Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński, Wirtualna Polska
W to, że Paweł Fajdek powalczy w Budapeszcie o szósty z rzędu medal mistrzostw świata w rzucie młotem, wierzyli tak naprawdę nieliczni. Bo przecież jego forma w tym sezonie była daleka od optymalnej.
Kolejne choroby sprawiły, że jak dzieci cieszyliśmy się, gdy na mistrzostwach Polski w Gorzowie dorzucił do 78 metrów.
Nie smuciliśmy się, bo przecież kandydat na nowego mistrza był jasny. Wojciech Nowicki był w tym sezonie niczym dominator, który pozwolił się pokonać tylko raz: w Bydgoszczy Rudy'emu Winklerowi.
Niedoszły piłkarz z Białegostoku był jednak faworytem do złota numer jeden, choćby jego trenerka Joanna Fiodorow starała się z całych sił studzić emocje.
Trzeba jej jednak oddać, że miała nosa. W rozmowie ze sport.pl zapowiadała, że czarnym koniem imprezy może być Ethan Katzberg. Nazwisko, które przed mistrzostwami świata było dla polskich kibiców niemal anonimowe, teraz zapamiętamy na dłużej.
To właśnie Kanadyjczyk sprawił, że Polska po 12 latach straciła panowanie w rzucie młotem na mistrzostwach świata. Katzberg najpierw wygrał eliminacje, a potem pokazał niesamowity charakter w finale.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #7. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"
A był to finał niezwykły. Aż pięciu młociarzy przekroczyło w nim 79 metrów, żeby dostać się na podium trzeba było z kolei rzucić blisko 81 metrów! Nawet w historycznym konkursie w Edmonton z niesamowitymi wynikami Szymona Ziółkowskiego i Kojiego Murofushiego brązowy medalista miał gorszy wynik niż w Budapeszcie.
Bo długo wydawało się, że to właśnie Bence Halasz, któremu ostatecznie przypadł brąz, zostanie złotym medalistą i sprawi wielki prezent węgierskim kibicom w dniu ich narodowego święta. Dramaturgii dodali sędziowie, którzy w trakcie konkursu anulowali najlepszy wynik Węgra.
I gdy Nowickiemu udało się wyprzedzić go w końcu o jeden centymetr, do gry wkroczył on, 21-letni wielkolud z Kanady. Katzberg pokazał wielką odporność psychiczną, by w takim wieku walczyć jak równy z równym z takimi gwiazdami rzutu młotem. Przerzucił wszystkich i sięgnął po złoty medal. Wtedy wszyscy z niedowierzania zakręcili głowami, jak Apoloniusz Tajner po pamiętnym skoku Adama Małysza.
Wielki sukces młodego Kanadyjczyka to jednak dowód, że w kolejnych latach Polakom będzie o stanięcie na podium wielkich imprez tylko trudniej.
- Młoda krew nas ciśnie, trzeba będzie z roku na rok walczyć co raz mocniej, żeby nie odstawać. Trzeba jednak się z tym liczyć, że przyjdzie impreza, z której wrócimy z Pawłem bez medalu - powiedział Nowicki.
Czy to znak czasów i zapowiedź gorszych chwil dla najbardziej dla nas miarodajnej medalowo konkurencji ostatnich kilkunastu lat? - Będę próbował dalej, póki zdrowie pozwoli - dodawał Nowicki. Fajdkowi też na pewno nie zabraknie determinacji, zwłaszcza po tak pechowym sezonie, jak obecny.
Pięciokrotny mistrz świata wyznał po konkursie, że podczas sobotnich eliminacji... skręcił kostkę. I do finału przystąpił, czując duży ból, który nie pozwolił mu rzucać na 100 procent. To, że w takiej sytuacji i tak udało mu się dorzucić do 80. metra, świadczy tylko o jego wciąż niesamowitych możliwościach.