Trener nagle zaczął czymś pryskać Polkę. Rywalki nie dowierzały

PAP / Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek
PAP / Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek

- Czy czuję się już spełniona? Trochę na pewno. Przywoziłam medale z trzech wielkich imprez, ale na pewno nie zabraknie mi motywacji, mam już kolejne cele - zapewnia Natalia Kaczmarek po zdobyciu srebrnego medalu MŚ w lekkoatletyce w biegu na 400 m.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]

Natalia Kaczmarek jest największą gwiazdą reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Budapeszcie. Srebrny medal w biegu na 400 metrów to ogromny sukces naszej gwiazdy. Nic dziwnego, że sprinterka świętowała go razem z najbliższymi i nie miała jeszcze czasu porządnie odpocząć.

- Spałam może trzy godziny. Emocje były ogromne, doszło zmęczenie. Spodziewałam się jednak tego. Ale i tak czuję się lepiej, niż po półfinale, mam dużo czasu, żeby odespać do soboty, kiedy czeka mnie sztafeta - przyznała dziennikarzom kilkanaście godzin po finale.

Kaczmarek spotkała się z przedstawicielami polskich mediów i cierpliwie odpowiadała na pytania. Poruszyła m.in. temat swoich gorszych chwil sprzed kilku lat, gdy kryzys wywołał u niej nawet myśli o porzuceniu biegania.

- Był taki moment, każdemu to się chyba zdarza. W życiu sportowca nie zawsze jest kolorowo, przez rok-dwa nie robiłam progresu, nie zadowalał mnie mój ówczesny poziom. Wtedy faktycznie chciałam kończyć, ale dałam sobie rok. No i jakoś wyszło - uśmiechała się.

Trener zawodniczki Marek Rożej przyznał, że przed finałem był wyjątkowo spokojny. Okazało się, że ona również nie czuła dodatkowego stresu.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #7. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"

- W ogóle szybko zleciał mi czas przed finałem. Późno wstałam, potem śniadanie, wyjście na miasto, obiad, książka i nie miałam już więcej czasu. Byłam zadowolona, że jestem już w finale, wiedziałam, że spełniłam marzenie i że może być tylko lepiej. Podeszłam do niego ze spokojniejszą głową niż do półfinału - zaskoczyła.

Kaczmarek ma już medale trzech największych imprez: igrzysk olimpijskich (złoto i srebro sztafet), mistrzostw Europy (indywidualne srebro i w sztafecie), teraz dołożyła do tego srebro na MŚ. Czy trudno jej będzie o motywację? O to kibice chyba nie muszą się martwić.

- Czy czuję się już spełniona? Trochę na pewno. Mam medale z trzech wielkich imprez, ale na pewno nie zabraknie mi motywacji, mam już kolejne cele. Za rok są igrzyska, jest do pobicia rekord Polski. Będę miała co robić - zapewniła.

Wspomniany już Marek Rożej ujawnił, że przed finałem postanowili użyć środka przeciwko komarom w postaci sprayu. Okazało się, że spełnił swoje zadanie. Na dodatek trener zażartował, że zrobili to na oczach rywalek.

- To był środek przeciwko komarom, które strasznie gryzły na stadionie rozgrzewkowym podczas sesji wieczornych. Zabieg zrobiony celowo na oczach innych, żeby zasiać nutkę niepewności. Nawet już się śmiałem z Natalią, że teraz wszyscy będą podglądać, czy psikałem ją czymś, co opóźnia zmęczenie mięśni - przekazał.

- Dzięki temu było od razu dużo lepiej. Przed półfinałem tego nie zrobiłam i myślałam, że umrę. Byłam potem bardzo pogryziona. Faktycznie, mogło wyglądać to trochę dziwnie, bo stanęłam gdzieś z boku, a oni zaczęli mnie czymś pryskać - śmiała się lekkoatletka.

Wielkie emocje podczas finału przeżywał partner Kaczmarek, kulomiot Konrad Bukowiecki, któremu po finiszu z oczu pociekły łzy. Oboje tworzą szczęśliwą parę, w piątek będą świętować piątą rocznicę związku, są już zaręczeni. Ze ślubem jednak chwilę poczekają.

- Raczej do ślubu dojdzie już po przyszłorocznych igrzyskach. Zmiana nazwiska? Na pewno nie będzie to Natalia Kaczmarek-Bukowiecka. Nie wiem, jak dokładnie. Zobaczymy, będzie czas się nad tym zastanawiać.

Sprinterka uważa, że dzięki temu, że oboje są sportowcami, łatwiej im siebie zrozumieć. Paradoksalnie, mogą przez to spędzać ze sobą więcej czasu.

- Jesteśmy oboje sportowcami, ale umiemy je rozgraniczać od życia prywatnego. Znamy swoje problemy, rozumiemy się dobrze i układamy tak plan, żeby mieć razem zgrupowania. Gdyby jedno z nas nie było sportowcem, byłoby z tym trudniej. Jesteśmy razem bardzo często, osiem-dziewięć miesięcy w roku.

W środę z trybun dopingowała ją także rodzina, która przyjechała do Budapesztu na jej występ. - Mam super wsparcie. Było bardzo miło i fajnie, że mogę się z nimi dzielić swoją radością. Muszę się jednak powstrzymać ze świętowaniem, bo czeka mnie jeszcze sztafeta.

Z wielkimi sukcesami wiąże się też większa popularność. Z tym jednak nasza gwiazda nie ma jednak problemu.

- Trochę wkurzają mnie niektóre teksty powstające na mój temat w mediach, ale raczej jest to pozytywne. Moja popularność urosła, mam za sobą dobry czas. Są to fajne momenty, robię sobie z kibicami sporo zdjęć, ludzie mnie rozpoznają ale nie jest tak, że nie mogę się opędzić od ludzi. Nie jest to na pewno uciążliwe.

Według jej trenera Kaczmarek ma jeszcze rezerwy jeśli chodzi o obciążenia treningowe i będą one zwiększane. Co na to sama zawodniczka?

- Lubię ciężko trenować, nie boję się tego. U nas wygląda to tak, że to raczej trener musi mnie hamować. Wiem, że aby biegać szybciej, trzeba to robić, po prostu - zakończyła.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty