Kolejny wielki sportowiec idzie do MMA. "Odzyskuję miłość do sportu. Nawet gdy z nosa leci krew"

Facebook / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
Facebook / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski

Już wkrótce kolejny głośny debiut w MMA. Przygotowania do walki rozpoczął jeden z najlepszych polskich biegaczy Marcin Lewandowski. Były lekkoatleta wyjaśnia, co kręci go we freak-fightach i dlaczego nie widzi nic złego w biciu się z dopingowiczem.

[b]

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Niedawno zrobiło się głośno o pana możliwej walce w MMA z triathlonistą Robertem Karasiem. Naprawdę chce pan być kolejnym sportowcem, który wejdzie w świat freak-fightów?[/b]

Marcin Lewandowski (medalista mistrzostw świata i Europy w biegach średniodystansowych): Gdy tylko zobaczyłem zaczepkę Roberta Karasia, nie zastanawiałem się długo i postanowiłem odpisać. Lubię takie tematy, już rozpocząłem treningi, a teraz czekam już tylko na konkrety. Traktuję to poważnie, mam swoje ambicje i cele związane z MMA. To dla mnie kolejne życiowe wyzwanie.

Domyślam się jednak, że pan ma już szczegółowy plan na karierę w sportach walki. To będzie dłuższa przygoda?

Chciałbym podpisać kontrakt na kilka walk i wejść w tę dyscyplinę "na grubo”. Nie wszystko zależy ode mnie. Na pewno będę mocno trenował, bo zawsze daje z siebie wszystko. Chcę to załatwić po sportowemu.

Może pan zdradzić, jak przebiegają rozmowy z władzami poszczególnych federacji?

Mam oferty, odbyłem już wstępne rozmowy, ale na razie na tym się skończyło. Wiadomo, że mam swoje wymagania i nie będę brał pierwszej lepszej oferty.

ZOBACZ WIDEO: Damian Janikowski: "Będziemy się nawzajem okładać. Albo ja padnę, albo on"

Kiedy mogłaby się odbyć pana pierwsza walka?

W trakcie kariery zawsze pojawiała się u mnie myśli, że przydałby mi się jeszcze miesiąc treningów. Zdaję sobie sprawę, że w MMA będzie podobnie i nigdy nie będę czuł się na sto procent gotowy. Myślę jednak, że od połowy przyszłego roku będę przygotowany na tyle, by dać fajną walkę.

Już w przypadku innego lekkoatlety - Piotra Liska - była dyskusja, czy utytułowani sportowcy powinni angażować się we freak-fighty, które część środowiska wprost nazywa "szambem". Co pan na to?

Jestem tego samego zdania, co Lisek. My świata nie zbawimy i nie wszyscy muszą nas lubić, czy podziwiać. Być może po pierwszej walce stracę połowę fanów, ale być może zyskam nowych. Każdy ma prawo do własnej oceny freak-fightów, ktoś powie, że to szambo, a ktoś inny, że to fajny pomysł na realizowanie marzeń po karierze sportowej. Wszystkim nie dogodzę.

Nie potrafię jednak zrozumieć, po co spełnionemu sportowcowi zniżanie się do poziomu prezentowanego nie tylko na galach MMA, ale przede wszystkim na poprzedzających je konferencjach. Może pan to wytłumaczyć?

Trzeba pamiętać, że sportowcy potrzebują adrenaliny. Całe życie biegałem, regularnie występowałem przed tłumem widzów, a gdy to się skończyło, to po prostu szukam czegoś nowego, by to zastąpić. Kocham adrenalinę, a obecnie nic nie da mi większej adrenaliny jak wejście do klatki z innym zawodnikiem i bicie się.

Jest pan gotowy na hejt części sportowego środowiska?

Spodziewam się dużej krytyki, ale chcę walczyć i zdania nie zmienię. W trakcie kariery nauczyłem się, by nie czytać komentarzy i nie stresować się wypowiedziami innych.

Przez całą karierę walczył pan z dopingiem, a teraz chce pan bić się z człowiekiem, który został przyłapany na dopingu, a w wywiadach bagatelizował wpływ zakazanych substancji. Nie kłóci się to z pana przekonaniami?

Z dopingiem zawsze walczyłem i będę walczył. Wchodzę jednak do MMA i muszę zaakceptować, że w federacjach freak-fightowych nie ma badań antydopingowych. Mogę zapewnić wszystkich, że wciąż będę czysty i będę promował takie podejście do sportu. Na moich rywali nie mam wpływu.

Nie boi się pan, że rywal będący pod wpływem zakazanych substancji może zrobić panu krzywdę?

Jeśli wchodzę do świata, w którym nie ma zakazu brania dopingu, to po prostu muszę się liczyć z takim ryzykiem. Podczas kariery podkreślałem, że nieuczciwi rywale okradają uczciwych biegaczy. Tu jest inaczej, bo zasady są jasne - nie ma zakazu i kontroli. Jedyne, co mogę zrobić, to trwać przy swoich poglądach.

Zastanawiam się, czy nie jest tak, że do wejścia w sporty walki skusiła pana możliwość zarobienia naprawdę wielkich pieniędzy. Nawet dla tak utytułowanego lekkoatlety jak pan 500 tysięcy złotych to wciąż są gigantyczne pieniądze.

Nie będę kłamał, że pieniądze nie mają dla mnie znaczenia. Gdybym miał się bić za darmo, to na pewno bym się nie zgodził. Pieniądze są ważną motywacją, ale nie najważniejszą. Inna sprawa, że to strasznie smutne, że będąc dobrym biegaczem przez całą karierę można nie zarobić takich pieniędzy, jakie niektórzy dostają za jedną walkę na galach MMA. Dzisiaj mistrzostwo świata w biegach wyceniane jest nieporównywanie niżej niż amatorskie bicie się w oktagonie.

Liczył pan, ile walk musiałby stoczyć w MMA, aby przebić swoje przychody z kariery sportowej?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie liczyłem, ile pieniędzy zarobiłem przez 18 lat biegania na najwyższym poziomie. W trakcie kariery żyłem z roku na rok, a liczyło się tylko to, by w kolejnym sezonie znów stanąć na podium. Inna sprawa, że już zorientowałem się, że stawki za walkę w MMA też są bardzo zróżnicowane.

Ma pan jakąś stawkę minimalną, za którą zgodzi się pan wejść do oktagonu? Chce pan dostać za walkę 100, 250, czy może 500 tysięcy złotych?

Nie mam żadnej sztywnej stawki. Zresztą gaża za taką walkę jest uzależniona także od sponsorów, liczby sprzedanych dostępów pay-per-view. Mam obecnie oferty od różnych federacji MMA, ale na razie nie doszliśmy do takich szczegółów, więc nie będę wymyślał kwot z kosmosu. Gaże za walki to bardzo indywidualna sprawa, bo jeden dostaje 20 tysięcy, a drugi milion. Zdaję sobie sprawę, że to zależy nie od tego, jakim się było sportowcem, ale od zasięgów w mediach społecznościowych.

Nie obawia się pan, że oczekiwania będą takie, żeby od pierwszej konferencji prasowej wyzywał się pan ze swoim rywalem i robił inne dziwne rzeczy? Z tego właśnie słyną te gale.

W Fame MMA czy Clout MMA walczyło już kilku znanych sportowców i widać było, że można załatwić to po sportowemu. To od człowieka zależy, co powie i jak się zachowa. Dużo w sporcie osiągnąłem i wiem jak się zachowywać w różnych sytuacjach. Za długo pracowałem na swoje nazwisko, by teraz stracić szacunek przez jakieś dziwne zachowanie.

Przygotowania do walki zostały już rozpoczęte?

Po zakończeniu lekkoatletycznej kariery praktycznie nawet na moment nie przestałem trenować. Obecnie trenuję 7-10 razy w tygodniu, a siedem z nich odbywa się na sali sportów walki lub siłowni. Tylko trzy są związane z bieganiem. Zaznaczę, że nie jestem w żadnym reżimie treningowym i robię to dla przyjemności oraz zdrowia. Dla mnie to zupełnie normalne. Całe życie tak funkcjonowałem, a w czasie kariery treningów było dużo więcej. Wreszcie treningi traktuję jako przyjemność, a nie wyjście do pracy. To duża zmiana na plus.

Sporty walki sprawiają taką samą przyjemność jak bieganie?

Szczerze mówiąc, treningi na sali sprawiają mi dużo większą frajdę niż te biegowe. Przez te wszystkie lata bieganie stało się dla mnie obowiązkiem i pracą. Straciłem radość, którą miałem na początku kariery. Dopiero teraz - za sprawą sportów walki - odzyskuję miłość do sportu. Wychodzę uśmiechnięty na trening, nie zmienia się to nawet wtedy, jak dostaje cios na twarz i leci krew.

Naprawdę na pana treningach leje się krew?

Leje to przesadnie powiedziane. Ale bywa, że z nosa trochę krwi poleciało. Akceptuję to, bo to nieodłączny element sportów walki.

Ostatnio zrobił pan sobie zdjęcie ze znakomitym zawodnikiem MMA Michałem Materlą. Mieliście okazję razem trenować?

Michał poświęca mi sporo czasu. Spotykamy się regularnie na treningach. Naprawdę jestem tym zachwycony. Nie jest mi łatwo, bo technika bokserska to odwrotność techniki biegowej. Przez całą karierę uczono mnie wypychać biodra, klatkę piersiową i zadzierać głowę, a teraz muszę się garbić i chować za gardą. Teraz muszę wszystko zmienić. Duże wyzwania mnie nakręcają.

W której technice MMA czuje się pan najlepiej?

Tak naprawdę nigdy na poważnie nie trenowałem sportów walki, więc wszystko jest dla mnie zupełnie nowe. Na razie preferuję stójkę, ale dopuszczam myśl, że gdy poznam inne techniki, to zmienię zdanie.

Tuż po karierze mocno zaangażował się pan w działalność biznesową. To już się panu znudziło?

Absolutnie nie. Wprowadziłem na rynek własną linię odżywek sportowych, zajmuję się wynajmem namiotów hipoksyjnych, zostałem członkiem zespołu marketingowego Decathlon Polska, a do tego szkolę się jako mówca. Każdy z biznesów idzie doskonale, choć skala nie jest duża i od początku zdawałem sobie sprawę, że w ten sposób milionerem nie zostanę. Mam jednak dużą przyjemność z rozwijania tych pomysłów. No i nie zapominajmy, że jestem żołnierzem wojska polskiego.

Słuchając pana nietrudno dojść do wniosku, że po zakończeniu kariery pana życie nie dość, że nie zwolniło, to jeszcze przyspieszyło.

I właśnie o to chodziło. Jako sportowiec zawsze stawiałem karierę na pierwszym miejscu i nic innego się nie liczyło. W końcu mam czas na inne sprawy i spełnianie się w biznesie. Czasem mam wrażenie, że wokół mnie dzieje się zbyt dużo. Śmieje się, że całe życie jestem w biegu i dosłownie, i w przenośni.

Po debiucie w MMA będzie pan miał jeszcze więcej pieniędzy na inwestycje. Planuje pan już kolejne biznesy?

Nie mam sztabu ludzi, a wszystkie interesy prowadzę samodzielnie. Częściej pojawiają się pomysły, by zrezygnować z części projektów i skupić się na działalności maksymalnie w trzech kierunkach. Nie mam ambicji, by stworzyć wielkie imperium biznesowe. To, co mam, zdecydowanie mi wystarcza.

Nie miał pan myśli, by wykorzystać dobrą formę oraz zdrowie i wrócić do biegania na igrzyskach w Paryżu?

Jestem spełnionym sportowcem i nawet nie tęsknię za zgrupowaniami czy biegowym reżimem treningowym. Nie potrzebuję już tego i chcę się realizować w inny sposób. Teraz moją ambicją jest wojsko, biznes i MMA.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Żyła chciał walczyć w MMA. Trener postawił sprawę jasno
Apel Nawałki: Nie możemy tego zmarnować

Źródło artykułu: WP SportoweFakty