sezonu. Kto jak nie on, ma wiedzieć jak trenować, żeby forma przyszła w odpowiednim momencie. Może z takiej pozycji będzie mu łatwiej zaatakować? - zastanawia się.

"Organizm dostał po du..."

Bez wątpienia na słabszą dyspozycję młociarza ogromnie wpłynęły kłopoty zdrowotne. Wiosną Fajdek nie mógł w pełni realizować planu treningowego, choćby przez zarażenie się koronawirusem.

- Cały organizm dostał po du... (...) Brakuje treningu. Przez pięć miesięcy się nie udało, teraz trzeba w dwa nadrobić wszelkie zaległości - mówił jeszcze w czerwcu, zapowiadając jednak dalekie rzuty właśnie na mityngu Diamentowej Ligi w Chorzowie. Niestety, jeszcze jest na to za wcześnie.

- Wiemy o jego problemach ze zdrowiem, które dopadły go wiosną. A sportowcy to też ludzie. Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków - przekonuje Januszewski.

Polka zaskoczyła eksperta

Większy optymizm w głosie byłego płotkarza słychać jednak, gdy pytamy o Natalię Kaczmarek, która była jedną z największych gwiazd niedzielnej imprezy na Stadionie Śląskim w Chorzowie.

Polka nie tylko wygrała bieg na 400 metrów, ale przy okazji zrobiła to w kapitalnym czasie 49,48 s. To jej nowy rekord życiowy i piąty wynik na listach światowych. - To była kwestia czasu, kiedy swój rekord jeszcze poprawi, ale muszę przyznać, że nie spodziewałem się aż tak dobrego rezultatu - nie ukrywa Januszewski.

- Natalia długo żyła w cieniu Justyny Święty-Ersetic i powoli dojrzewała. Spokojny i przemyślany proces treningowy przyniósł znakomite rezultaty, już rok temu zdobyła przecież srebrny medal mistrzostw Europy i po raz pierwszy złamała granicę 50 sekund. Teraz tylko potwierdza wielką klasę.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×